czwartek, 1 wrz 2005 Babu, Chiny
Dziękuję za pozdrowienia. Dawno nie pisałam na forum, ale żyję i jakoś funkcjonuję, choć ciężko mi bo zrobiło się zimno, bardzo nieprzyjemnie i ciągle marznę. Już nie wiem, co mam na siebie włożyć, aby się rozgrzać. W mieszkaniu jest zimno jak w psiarni, mam tylko mały piecyk i nie sposób ogrzać nim tak wielkiego i wysokiego mieszkania. W pokoju w którym siedzę najwięcej czyli gdzie jest komputer obiłam drzwi tekturą, bo wiatr przelatywał przez dechy. Muszę jeszcze je jednak dokładniej uszczelnić, bo nadal wieje. Poprzedniczka zostawiła zasłony, które też trochę chronią. Okna są stare i wypaczone i nie da się ich porządnie zamknąć.
To samo jest w klasach. Studenci siedzą na zajęciach i trzęsą się z zimna. Większość nawet nie ma pieniędzy aby sobie coś porządnego kupić do ubrania. Dlatego też ciągle ćwiczą, biegają i grają w badmintona a chłopcy gonią za piłką. Mają prysznice z zimną wodą, ale może dzięki temu są bardziej zahartowani.
Podobno jest odgórne zarządzenie, że ogrzewanie w budynkach można montować tylko na północ od rzeki Huang-ho (rzeka Żółta) a poniżej nie wolno. Kiedy tu przyjechałam i zobaczyłam w sklepach grube watowane kurtki to bardzo się dziwiłam po co to komu w takim klimacie. A przecież to jeszcze nie jest "prawdziwa" zima, będzie jeszcze chłodniej.
Kobiety na straganach na gwałt robią na drutach czapki i skarpetki i papucie. Matki noszą dzieci owinięte szczelnie w koce na swoich plecach przywiązując je sznurkami do siebie. Wszędzie sprzedaje się gorące herbaty i zioła, zupy z makaronem ryżowym, tutejszym specjałem dodając ostre przyprawy, które też rozgrzewają.
W zeszłą sobotę jedna z klas urządzała piknik nad rzeka i zostałam zaproszona. Pogoda nam o dziwo dopisała, choć z rana padał deszcz, ale potem pokazało się słońce. Zabrali mnóstwo jedzenia (parówki, skrzydełka kurze, plastry wołowiny, warzywa) a do tego całe worki z owocami. Obżarstwo było niezłe. Parówki chińskie są do niczego, mają dziwny smak, wręcz słodki. Ostatnio byłam też u fryzjera, już nie sama, wzięłam 2 studentki do pomocy. Tym razem zamiast nożyczek fryzjerka używała brzytwy, można sobie więc wyobrazić jaki był efekt.