czwartek, 1 wrz 2005 Babu, Chiny
Dziś znowu miałam okazję znaleźć się w prawdziwej restauracji. Większość nauczycieli z naszego wydziału została zaproszona na obiad organizowany przez nauczycielkę, której córeczka skończyła właśnie miesiąc. To taki zwyczaj, że gdy noworodek skończy miesiąc, zaprasza się rodzinę, znajomych, koleżanki i kolegów z pracy do restauracji. Nie wiem, ile w końcu było osób, bo obiad odbywał się w 2 lub 3 salach. Na każdym talerzu były przygotowane 2 jajka na twardo, pomalowane na czerwono i zapakowane w czerwony woreczek. Czerwony kolor przynosi szczęście. Potem dziadek dziecka postawił na każdym stoliku torebkę plastikową ze słodyczami, orzeszkami, słonecznikiem i papierosy. Następnie podano 2 zupy, jedna z nich była słodka, ale z mięsem, no a po tym jak zawsze rożne rodzaje mięs, ryba i warzywa. Babcia z matką tylko na chwilkę pokazały się z dzieckiem a wtedy dziekan wręczył im pieniądze -to prezent od szkoły. Nawet nie zdążyliśmy pogratulować matce. Obiad skończył się bardzo szybko, było to w czasie sjesty i każdy gnał do łóżka.
Od wczoraj bardzo się ochłodziło, a w mieszkaniu jest dużo zimniej niż na zewnątrz. Ale to chyba jeszcze nie zima.
Znalazłam sobie bardzo fajne zajęcia ruchowe. Coś w rodzaju tańca nowoczesnego. Odbywają się każdego wieczoru w centrum miasta na największym placu. Uczestniczy w nich sporo ludzi w różnym wieku. Muzyka jest nie tylko chińska, ale też przeboje z lat 70tych, 80tych itd. Nikt się z nikogo nie śmieje, każdy się rusza jak potrafi, ale wszyscy się dobrze bawią a najważniejsze, że osiągają swój cel. Uśmiałam się z ceny. Za miesiąc zajęć - 3Y. Również rano są tańce, ale dla mnie to za daleko, muszę iść 20 minut, no a potem mam szkolę i poza tym nie chciałoby mi się tak wcześnie wstawać.