piÄ…tek, 1 gru 2006 Mengla, Chiny
tuk-tuk na polowaniu
Bangkok - gigantyczna, batonowa metropolia. Dotarliśmy tu przed północą, a wjazd do samego miasta trwał ponad godzinę i to nie przez korki - bo mknęliśmy autostradą - lecz przez rozległość tego miasta. Centrum handlowe, kolejna dzielnica, lotnisko, kolejne centrum handlowe, dzielnica mieszkalna, centrum handlowe, dzielnica biurowców i w końcu autobusowy dworzec północny. Stamtąd jeszcze 10 km taksówką do turystycznego getta - Khan San Rd.
Getto Bangkoku
W stolicy Tajlandii nie brakuje miejsc noclegowych. Znajdzie tu coś dla siebie każdy podróżny a im ma więcej pieniędzy tym lepszy znajdzie standard. Hotele rozrzucone są po obszarze całego miasta, ale w dzielnicy Banglamphu, przez lata, samoczynnie utworzyło się pewnego rodzaju turystyczne getto, którego sercem jest niewielka uliczka Khao San Rd. To tam właśnie znaleźć można najtańsze hoteliki i schroniska przyciągające jak magnez niskobudżetowych podróżników ze wszystkich zakątków świata. Wokół nich, niemal przez całą dobę funkcjonują restauracje, puby, uliczne jadłodajnie, sklepy i sklepiki oraz najróżniejsze punkty usługowe oferujące absolutnie wszystko od plecenia warkoczyków we włosach, wyrób dredów, tatuaży, henny na wyrabianiu fałszywych legitymacji studenckich, prasowych czy fotograficznych skończywszy. Miejsce to żyje prawą całą dobę i poza zwykłymi śmiertelnikami przyciąga całą masę dziwadeł i indywiduum.
Uliczna kuchnia
Nie każdemu Khao San Rd. przypada do gustu, ale bezsprzecznie jest to najtańsze miejsce zatrzymania się w Bangkoku. Zwyczajnie trzeba się nastawić na to, że dzień i noc będzie się spacerować w towarzystwie setek a może i tysięcy białych twarzy, mając wrażenie że więcej tam jest Europejczyków niż Azjatów. Ponadto, w odróżnieniu od innych podobnych miejsc w Azji, nie jest to wyłącznie getto plecakowców. Spędzają tam również czas właściciele eleganckich walizeczek na kółeczkach, wymalowane laleczki w butach na wysokich obcasach, a pomiędzy nimi przemykają dumnie seks-turyści trzymający swoje małe Tajki pod rękę (lub za pupę).
SzukajÄ…c noclegu
O ile hotelików w okolicach Khan San Rd. jest cała masa, o tyle wcale nie jest rzeczą prostą znalezienie noclegu. Wiele z miejsc jest wiecznie pełnych, inne są za drogie, jeszcze inne przypominają szczurze nory, tak więc poszukiwania najczęściej wymagają paru kwadransów intensywnego chodzenia pomiędzy rozbawionym tłumem. Odwiedziliśmy parę miejsc. Większość była zwyczajnie za droga dla nas. A tak na marginesie były to miejsca zdecydowanie za drogie w stosunku do tego co oferowały... W międzyczasie, na ulicy spotkaliśmy parę Polaków - Małgosię i Marka - tak samo jak my błąkających się po okolicy w poszukiwaniu taniego noclegu. Oglądanie pokojów najczęściej jest irytujące, gdyż nie wiedzieć czemu zawsze wolne pokoje znajdują się na najwyższych kondygnacjach budynków i trzeba dymać pod górę, a dymanie pod górę z ciężkim plecakiem, po nastu godzinach spędzonych w pociągu lub autobusie może i powinno być miłą odmianą ale - wierzcie nam - nie jest!
Mandarynkowe soczki
Szukając noclegu natknęliśmy się na pokój który z całą pewnością występował w filmie "Niebiańska Plaża" z Leonardo Di Caprio, w scenie gdy sąsiad głównego bohatera pochlastał się nożem na śmierć. Z resztą nic dziwnego bo w takiej norze nie ma wielu pomysłów co można ze sobą zrobić. Z opisu wynika, że ów pokoik zajęli Gosia i Marek ale z tego co wiemy nadal mają się dobrze. My ostatecznie znaleźliśmy swój "raj" w Bangkoku. Okazał się nim całkiem duży pokoik z trzema oknami bynajmniej nie wychodzącymi na śmietnik i parking. Trudno nam było rankiem uwierzyć w to co zobaczyliśmy za oknem - 180 stopniowa panorama Bangkoku z dachami tajskiej świątyni na pierwszym planie i cała dzielnicą Banglaphu pod nami. Wierzcie lub nie, ale taki widok w najtańszym hoteliku to nie byle jaka rzecz...
Cienkie jak papier ściany
Tanie hoteliki Bangkoku słyną z cienkich jak papier ścian oddzielających poszczególne pokoiki. Jak bardzo są one cienkie przekonaliśmy się pewnego późnego wieczora. Z pokoju znajdującego się naprzeciwko naszego zaczęły wydobywać się dziwne dźwięki. Jakby jęczenie, sapanie, czasem pukanie. Było to na początku delikatne i rzadkie, ale po jakimś czasie zaczęło narastać. Po dobrych paru minutach, na całym piętrze nie było słychać niczego poza głośnym i regularnym jęczeniem, czasem przechodzącym w krzyki.
dredowanie, czyli jak zniszczyć piękne długie włosy
W czasie gdy to się działo, Aga brała prysznic w oddalonej nieco od korytarza łazience. Nawet ona, pomimo szumu wody, dobrze słyszała dziwne odgłosy. W pierwszej chwili myślała, że to szczekanie psa, ale gdy zakręciła wodę zrozumiała... że to nie pies. Wszyscy na piętrze doskonale wiedzieli co to za odgłosy. Ba, wiedział pewnie cały hotel. Nasi sąsiedzi "męczyli się" strasznie, a krzykom, sapaniu i jęczeniom wtórował odgłos przestawianych mebli. Trudno było zachować powagę i powstrzymać się od wymownych uśmiechów.
Poranek następnego dnia był dziwny. Wszyscy mieszkańcy naszego piętra, z dziwnym uśmieszkiem na twarzy mówili sobie dzień dobry, bowiem nikt na dobrą sprawę nie wiedział kto był sprawcą nocnych hałasów. A tak na dobrą sprawę to pozazdrościć... kondycji oczywiście.
Nowy rok
Święta Bożego Narodzenia świadomie spędziliśmy w południowym Laosie. Był to spokojny i leniwy okres. Nowy rok, w przeciwieństwie chcieliśmy powitać hucznie i zabawowo. A gdzie lepiej to zrobić w tej części świata jak nie w Bangkoku? Obchody jak zwykle miały być gwarne. Do miasta zjechała cała masa turystów, hoteliki jak i cała Khao San Rd pękały w szwach. Jak co roku, Bangkok zaplanował szereg imprez pod gołym niebem w różnych częściach miasta. Zapowiadało się naprawdę wesoło. I było bardzo wesoło do godziny 22.
Mnóstwo warkoczyków na głowie
Wtedy to, w 6 punktach miasta, terroryści zdetonowali bomby. W wyniku ataku zginęły 2 osoby a ponad 30 zostało rannych, w tym kilkoro cudzoziemców. Po tych wydarzeniach na ulice wyszło wojsko. Włócząc się po mieście w tym czasie widzieliśmy jadące wozy pancerne wyładowane wojskiem ale sądziliśmy że to normalne procedury związane z zachowaniem bezpieczeństwa w mieście. Niestety, to nie było nic normalnego. Wszelkie obchody nowego roku zostały odwołane, a co gorsza cała Khao San Rd. została zamknięta. Turyści zaczęli bezradnie włóczyć się po okolicznych uliczkach nie bardzo wiedząc co ze sobą począć. Co raz wojsko lub policja namawiały ich do powrotu do hotelu ale nie wyjaśniając jaki jest tego powód spotykali się raczej z zimnym przyjęciem. My również włóczyliśmy się bez celu. Tuż po północy spotkaliśmy Gosię i Marka którzy z niedawno poznanym Darkiem również snuli się ulicami popijając ciepłe piwo. Razem, w miłej atmosferze przesiedzieliśmy na chodniku parę godzin. (jeśli to czytacie to podajcie namiary na siebie !) Mimo że nie widzieliśmy tej nocy prawie żadnych fajerwerków, możemy powiedzieć, że powitanie nowego roku było dość... wybuchowe. Co więcej, pierwszy raz problem światowego terroryzmu dotknął nas osobiście.
Co dalej...
Hm, to co najbardziej lubimy w niezależnym podróżowaniu to całkowita, lub prawie całkowita dowolność w podejmowaniu decyzji co do trasy jaką chce się pokonać. Często już w czasie trwania tej wyprawy zmienialiśmy plan. Czasem zmiany były trafione, czasem nie. Przed wyjazdem z Polski nie planowaliśmy wyjazdu do Birmy, ale plany są wszak po to aby je modyfikować. Zatem postanowiliśmy odwiedzić Birmę. Bez problemów w naszych paszportach zawitały birmańskie wizy. Pozostał jednak problem dostania się do tego kraju, a jako że wlecieć można tylko samolotem należało kupić tani bilet do Rangunu. Mieliśmy z tym trochę problemów i ostatecznie kupiliśmy je ale dopiero na 20 stycznia. Co zatem zamierzamy zrobić z pozostałym czasem? Zrezygnowaliśmy z obejrzenia Tajlandii - jest tu w okresie noworocznym zwyczajnie za tłoczno i postanowiliśmy pojechać do Malezji i Singapuru.