czwartek, 24 wrz 2009 Hengyang, Chiny
Zatoka Bengalska
Na miejsce docieramy dopiero po 18ej, czyli po 3 godzinach jazdy. Od razu kierujemy sie do hotelu WIN rekomendowanego przez przewodnik LP (przy glownej ulicy). Bierzemy pokoj (prosimy o zmiane poscieli bo chyba nie prana od zeszlego sezonu a zaslonki od 3 lat), rudere z lazienka po 3000 K/os, zrzucamy bagaze i biegniemy na plaze by wykapac sie w morzu. Jest nieco wzburzone, woda o tej porze roku nie jest przejrzysta ale jest ciepla i jest przyjemnie. Plaza jest prawie pusta, nie ma zadnych turystow a wszystkie hotele pobudowane nad brzegiem morza swieca pustkami badz sa pozamykane. Nie ma pieknego zachodu slonca, niebo jest zaslane chmurami a wieczorem jest ulewa.
Chaung Tha Beach to mala miejscowosc, pelna hoteli i znajdujaca sie nieopodal wioska, gdzie w pelni sezonu przyjezdza troche turystow zagranicznych i klasa srednia tego kraju. Mozna tu nurkowac, obejzec rafe, pojezdzic bryczkami konnymi po plazy i rozkoszowac owocami moza. Ceny niestety sa dosyc wysokie, w miejscowych restauracjach takie danie to 4000 - 5000 K.
Ktos nagabuje nas by isc do jego resturacji na kolacje, ale my chcemy isc do jakiejsc taniej, lokalnej garkuchni i same sobie cos wybrac. Inna osoba oferuje motor choc do centrum wsi jest tylko 10 minut na piechote. Wszedzie jest ciemno, istne ciemnosci egipskie i mozna sobie wybic zeby ale od czego mamy latarki. W centrum wioski jest kilka sklepow z pamiatkami, wiekszosc z muszelek, sklep spozywczy, apteka i jakies restauracje. Znajdujemy stragan przy ktorym zjadamy ryz z wazywami za 500 K/os.
Butelka piwa Mandaly kosztuje 1500 K.
Kiedy wracamy do hotelu wita nas niezwykly halas to szum generatora, mamy swiatlo i mozna ladowac baterie, umyc sie wody jest pod dostatkiem, niestety juz o polnocy swiatlo zostaje wylaczone za to komary zaczynaja swoje harce i prawie, ze nie da sie spac.
Internet jest ale b.wolny, cena od 400 - 600 K w zaleznosci od mejsca. raz nawet znalazlam skypa ale prawie ze nic nie bylo slychac.