czwartek, 24 wrz 2009 Hengyang, Chiny
kuchnia na statku
Dzis mamy bardzo wczesna pobudke i mila niespodzianke. Szef hotelu zaprosil nas na sniadanie. Na ostatnim pietrze jest jadalnia a sniadanie to szwedzki stol: dania lokalne i kontynentalne. Wybor jest prost niesamowity. Mimo wczesnej pory wszystko juz jest przygotowane dla gosci hotelu.
Nasz statek (jest to jednostka nalezaca do rzadu) ma odplynac o 7ej, spieszymy sie, by byc tam juz pol godziny wczesniej. Przystan jest b.blisko hotelu (w zaleznosci od poziomu wodu statek odplywa z roznych miejsc). Na poklad wchodzimy po waskiej desce i ktos z zalogi mowiacy po ang. prowadzi nas na nasze miejsca (sa ponumerowane) znajdujace sie na srodkowym pokladzie. Miejsce jest male, wielkosci maty do spania. A poklad jest metalowy wiec bez maty lub koca nie da rady siedziec ani spac. Pasazerow jest juz cala masa i wszystkie oczy sa skierowane na nas. Siadamy na plecakach, ale po chwili ide na poszukiwanie czegos do lezenia i udaje mi sie pozyczyc na czas rejsu bambusowa mate od jednego z marynarzy. Ja plyne tylko do Katha (8.5 h), ale Helena az do Mandalay i jej podroz bedzie trwala ok.34 h. Musi wiec na czyms siedziec i spac noca.
Krajobraz jest ciekawy, najladniejszy przed miescina Shwegu, gdzie zaczyna sie wawoz, rzeka zweza sie a niewysokie gory wystaja wprost z Irrawadi. Widoki sa przepiekne. Na jednej ze skal wykuto przepiekna swiatynie buddyjska. Woda jest pelna wirow i niesie ze soba liczne klody drzewa. Czasami mozna tu tez dostrzec delfiny slodkowodne, trzeba miec jednak sporo szczescia bo zostalo ich juz tylko podobno 37 sztuk. Ja widzialam je na Mekongu w Kambodzy kolo Kratie.
Pasazerowie maja cale kosze z jedzeniem i praktycznie caly czas jedza a potem spia. Niektore kobiety myja sie woda z beczki w specjalnym pomieszczeniu i wcale to niezly pomysl przy tym skwarze.
Moj aparat fotograficzny jest caly czas w ruchu.
Po ok. 4h zawijamy do przystani w Shwegu. Czeka tu sporo pasazerow a kiedy nasz statek dobija do specjalnej platformy ludzie wspinaja sie przez burty na poklady by zajac sobie jakies miejsce wcale nie czekajac na zatrzymanie sie jednostki. Miejsc prawie juz nie ma, ale jakos kazdy gdzies tam sie plasuje i znajduje w koncu kawalek wolnego pokladu dla siebie.
Na gornym pokladzie jest wiatr i nie ma tej duchoty co w dolnych partiach statku. Tu z koleii swieci slonce i mozna siedziec tylko pod jakas rozlozona plandeka.
Na dolnym pokladzie jest kuchnia i psedo resturacja. Kilku kucharzy od rana przygotowywuje posilki. Jest tez maly stragan z napojami, papierosami, betelem i salatkami. Wszystko pomyslane, by pasazerowie nie chodzili glodni. W zasadzie kazdy ma ze soba prowiant i to sporo a gdy statek sie zatrzymuje, wpadaja sprzedawcy. Jest tez czas by skoczyc na brzeg i cos sobie kupic.