czwartek, 24 wrz 2009 Hengyang, Chiny
ta kobieta ze swoim dzieckiem wolala siedziec na podlodze
Za bilet placimy tylko 3000 K/os, wreszcie bez szarpania sie i dyskusji, dostajemy ostatnie miejsca (najgorsze) w autobusie-rzechu i kolo 11ej odjezdzamy (210 km). Ta 6-o godzinna podroz na pewno dlugo bedziemy pamietac. Do dzis nie mozemy siedziec na twardym, jestesmy poobijane a nasze kregoslupy tez daja sie we znaki. Rzucalo nami niemilosiernie, kierowca jechal jak szalony po drodze ?pralce, waskiej i pelnej dziur.
A pasazerowie, w wiekszosci meszczyzni caly czas zuli tak powszechna tu narkotyczna mieszanke liscia rosliny betel posmarowanego palonym wapnem w ktory wklada sie gorzki orzech rosliny areca dodaje odrobine tytoniu i cala mieszanke skrapia cytryna. Potem spluwali sobie ta wydzieline do woreczka i trzymali to az skonczyli zucie. Wygladalo to niczym krew i gdy na to patrzylam to zbieralo mi sie na wymioty. W Chinach pewnie by pluli na podloge, dobrze, ze tu choc magazynuja to w woreczkach.
Za oknem mialysmy caly czas ten sam krajobraz bardzo przypominajacy mi afrykanska sawanne albo krajobrazy z Kambodzy. Upal i kurz daja sie wszystkim mocno we znaki choc okna sa pootwierane i mamy przewiew.
Droga w kilku miejscach jest remontowana a wyglada to tak: kilku facetow siedzi na ziemi i tlucze mlotkiem lub kilofem kamienie na drobne kawalki ( w bardzo wolnym tempie) a kobiety zasypuja nimi dziury na drodze. Gdy mijaja sie 2 pojazdy to najczesciej jeden z nich musi zjechac na pobocze, bowiem szosa jest za waska by pomiescic 2 auta.
Zatrzymujemy sie tez na stacji benzynowej ktora wyglada jak maly sklepik.
nasz autobus
butelki po wodzie mineralnej lub coli i innych napojach sa napelnione benzyna i ustawione na drewnianym regale przy drodze.
Nasz kierowca tloczyl benzyne do baku z wielkiej beczki za pomoca recznej korbki. 1l benzyny kosztuje 800 K.
Kolo 17ej podjezdzamy na MONYWA BUS STATION, gdzie od razu otoczone jestesmy wlascicielami rykszy (trishaw)i i kierowcami malenkich taksowek (blue taksi, male polciezaroweczki). Ceny za przejazd do hotelu zaczynaja sie od 1000 K/os ale jakich sprytny kierowca po cichu proponuje przejazd za 300 K/os.
Dzielnica tanich hoteli jest w odleglosci 2-3 km od tego dworca. Sprawdzamy kilka hoteli z LP, wszedzie chca po 6 $/os (ze sniadaniem i nie chca negocjowac) a w hotelu Royal jest nawet pelne oblozenie. Wyglada na to, ze jest tu jednak sporo turystow nawet o tej porze roku.
Po negocjacjach wynajmujemy pokoj z lazienka w hotelu E.T. Mial byc 3 os, ale akurat jest zajety, mamy 2 dwojki po 4 $/os ze sniadaniem. Hotel jest czysty, cielpa zimna i ciepla woda i prad na okraglo. Obsluga jest mila i pomocna.
Przed hotelem taksiarze proponuja wymiane pieniedzy: 1$ - 1050 lub 1080 K. Wyglada na to, ze nie dostanie sie nigdzie 1200 K za 1$. Chcialam wymienic chinskie yuany ale nie ma mowy choc ponoc sporo Chinczykow przyjezdza do tego kraju.
Wieczorem odbywamy spacer na nocny bazar zanjdujacy sie w okolicach wiezy zegarowej. Jest tu mnostwo straganow z chinskimi towarami, z odzieza ale nam chodzi glownie o jedzenie. Sa liczne stragany z miejscowa i indyjska kuchnia po niskich cenach. Jedzenie jest swieze i bardzo mi smakowalo.
Brak tu pamiatek.