czwartek, 24 wrz 2009 Hengyang, Chiny
dzieci ze szkoly katolickiej
W niedziele rano jade ryksza (6 Tk) zobaczyc bardzo ciekawy tu kosciol katolicki, ktorego wieza zostala zbudowana w stylu muzulmanskim. Pracuje tu wloski ksiadz juz od 30 lat a od 50 lat jest w tym kraju. Akurat jedzie wlasnym transportem do Khulna w ta sama strone co ja i chetnie by mnie zabral, niestety wiezie jakis sprzet grajacy i nie ma miejsca. Ale nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo bo dzieki temu zahaczam o pobliska szkole misyjna i moge spotkac sie z dzieciakami i porobic im zdjec.
Po tej wizycie i po rozmowach z okolicznymi mieszkancami wracam do hotelu, zabieram bagaz i przeprawiam sie na druga strone rzeki lodzia (2 Tk) i od razu mam tez autobus do Khulna (47 Tk, 40 km).
W Khulna mialam sie przesiasc i jechac dalej do Bagerhat ale w autobusie czuje, ze nie dam rady i musze sie zatrzymac w tym miescie. Nie mam sily, kreci mi sie w glowie i mam dreszcze.
Zaraz po przyjezdzie na dworzec, biore ryksze i jade do centrum. Znowu hotele podane w LP juz nie istnieja, znajduje jakis inny SUNKING RESIDENTIAL HOTEL, raczej obskurny, nie mam juz sily szukac. Biore 2os. pokoj z lazienka i wiatrakiem za 150 Tk i padam do lozka. Jest jedynka za 100 Tk ale to juz istna nora.
Spie cala niedziele i noc, pocac sie i drzac z zimna a w dostawie pradu sa przerwy, wiec wiatrak dziala z przerwami. Z ulicy dochodzi straszny halas, na przeciwko jest jakis park i chyba odbywaja sie tam jakies wiece czy zgromadzenia.
kosciol katolicki
Ktos ciagle gada przez megafon ale ja niewiele slysze, spie w zatyczkach.
A rano wcale nie jest mi lepiej i decyduje sie poszukac jakiegos lekarza. Trafiam do pobliskiego szpitala, gdzie personel mowi po angielsku i dostaje cala mase lekow. Najprawdopodobnie zatrulam sie woda z kranu podawana wszedzie w knajpach lub owocami jedzonymi na ulicy jeszcze w stolicy. A moze to byl sok z trzciny cukrowej? Sama nie wiem.
Jeszcze we wtorek rano nie czuje zadnej poprawy, dopiero po poludniu udaje mi sie wstac z lozka i pospacerowac po okolicy, odwiedzic bazar z materialami, ktory wyglada jak z basni i zjesc cos konkretnego. Widze, ze wracaja mi sily bo wraca apetyt.
Na dole obok podaja swietne baranie szaszlyki (20 Tk) i dahl. Ale ten dhal je sie tu zupelnie inaczej: polewa sie go na plaski talerzyk na ktorym juz sa pokrojone ugotowane ziemnaki, jajko, cebula, zielony ogorek i przyprawy (20 Tk). Jest to b.smaczna i ostra kombinacja i nazywa sie CHATPOTI.
W sumie stracilam prawie 3 dni ale niestety nie bylam w stanie kiwnac palcem, ani czytac ani pisac. Moglam tylko spac. Takiego zatrucia jeszcze nie mialam. A moze to wcale nie bylo zatrucie.
Przy kupnie wody pitnej butelkowanej nalezy zwrocic uwage, aby byla wolna od arszeniku (ARSENIC FREE) z ktorym tu jest spory problem. Butelka takiej dobrej wody 1.5l kosztuje 20 Tk i mozna ja wszedzie dostac.
A dzis tzn. w srode wybralam sie juz na wycieczke do pobliskiego Bagerhat ale o tym napisze juz w nastepnej relacji. Ktos w sklepie komputerowym obok udostepni mi grzecznosciowo komputer i musze zaraz tam leciec.