czwartek, 24 wrz 2009 Hengyang, Chiny
odbijamy od nabrzeza
Parowiec, jak z innej epoki, jak z ksiazek M.Twaina, przybywa nieco opozniony.Plynie az z Mongla.
Na pokladach nie ma nawet miejsca by usiasc, kieruje sie wiec na poklad pierwszej klasy i za zezwoleniem stewardow ukladam na miekkiej sofie. Pozwalaja mi tu zostac na noc. To nawet lepsze niz lozko w kabinie. Ten parowiec zostal zbudowany w 1938 r. i oprocz tego sa jeszcze trzy inne obslugujace ta trase.
Wyplywamy kolo 6.30 i ku mojemu zdziwieniu kierujemy sie znowu do Chandpur. W sumie jest mi to obojetne, mam przeciez czas i te kilka godzin nie ma znaczenia. Na pokladzie pierwszej klasy jest 8 kabin i 6 z nich zajmuje duza rodzina, ktorej czesc przybyla z USA. Zachowuja sie b.glosno, dzieci lataja po calym pokladzie strasznie halasujac.
Stewardzi zapraszaja mnie na kolacje i zamawiam najdrozsza w tym kraju, jaka mi bylo dane jesc: ryz, kurczak, warzywa w curry i dhal. Place za nia 80 Tk. A potem od razu usypiam, jestm padnieta. Budze sie po 6ej kiedy wszyscy jeszcze spia. Stewardzi pod stolami lub na pokladzie.
Na zewantrz mnostwo lodzi rybackich a na rzece unosi sie mgla. Slonce wstaje tu pozno. W pewnym momencie przychodzi do mnie kapitan statku i zaprasza na mostek. Jest b.sympatyczny, oczywiscie wypytuje mnie o wszystko i dlaczego nie mam kabiny. Pokazuje mi ksiege gosci, jest tam wpis jakiekgos turysty z PL z lutego tego roku. Ja rowniez dodaje swoj wpis.
Dopiero o 9.30 dobijamy do brzegu w Dace. Ruch w porcie jest niesamowity, trudno mi znalezc riksze, wiekszosc zajeta, zaladowana jest owocami, ktore przybywaja tu z roznych krajow. W koncu znajduje jakiegos mlodego chlopaka, on nie bardzo orientuje sie gdzie jest moj hotel i musi po drodze pytac sie o kierunek. W sumie hotel Baytus Samir Int. w ktorym nocowalam poprzednio nie jest daleko. Docieramy tam po 40 minutach a to z powodu tych strasznych korkow. Na wielu skrzyzowaniach ruchem kieruja policjanci ale czy to cos daje? Panuje tu niewyobrazalny chaos i zamet i do tego ten straszny halas.