czwartek, 24 wrz 2009 Hengyang, Chiny
przeprawa na druga strone do autobusu celem udania sie do Bagherhat
Bagerhat, ktore jest oddalone tylko o ok 30 km od Khulna mozna zwiedzic wcale tam nie nocujac. Ja wlasnie pojechalam z Khulny. Autobusy odjezdzaja z dworca autobusowego Rufsha, ktory znajduje sie po drugiej stronie rzeki. Przez rzeke mozna przeplynac drewniana lodzia (2 Tk) i odplywaja one co chwile, jak tylko zapelni sie lodz. Tu wsiadam do autobusu (30 Tk) i po 45 min. wysiadam pod meczetem Shait Gumbad z 1459 r. Jest to jeden z najwiekszych i najznakomitszych w tym kraju, w srodku jest 77 kolumn. Wstep do obiektu kosztuje 100 Tk i jest tu rowniez male muzeum, uwazam, ze dosyc ciekawe. Oprocz tego w okolicy sa jeszcze 3 male meczety, zaniedbane i malo kto je zwiedza. Ale dzieki temu, ze nie ma tu turystow te miejsca maja swoj urok. Nie placi sie juz zadnego wstepu. Idac do osatniego z nich napotykam grupke chlopcow, ktorzy chetnie wskazuja mi do niego droge. Przy okazji moge troche podejrzec zycia na wsi.
Nie jade juz do Bagerhat, wracam do Kuhlna i tym razem wysiadam na centralnym dworcu autobusowym. Tu lapie mnie potworna ulewa wiec chowam sie do jakiejs garkuchni, gdzie zamawiam rybe z warzywami (30 Tk) ale bez ryzu, wiec od razu jest poruszenie. Gdy jem, kolo mojego stolika robi sie coraz wiekszy tlumek gapiow. Gdyby mogli to wsadziliby glowy do talerza. Nie moga pojac jak to mozna jesc bez ryzu i co chwile ktos mi chce przyniesc porcje. A ja wcale mnie jestem az tak glodna i ta porcja w zupelnosci mi wystarczy.Wracam do hotelu ryksza (20 Tk), jedzie sie prawie pol godziny i szykuje sie wlasnie pojsc do sklepu ze sprzetem komputerowym by skorzystac z internetu.
Facet, ktory udostepnil mi komputer jeszcze owego wieczoru nie dosc, ze nie wzial ode mnie zadnej forsy to jeszcze mnie zaprosil do domu rodzinnego na kolacje.
wnetrze
Jest juz pozno i wcale nie mam ochoty jechac ale on tak nalega, ze odmowa nie wchodzi w rachube. Wraz z jego 2 wspolpracownikami jedziemy rikszami dosyc daleko za miasto. Dom rodzinny mojego gospodarza jest okazaly, zamieszkuja go rodzice i 3 siostry w tym jedna zamezna z coreczka. Wszyscy juz czekaja na moj przyjazd bo dla nich wizyta kogos z zagranicy to nieslychany zaszczyt. Nie wspomne juz, ze rodzina liczyla na moja pomoc w zalatwieniu chlopakowi pracy w Polsce.
Wszyscy mowia po angielsku, mniej lub wiecej ale mozna sie dogadac. Najpierw jest herbata z mlekiem i ciasto oraz mango. Tak jak juz wczesniej wspominalam owoc mango dochodzi tu nawet do 1k i jest b.soczysty i slodki. Nie ma porownania z tym co mozna kupic w Europie.
Czekajac na kolacje, ktora szykuja siostry rozmawiam z ojciem i podziwiam jego meble z bambusa. Produkuje fotele bujane, szafki, stoliki i rozne wieszaki. Jeden z synow ma sklep w miescie, gdzie sprzedaja te wyroby. Gdyby ktos byl zainteresowany handlem takimi meblami to moge podac kontakt. Wydaje mi sie, ze takie meble mialyby u nas w kraju nieslychane wziecie. Tu sa b.tanie i tak np: fotel bujany kosztuje 1600 Tk. Robie tez cala sesje zdjec, ktore nastepnego dnia obiecuje przyniesc mu do zakladu.
Kolacja jest bardzo pozno, juz prawie o polnocy ale to czekanie oplacilo sie: 3 rodzaje ryby (ryba to narodowe danie), ryz i dhal. Rodzina zaprasza mnie serdecznie bym do nich jeszcze kiedys przyjechala.
Goscinnosc tych ludzi jest taka jak Iranczykow albo i wieksza, jestem na prawde b. mile zaskoczona.
Gospodarz odwozi mnie baby taxi do hotelu, choc poczatkowo mamy problemy ze znalezieniem jakiegokolwiek transportu o tak poznej godzinie. Wlasciciel hotelu czeka juz przed wejsciem i ma nietega mine ale mam to w nosie, jego goscie poprzedniej nocy szumowali i lazili do 2ej w nocy i ja tez nie moglam przez nich spac.