czwartek, 24 wrz 2009 Hengyang, Chiny
wielu wiernych modli sie przy tym 'lezacym' Buddzie
Nastepny dzien jest pochmurny i lekko deszczowy. Zwiedzamy swiatynie buddyjaska WAT PHATRATHAP DOI SUTHAP RAJVORAVIHARA zanjdujaca sie 13 km od miasta. Wstep kosztuje 30 B, nie ma tlumow jest cisza i spokoj. Jak wszedzie, tak i tu mnostwo straganow z pamiatkami i restauracji z dobrym jedzeniem. Kuchnia tajska jest bardzo smaczna - przewaza w niej makaron i ryz oraz owoce morza. A swiezych owocow (i sokow) tez mozna sie tu najesc do woli, mnie sa one dobrze znane z Chin.
Swiatynia powstala w XVI w. I prowadzi do niej 306 schodow. Na srodku kompleksu miesci sie slynna zlota pagoda o wysokosci 79 stop.
Niedaleko stad jest kilka wiosek, niestety juz bardzo turystycznych, ktorych mieszkancy zyja wlasnie dzieki turystyce. W jednej z nich Doi Suthep zwiedzamy malenkie muzeum etnograficzne (wstep 10 B) i malenki wodospad (10 B).
W strumieniach deszczu wracamy do domu a wieczorem znowu spotykamy sie z Piotrem. Tym razem Borys proponuje piwo w lokalnej restauracji niedaleko swojego domu. Przychodza tu na dobre jedzenie i piwo okoliczni mieszkancy. Piwo CHEERS jest tu duzo tansze (3 duze butelki = 135 B) i pije je sie z lodem. Lod podawany jest do stolika we wiaderku. Kelnerki co chwila nalewaja piwo do szklanek i uzupelniaja je lodem. Caly czas sie zastanawiam co jest grane, kiedy okazalo sie, ze lod jest platny - wiaderko 24 B.
W lokalu jest dosyc glosno, jest tu tez bowiem muzyka na zywo, wiec postanawiamy sie wyniesc.
Impreze konczymy w pokoju Borysa robiac zakupy po drodze w malym Tesco.