poniedziałek, 4 lut 2008 Guangzhou, Chiny
Autobus Dali Kunming. Yunnan Province. China.
Podrozują z nami dwaj mnisi. Na poczatek czestuja nas jabłkami. Ciagle zerkaja i usmiechaja sie, ale siedzimy w zbyt duzej odleglosci by ich poznac. Postoj daje nam mozliwosc rozmowy. Zaczynaja od wymiany numerow telefonow. Starszy (26 lat) wrecza nam wizytowke, wiec rewanzujemy sie swoja. Mlodszy zapisuje. Notesik nowka, kupiony specjalnie na te okazje. Moze to nawet ich pierwszy wyjazd poza swoja okolice? Niestety nie mowia po angielsku, wiec nasza wzajemna ciekawosc nie zostaje w pełni zaspokojona. Ba, nawet z chinskim maja problem. Chinka siedzaca obok miala duzy problem by zrozumiec ich dialekt. W autobusie przesiadamy sie tak, ze jeden z nich siada z Rafalem a drugi ze mna. Rafal swoja lamana chinszczyzna dowiaduje sie wiecej. Mieszkaja daleko w klasztorze w Syczuanie, przy tybetanskiej granicy na wysokosci 5000 m n.p.m. Ogladamy zdjecia. Pieknie tam jest. Zaprosili nas do siebie, wiec po powrocie z Laosu chcemy tam pojechac. Problem w tym, ze jak na razie zarowno Tybet jak i zachodni Syczuan są zamkniete dla turystow i tak na prawde nikt nie wie kiedy rzad chinski zmieni zdanie. Dostajemy swiete obrazki, sznureczki do noszenia na szyi i zdjecie jednego z nich przed klasztorem. Prawdopodobnie jestesmy jednymi z pierwszych, o ile nie pierwszymi bialymi jakich widzieli. Ilosc włosow na naszych rekach wciaz ich dziwi. Dotykaja i nie moga uwierzyc...
wiecej na naszej stronie www.wpodrozy.com