poniedziałek, 4 lut 2008 Guangzhou, Chiny
Jak szalec to szalec, bierzemy motochinskie skutery na dwa dni i jedziemy do oddalonego o okolo 60 km Muang Sing. Z opisu przewodnika w LP mozna sie dowiedziec ze w miescie jest sporo kolonialnej francuskiej architektury, a takze mieszanki laoskiego; francuskiego stylu w budownictwie. Trzeba niemalo wyobrazni aby dostrzec tu francuskie kolonialne budynki, zwlaszcza po pobycie w Luang Prabang. Szukamy. Francuskie koszary upsss, 2 budynki wygldajace jak nasze polskie stodoly przy dworach ; fakt dachowka ladna. Ok, to teraz francusko laoski styl architekoniczny ; budynek muzeum mozna do niego chyba zaliczyc. Zdecydowanie jednak autora przewodnka poniosla fanazja, a moze skorzystal z jakiegos gotowca i nigdy sie tu nie pofatygowal? Szukanie tych perelek budownictwa nie jest trudne bo we wsi jest 100 budynkow, wiekszosc z nich to chinskie wille w stylu rococo. W niektorych gestchausy jakos nie mamy ochoty goscic u chinczykow... ani zgrywac ksiezniczki arabelki w tych ich nowobogackich palacach (takie cyganskie wille pod Poznaniem, i nawet prawie takie same lwy przed domem) Udaje nma sie znalesc idealne miejsce bambusowe bungalow z widokiem na ogrod... to sie nam udalo.
O poszukiwaniach mniejszosci etnicznych i złapanej gumie przeczytacie na www.wpodrozy.com tam tez wiecej zdjec.