poniedziałek, 4 lut 2008 Guangzhou, Chiny
po raz pierwszy dorwala mnie choroba morska, byl sztorm, trzymalem sie dzielnie i prawie juz u celu...czarna reklamowka byla pod reka... z promu wyszedlem podobno zielony.
tiomany takie sobie...duty free...brudne plaze... wyspa ma swoja swietnosc juz dawno za soba...wszystko sie wali... a miejscowi leniwie siedza...przewrocilo sie niech lezy jak spiewaly elektryczne gitary...
atrakcja wyspy sa malpy, na szczescie plochliwe wiec nic nikomu nie podkradaja tylko jak sie wkurza to ... wredne malpy leja na ciebie z drzewa na szczescie malo celnie:) heh
monkey beach - piekne miejsce... ladna plaza... ale BRUDNA, a do tego okazalo sie ze pchly piaskowe zyja tu na prawde... takie cos co wypelza z piasku jest przezroczyste i gryzie jak komar...ucieklismy
ale ale znalazlem przypadkiem czerwcowy magazy PANI ...babska gazete przeczytalem od deski do deski nie mogac sie nadziwic... nie nadazylem tez ktore dziecko jest ktorej wielkiej polskiej gwiazdy... w tym chyba tylko malgorzata domagalik sie orientuje... choc i ona pewnie sie gubi.