poniedziałek, 4 lut 2008 Guangzhou, Chiny
tendzien to wylacznie pedalowanie z uroczego chengyang do jednego z tych bezplciowych miasteczek chinskiej prowincji. musze przypilnowac rafala zeby zrobil zdjecie, ochydne sklepy, rozkopane ulice, wiejko miasteczkowe zycie gdzie nikt nie mysli o estetyce wylacznie funkcjonalizm. wszytko moze sie przydac , jedna wielka graciarnia...
bezplciowo ale zatrzymujemy sie w pierwszym hotelu na szczescie czysty pokoj to lubie w chinach ze wiekszosc hoteli jest tu przyzwoita, kafelki ktore sa sliskie i trzeba uwazac ale latwo je utrzymac w czystosci. duze lozka, czysta posciel, tv ktorego nigdy nie wlanczamy, recepcjonistka mowiaca tylko po chinsku, ciepla woda pod prysznicem - RAJ. oczywiscie mebelki sa przypadkowe a najlepiej jak kazdy bedzie z innej parafii... padamy, resztkami sil idziemy cos zjesc, kupujemy duzo plynow i wrcamy do pokoju...