No to ruszamy, po wątpliwie przespanej nocy zaczynamy naszą przygodę. Ja jak to zwykle rano tempo wszystkiego mam żółwie, a Monia już jest gotowa wsadzać babeczki do piekarnika, bo przecież nie ma co liczyć na żarcie w samolocie. No cóż, ja narzekać nie będę ;)
O 10 jesteśmy na Okęciu, jak się okazało kolejka do odprawy jest dłuuuga. Zgadnijcie kto trafił na sam jej koniec? No właśnie... Przed nami ekipa raczej doświadczonych backpackersów, na plecakach wszywki z Birmy, Kambodży, generalnie cały przegląd Azji Płd-Wsch. Ale Wietnamu brak. Pozostaje nam przetrzeć ten szlak. No i nasza kolej... pani lekko zdenerwowana dzwoni i tłumaczy komuś, że nie ma już miejsc w samolocie. Po dosyć nerwowych kilku minutach zostajemy umieszczeni w klasie Biznes. Po raz kolejny dnia dzisiejszego - narzekać nie będziemy.
Lot mija sprawnie i szybko, wszystkie wyjścia i wejścia do samolotu mamy z rękawa. To dobrze bo przecież kto bierze ze sobą zimowe kurtki na taką podróż. Teraz kilka godzin na lotnisku i nasz pierwszy cel podróży - Hanoi i Nowy Chiński Rok.