Dzień zaczynamy o 7 rano. W miarę sprawnie się zbieramy i idziemy do wcześniej upatrzonej piekarni (ABC Bakery) kupić sobie coś na drogę. Już w drodze powrotnej łapie nas nasza hotelikowa właścicielka, iż Pan wycieczka już na nas czeka. Chyba pierwszy raz działa to w tą stronę, normalnie zawsze trzeba cieciować po pół godziny minimum w lobby.
Nadszedł dzień pożegnania się z wyspami Con Dao. Dzień zaczął się jak zwykle wietrznie i pochmurno, więc nie było nam jakoś bardzo szkoda. Po krótkim rozliczeniu się na naszym kampingu i pożegnaniu jedziemy busem na lotnisko. Lotnisko to dużo powiedziane. Dwa stoiska check-in, za którymi bagaże jadą wprost na pakę pick-up'a.
Wreszcie rano przywitało nas dawno niewidziane słońce! Przez to bardzo szybko zebraliśmy się i podjęliśmy decyzję że mimo, iż warunki nie są idealne (wieje spory wiatr) jedziemy posnorkować! W drodze do PN kupiliśmy bilety, które tym razem były na terenie parku skwapliwie sprawdzane dwukrotnie.
Nasze nadzieje na słoneczny dzień rozwiała poranna ulewa. Cóż, już przyzwyczailiśmy się do wyspy zasnutej chmurami. Szybki rzut oka na mapę i decydujemy się wybrać na zachodnią stronę wyspy (gdzie znajduje się przystań promowa). Planowaliśmy ją odwiedzić podczas zachodu słońca ale z wiadomych przyczyn stwierdziliśmy, iż raczej nie będzie to możliwe. Tak więc jak tylko poranny deszcz się skończył wsiedliśmy na skuter i ruszyliśmy przed siebie.
No i oczywiście Nasze plany nie wypaliły. Francuskiej parze przełożyli lot na dziś i niestety nie popłynęliśmy na wyspę. W związku z tym (pogoda dalej słaba) poszliśmy na treking co okazało się świetnym pomysłem bo było ciężko a co by było gdyby jeszcze słońce prażyło niemiłosiernie. Tak więc koło 10 byliśmy w kwaterze Parku Narodowego i po zakupie biletów wstępu i kilku uwagach, jakie otrzymaliśmy, ruszyliśmy na szlak.
Już w czwartek 21-go wieczorem zaczęło padać. Padało całą noc i poranek. W związku z tym prądu też nie było. No więc skoro snorkowanie nie wchodzi w grę a wycieczkę po terenie parku narodowego też wolelibyśmy w słońcu, decydujemy się wynająć skuter i troszkę poszwędać się po wyspie (ruch jest naprawdę niewielki więc to dobre miejsce na naukę jazdy).
Dwudziestego rano spakowaliśmy się i z uśmiechem na ustach opuściliśmy hotel który okazał się porażką. Na lotnisku jak to my byliśmy sporo wcześniej a wszystko szło bardzo sprawnie więc mieliśmy sporo czasu na pooglądanie ściągniętych zaległości serialowych :) Lot okazał się być ekstremalnie krótki - wystartowaliśmy o 12.15 a już 12.45 chwiejąc się wylądowaliśmy na Con Dao.
Nadrabiamy zaległości, To były ciężkie dwie doby. Na 17 lutego mieliśmy umówiony transport busem na trasie Hoi An -> Nha Trang -> Sajgon, na godzinę 17. Tak więc na ten dzień już nic specjalnego nie planowaliśmy. Poszlalaliśmy się trochę chłonąc uroki Hoi An, posiedzieliśmy w knajpie nad rzeką, i tak doczekaliśmy godziny transportu.
Siódma rano, znów leje. Kilka niemiłych słów nasuwa nam się na usta. Jednak już po śniadaniu robi się tylko lepiej. Łapiemy za aparaty i ruszamy na starówkę. Niektóre z domów można swobodnie odwiedzać. By to zrobić kupujemy wejściówki - po pięć na głowę. Nasz pierwszy cel to jedyny na świecie zadaszony most japoński, który został wybudowany, by połączyć dzielnicę chińską i japońską.
Wreszcie budzą nas nie mgły a piękna słoneczna pogoda. Jakie szczęście, iż Francuzi nauczyli Wietnamczyków piec bagietki. Pozwala nam to na śniadania ze świeżym i chrupiącym pieczywem. Ciuchy nam się powoli kończą więc oddajemy sporą już siatkę do pralni. Całe 1$ za 1kg prania. W recepcji zmieniła się pani i usilnie namawia mnie na garnitur na miarę.
Po wczorajszym maratonie po Hue padliśmy jak muchy. Budzik dzwoniący o 7:30 (na szczęście już się przestawiliśmy na wietnamską strefę czasową) mamy ochotę rozbić o ziemię. Ale trzeba wstawać. Dziś dzień wyprawy z Hue do Hoi An. Wynajęliśmy dwóch prywatnych kierowców. Będziemy jechać na motorach przez góry. Przed 9 wyjeżdzamy z miasta, ruch jest jak zwykle duży, choć z perspektywy motoru nie wygląda to już tak strasznie jak na piechotę.
Witamy po przerwie. Niektórzy już zdążyli wyrazić swoje niezadowolenie z braku wpisu, byliśmy jednak tak zmęczeni podróżą, że popadaliśmy jak muchy. A więc tak. Po 22 załadowaliśmy się do pociągu (pani co ciekawe wpuszczała na peron tylko z biletem). Wsiadamy, 6 leżanek w przedziale, twarde jak deska ale damy radę.
Budzik znów obudził nas o nieludzkiej porze. Zebraliśmy się na szybko i już po 8 byliśmy po śniadaniu czekając na transport. Pojawił się po nas młody chłopak z łamanym angielskim. Przez godzinę krążymy po Hanoi i zbieramy coraz to kolejnych ludzi (Amerykanie, Niemcy, Francuzi, Australijczycy).
Wstajemy dość późno a i tak jest ciężko. W końcu w Polsce jest 2 w nocy. Na śniadaniu Nasz uśmiechnięty recepcjonista okazał się też być kucharzem. Po zjedzeniu jajek pod rożnymi postaciami wyruszamy na zwiedzanie największych zabytków Hanoi. Pogoda niestety dalej nas nie rozpieszcza.
Podróż z Moskwy do Hanoi upłynęła nam o dziwo znośnie. Już niestety nie klasa biznes, ale komfort samolotu był dość poprawny. Obejrzeliśmy sobie po filmie i nawet udało nam się przespać kilka godzin. Obudził nas wschód słońca gdzieś na wysokości Birmy. O godzinie 9 czasu lokalnego byliśmy już na lotnisku w Hanoi, witając Chiński Nowy Rok.
No to ruszamy, po wątpliwie przespanej nocy zaczynamy naszą przygodę. Ja jak to zwykle rano tempo wszystkiego mam żółwie, a Monia już jest gotowa wsadzać babeczki do piekarnika, bo przecież nie ma co liczyć na żarcie w samolocie. No cóż, ja narzekać nie będę ;) O 10 jesteśmy na Okęciu, jak się okazało kolejka do odprawy jest dłuuuga.
ostatni wpis: | 28 lut 2013 (11 lat temu) |
pierwszy wpis: | 9 lut 2013 (11 lat temu) |
liczba tekstów: | 16 |
liczba zdjęć: | 156 |
liczba komentarzy: | 10 |
odwiedzone kraje: | 3 |
odwiedzone miejscowości: | 10 |
strona jest częścią portalu transazja.pl
© 2004-2024 transazja.pl
transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.