środa, 21 lut 2007 Sana, Jemen
Na obrzeżach Hadibu zdarzały się malownicze widoki
Samolot na Sokotrę wylatywał o 5 rano w piątek. Linie lotnicze "Yemenia" nakazują w regulaminie stawienie się do odprawy dwie godziny przed odlotem samolotu krajowego, więc już o 3 byliśmy na lotnisku i... było to zupełne nieporozumienie. Szybko przeszliśmy kolejne etapy odprawy i przez ponad 1,5 godziny, zaspani, musieliśmy bezczynnie czekać na odlot. Stąd porada dla osób, które chciałyby skorzystać z tego połączenia: wystarczy być 45 minut przed startem samolotu.
Podczas lotu był komplet pasażerów, wśród nich wielu obcokrajowców, przede wszystkim Włochów, ale też Francuzi i Hiszpanie. No i nasza piątka, jako że wybraliśmy się na tę wycieczkę razem z wszystkimi polskimi współlokatorami naszego mieszkania. Lot nie był bezpośredni, mieliśmy międzylądowanie w Al-Mukalli, gdzie wysiadło sporo obcokrajowców, prawdopodobnie wybierających się do Wadi Hadramawt (Al-Mukalla jest stolicą prowincji Hadramawt). Na ich miejsce wsiedli już tylko Arabowie-Sokotryjczycy, zwożący na swoją odciętą od świata wyspę różne dziwne rzeczy, o czym przekonaliśmy się podczas oczekiwania na nasz bagaż na lotnisku docelowym.
O 7.45 wylądowaliśmy na Sokotrze. Lądowanie było dość zaskakujące, ponieważ pas do lądowania zaczynał się 10 metrów od morza i ciągnął wgłąb lądu. Nie widzieliśmy tego z naszego okna w samolocie i podczas obniżania lotu obawialiśmy się, że wylądujemy w Oceanie Indyjskim...
Na plaży w Hadibu
Po wyjściu z samolotu doznaliśmy szoku temperaturowego, koszulki kleiły nam się do ciał, a podczas oczekiwania na bagaż w zatłoczonej i ciasnej hali pot lał się z nas litrami. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że takich temperatur nie było nawet na Tihamie, a tutaj w dodatku była dopiero 8 rano... Samo lotnisko mimo, że jest dość nowe, jest bardzo kiepsko przystosowane do sprawnej obsługi podróżnych. Ponad godzinę musieliśmy czekać na nasze bagaże, obserwując, co też Sokotryjczycy sprowadzają ze stałego lądu. A było co oglądać: wielkie, plastikowe miski, nieco już przerdzewiałe drzwi do samochodu, inne części samochodowe...
Od razu, kiedy oczekiwaliśmy na bagaż, "zapoznał się" z nami przyszły kierowca i pseudo-przewodnik, główne źródło naszych stresów podczas najbliższego tygodnia. Za 1000 rijali zabrał nas samochodem terenowym (tylko takie jeżdżą na Sokotrze - przez cały okres naszego pobytu nie widzieliśmy ani jednego samochodu osobowego) do położonej 12 kilometrów od lotniska stolicy i największego miasta - Hadibu. Tak naprawdę jest to nieduże miasteczko, liczące około 10 tysięcy mieszkańców (na całej wyspie mieszka zaledwie 20 tysięcy ludzi)...
Szybko sprawdziliśmy ceny w kilku miejscowych hotelach. Spodziewaliśmy się dość niskich cen, ale niestety - najlepszym wyborem był położony w samym centrum hotel Hafidż, do którego wracaliśmy czterokrotnie podczas naszego pobytu i zawsze płaciliśmy pierwotnie wynegocjowaną cenę - 4000 rijali za 5 osób w dwóch pokojach.
Centrum Hadibu
Na pocieszenie pozostał nam fakt, że warunki w tym hotelu - jak na Jemen - były dobre: przestronne pokoje z łazienkami, klimatyzacją, lodówkami i wygodnymi łóżkami. No i dość sympatyczna obsługa.
Klimatyzacja jest na wyspie niezbędna, bez niej, lub przynajmniej bez wielkiego wiatraczka pod sufitem, nie da się wytrzymać. Pierwszy spacer po miasteczku to dla nas niemiła niespodzianka: ceny były znacznie wyższe niż na stałym lądzie, a sprzedawcy na nasze obużone uwagi spokojnie argumentowali, że przecież są na wyspie, wszystko trzeba sprowadzać drogą morską lub lotniczą, co znacznie zwiększa koszty... Niestety, jak się później zorientowaliśmy, Sokotra jest jedną wielką pułapką na turystów, którzy będąc pozbawionymi wyboru muszą płacić znacznie więcej za wszystko: artykuły żywnościowe, usługi, transport...
Pierwszy spacer po Hadibu był dość przyjemny. Miejscowi są oswojeni z turystami i reagują na nich umiarkowanie, nie próbują na siłę czegoś sprzedać, nie nawołują i nie są nachalni. Jest jednak poważny problem z zaopatrzeniem - praktycznie nie mają w sprzedaży owoców i warzyw, a ceny tych, które są przyprawiają o zwrót głowy. Jedyna w miarę tania rzecz, którą można kupić na Sokotrze, to ryby. Bardzo charakterystyczny i niesamowicie zabawny jest widok witających się ze sobą Sokotryjczyków. Jak nigdzie w Jemenie, witają się oni przez... muśnięcie noskami, po czym następuje trudna do opisania kombinacja uścisków dłoni i uderzeń ramieniem.
Hadibu leży u podnóża pięknych gór i z oddali prezentuje się ciekawie, jednak samo w sobie jest miasteczkiem brzydkim, w zasadzie nie ma tutaj niczego wartego zwiedzenia. Dla większości turystów służy za bazę wypadową po wyspie, ponieważ tylko w nim zlokalizowane są hotele (nigdzie więcej na Sokotrze ich nie ma!), jest pewien (niewielki) wybór "restauracji", a poza tym stąd najłatwiej dostać się w inne ciekawe miejsca. Łatwo też tutaj o przewodnika i wynajęcie samochodu.
Więcej o pobycie w Jemenie znajduje się na oryginalnej stronie wyprawy pod adresem:
http://www.jemen.ovh.org