lub
w jakim celu? zapamiętaj mnie
 
Warszawa
Hanoi  
Ruch ulicznyHanoi, Wietnamfoto: Krzysztof Stępieńźródło: transazja.pl
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
 
czytasz blog:

Wieści z Jemenu



1mar
2007

Tihama

1 8 0  
  Mocha, Jemen, prowincja Muḩāfaz̧at Ta‘izz

Początek naszego marszu Tihama jest wąską, w przeważającej części pustynną lub półpustynna krainą ciągnącą się wzdłuż wybrzeża Morza Czerwonego. W szczególny sposób od pozostałej części Jemenu odróżnia ją nizinne ukształtowanie powierzchni, znacznie wyższe niż w górach temperatury oraz niewielkie wahania temperatury pomiędzy dniem i nocą. Decyzja o wyprawie zapadła dość spontanicznie, chociaż Arek miał ją w planach już wcześniej. Ady jeszcze wówczas w Jemenie nie było, pozostali współlokatorzy nie mogli lub nie chcieli jechać więc ostatecznie wybraliśmy się tam w dwójkę. Aby gdziekolwiek wyjechać z Sany, potrzebujemy zezwolenia wydanego przez jemeńskie Ministerstwo Turystyki. Z jego uzyskaniem nie ma najmniejszego problemu, więc wkrótce z formalnego punktu widzenia byliśmy gotowi do podróży. Zrobiliśmy jeszcze tylko 8 kopii wspomnianego zezwolenia, które są wymagane i zabierane na każdym punkcie kontrolnym jaki się mija po drodze.

Zaplanowana przez nas trasa liczyła mniej więcej 65 kilometrów i wiodła wzdłuż półpustynnego wybrzeża Morza Czerwonego od Mokki na południu do Al-Chauchy na północy. Postanowiliśmy pokonać ją pieszo, z namiotem i dużymi zapasami wody pitnej. Najpierw jednak czekało nas przejechanie transportem publicznym około 350 kilometrów z Sany do Mokki, dlatego wstaliśmy wcześnie i poszliśmy około 6.30 na postój autokarów znajdujący się w pobliżu Bab al-Yaman, w celu kupienia biletów na trasie do Taizu.

Podróż autokarami państwowych firm transportowych w Jemenie jest dość komfortowa nie licząc przykrego faktu swobody palenia papierosów wewnątrz pojazdów, dlatego ze spokojem udaliśmy się do kasy biletowej. Zezwolenie na podróżowanie po Jemenie Zawiedliśmy się jednak bardzo - tego dnia nie było już wolnych miejsc. Znaleźliśmy jednak bratnią duszę w osobie pewnego młodego Araba, który znalazł się w podobnej jak my sytuacji. Pokierował on nas na nieodległa uliczkę, gdzie stała gotowa do odjazdu taksówka do Taizu - zwykły samochód typu combi, oznakowany jednak specjalnie zieloną linią wzdłuż nadwozia. Po chwili, gdy zapłaciliśmy po 1000 rijali (około 15 złotych), pędziliśmy w zapchanym po brzegi samochodzie wraz z 7 innymi pasażerami.

Droga to Taizu była bardzo męcząca. Byliśmy ściśnięci tak, że jakiekolwiek poruszenie się było w zasadzie niemożliwe. Dodatkowo, od mniej więcej godziny 10 dawała o sobie znać wysoka temperatura. Szczytem wszystkiego okazał się jednak remont drogi biegnącej na niemal całej trasie przez wysokie góry. Około godziny 12.30, a więc w największym upale, staliśmy przez ponad godzinę w korku, wśród pracujących koparek, klaksonów, w pyle i kurzu. Z początku zaczęliśmy pokpiwać sobie z organizacji pracy służb drogowych w Jemenie, ale po jakimś czasie zreflektowaliśmy się - prace na tak wielką skalę były konieczne nawet w środku dnia, ponieważ w wysokich górach nie było możliwości zorganizowania objazdu, przejazd możliwy był tylko jedną asfaltową drogą. Po około 6 godzinach męczącej jazdy, przedłużonej pod koniec jeszcze awariami samochodu, w którym z powodu temperatury przegrzewała się chłodnica, dotarliśmy do Taizu, jednego z czterech największych miast Jemenu.

Podróżowanie po Jemenie nie jest łatwe dla osób nie znających języka arabskiego. Pierwszy nocleg Wielokrotnie aby gdzieś dotrzeć, trzeba zapytać o drogę lokalnych mieszkańców. Taksówka wbrew temu czego można się spodziewać, nie zawiozła nas na jeden duży, centralny dworzec, z którego moglibyśmy kontynuować naszą podróż. Musieliśmy pytać przypadkowo napotkane osoby, jak dostać się do Mokki. W ten sposób podjechaliśmy kawałek drogi jednym busikiem, potem następny odcinek drugim, aż dotarliśmy do zwykłej, ruchliwej ulicy, przy której stało kilka taksówek podobnych do tej, którą przyjechaliśmy z Sany, tylko z czerwonym paskiem na nadwoziu.

Sytuacja powtórzyła się - ustaliliśmy cenę (400 rijali od osoby, czyli około 6 złotych) i ponownie jechaliśmy ciasną taksówką, tym razem jednak w kierunku Mokki. Wkrótce teren zaczął wyraźnie obniżać się - do tej pory jechaliśmy przez wybitnie górzyste tereny. Ostatnie 40 kilometrów jechaliśmy już po zupełnie płaskiej pustyni, pędząc po nowiutkiej, sfinansowanej dzięki pomocy Unii Europejskiej (o czym informowała tablica na początku trasy) drodze. Ku naszemu przerażeniu zaczęła się burza piaskowa, niebo dookoła zrobiło się siwe, a silnik samochodu co pewien czas wył z wysiłku podczas jazdy pod wiatr. W takich okolicznościach wysiedliśmy w Mokce, szczelnie okrywając głowy dla ochrony przed wszechobecnym piaskiem. W najbliższym sklepie kupiliśmy 18 litrów wody i kilogram daktyli i tak zaopatrzeni ruszyliśmy w 65 kilometrową wędrówkę w nieznane. Pierwsza napotkana wioska A 60 kilometrów na zachód, na drugim brzegu Morza Czerwonego, rozpościerała się już Afryka...

Dlaczego nieznane? Otóż przed turystą w Jemenie stoi kolejny poważny problem, niespotykany w krajach o rozwiniętej turystyce - brak map. Nie ma możliwości nabycia jakiejkolwiek dokładniejszej mapy niż mapa całego Jemenu, którego terytorium jest znacznie większe niż Polski! Za 1000 rijali udało mi się zaopatrzyć w jedyną dostępną mapę, o skali 1:1.250.000, na której jeden centymetr odpowiadał 12,5 kilometra. Jako tako można się nią posługiwać jeżdżąc samochodem, ale dla pieszych wędrówek jest kompletnie bezużyteczna. Dlatego w zasadzie szliśmy w nieznane, znaliśmy tylko punkt początkowy i końcowy naszej wędrówki, jako że są to dość spore miasteczka. żadnej z wiosek, na które natrafiliśmy podczas wędrówki, na mapie nie było...

Mokka zdecydowanie nas zawiodła. Miasteczko, kilka wieków temu czołowy na świecie ośrodek eksportu kawy (od nazwy miasta wywodzi się nazwa popularnego gatunku kawy), bogate i prężne miasto, aktualnie nie oferuje przybyszom praktycznie żadnych atrakcji. Dzisiejsi jego mieszkańcy żyją przede wszystkim z rybołówstwa, zaś na północ od niego, nad samym brzegiem morza (!) mniej więcej 5 kilometrów od centrum, zbudowano olbrzymią elektrownię, służącą całej prowincji. Szosa z Sany do Taizu Niedaleko tejże elektrowni powstało wyraźne wyodrębnione od reszty miasta dość duże osiedle pracownicze. Całość wygląda dość przygnębiająco - olbrzymia bryła elektrowni, z powodu nizinnego ukształtowania powierzchni, widoczna jest z każdego miejsca w promieniu kilkunastu kilometrów od Mokki. Myślę, że w ten sposób skutecznie pogrzebano szanse tego miasteczka na rozwój turystyki...

Wyruszyliśmy z Mokki jak najszybciej, ponieważ było już późne popołudnie, a około 18.30 robi się już ciemno. Burza piaskowa tak dawała nam się we znaki, że zacząłem brać pod uwagę możliwość noclegu w miasteczku i powrót do Sany następnego dnia. Nie byliśmy w stanie przewidzieć, czy nie potrwa ona jeszcze przez kilka dni... Po dwóch kilometrach marszu bez słowa (wszechobecny piasek uniemożliwiał dialog) postanowiliśmy skorzystać z okazji i złapaliśmy stopa - ciężarówkę, która jechała do elektrowni. Rozmowa z kierowcą w dialekcie była bardzo przyjemna, chociaż wciąż nie mógł się on nadziwić, że postanowiliśmy iść pieszo wzdłuż morza, skoro możemy złapać okazję na biegnącej równolegle piaszczystej drodze. Przejechaliśmy z nim około 3 kilometrów i wysiedliśmy tuż przy elektrowni. Tutaj kończył się asfalt i wąska droga prowadziła w kierunku północnym, w stronę morza.

Do zmierzchu przeszliśmy jeszcze parę kilometrów. Wiele ptaków przebywało nad brzegiem morza Na północ od Mokki królowała już półpustynia, teren był płaski i nie chroniony żadnymi drzewami czy chociaż większymi krzewami. Zaskoczeni zauważyliśmy nad samym brzegiem morza niewielkie schronienie zrobione z drewna, służące - jak się domyśliliśmy widząc sieci rybackie - rybakom. Zapadła decyzja - tutaj rozbijemy namiot na nasz pierwszy nocleg. Jakieś 500 metrów od nas w kierunku lądu biegła droga, którą z rzadka przejeżdżał motocykl lub samochód, jednak wraz z zapadnięciem zmierzchu byliśmy niewidoczni dla kierowców. Wiatr był na tyle silny, że nie daliśmy rady standardowo rozbić namiotu, więc posłużyliśmy się sposobem: najpierw jeden z nas wszedł do leżącego na ziemi namiotu i włożył tam nasze ciężkie plecaki. Z zapakowanymi 18 litrami wody i pozostałym bagażem okazały się one wystarczającą kotwicą na hulającym wietrze. Oczywiście rozłożenie tropiku w takich warunkach byłoby kompletnie niemożliwe, ale nawet go z sobą nie mieliśmy - w tutejszym klimacie deszcze padają przez parę dni w roku, więc nie było obawy, że przemokniemy. Ponadto, brak tropiku miał ważną zaletę: pozwałał wytrzymać w namiocie w nocy, kiedy temperatura nie spadała poniżej dwudziestu stopni, a zdarzało się, że była znacznie wyższa.

Pierwszej nocy nie mogłem zaliczyć do udanej - wiatr targał namiotem i było tak głośno, że nie mogłem zasnąć. Nasza taksówka do Taizu Ale mimo wszystko nie to było przyczyną tego, że spałem najwyżej 4 godziny. Otóż nie wzięliśmy pod uwagę tego, że w nocy może być spory przypływ... Kiedy rozbijaliśmy namiot tuż po 18-ej, woda była jakieś 5 metrów od nas. Gdy 6 godzin później wyjrzałem z namiotu, z przerażeniem zauważyłem, że jest już tylko metr od namiotu. Obudziłem Arka i zaczęliśmy gdybać, czy to już szczytowy moment przypływu, czy też podniesie się jeszcze o jakieś 20 centymetrów, co już zmyłoby nasz namiot z plaży. Niektóre fale zaczęły już przekraczać bezpieczną dla nas granicę i podmywały krawędź namiotu, ale nie mieliśmy siły aby wstawać i przenosić się dalej od brzegu. Siedziałem więc z twarzą przyklejoną do siatki naszych drzwi wejściowych i obserwowałem postęp morza...

Na szczęście był to jednak szczyt przypływu i woda zaczęła opadać. Wówczas jednak zaniepokoiła mnie inna rzecz - na plaży nie byliśmy sami. Kiedy poświeciłem latarką wokół namiotu, widziałem kilkanaście większych i mniejszych skorupiaków szybko przemieszczających się po piasku. Były to kraby. Zafascynowane światłem latarki podchodziły coraz bliżej namiotu, ale przy moim najmniejszym poruszeniu się błyskawicznie uciekały. Nie mogłem sobie darować okazji i zacząłem robić zdjęcia...

Więcej o pobycie w Jemenie znajduje się na oryginalnej stronie wyprawy pod adresem:
http://www.jemen.ovh.org

 


Odległość pokonana od ostatniego punktu (Sana, Jemen): ok , mierzona w linii prostej.
Całkowity przebyty dystans to ok. .

1mar
2007

Galeria (8)

 
  Mocha, Jemen, prowincja Muḩāfaz̧at Ta‘izz
 
  • Opublikuj na:
1mar
2007

Komentarze

 

Na mapie

 

Spis treści

1 13
1. Podróż do Jemenu Sana, Jemen
środa, 21 lut 2007
Sana, Jemen Podróż do Jemenu, Sana, Jemen
1 14
2. Pierwsze dni w Sanie... Sana, Jemen
środa, 28 lut 2007
Sana, Jemen Pierwsze dni w Sanie..., Sana, Jemen
1 8
3. Tihama Mocha, Jemen
czwartek, 1 mar 2007
Mocha, Jemen Tihama, Mocha, Jemen
1 13
4. Wadi Milh Wadi Milh, Jemen
piątek, 2 mar 2007
Wadi Milh, Jemen Wadi Milh, Wadi Milh, Jemen
1 8
5. Wadi Milh ololice Al Khawhah, Jemen
sobota, 3 mar 2007
ololice Al Khawhah, Jemen Wadi Milh, ololice Al Khawhah, Jemen
1 6
6. Al-Chauchy Al Khawkhah, Jemen
niedziela, 4 mar 2007
Al Khawkhah, Jemen Al-Chauchy, Al Khawkhah, Jemen
1 1
7. Jemeński Ghandi Sana, Jemen
niedziela, 4 mar 2007
Sana, Jemen Jemeński Ghandi, Sana, Jemen
1 1
8. Nowa znajomość - Abdul Bari Sana, Jemen
środa, 14 mar 2007
Sana, Jemen Nowa znajomość - Abdul Bari, Sana, Jemen
1 1
9. Wizyta u Ramadana Sana, Jemen
czwartek, 15 mar 2007
Sana, Jemen Wizyta u Ramadana, Sana, Jemen
1
10. Wycieczka w góry: Kawkaban, Thula, Al-Mahwit Al Maḩwīt, Jemen
sobota, 17 mar 2007
Al Maḩwīt, Jemen Wycieczka w góry: Kawkaban, Thula, Al-Mahwit, Al Maḩwīt, Jemen
1 1
11. Zaczęła się pora deszczowa! Sana, Jemen
piątek, 23 mar 2007
Sana, Jemen Zaczęła się pora deszczowa!, Sana, Jemen
1 1
12. O panu Alim słów kilka... Sana, Jemen
wtorek, 27 mar 2007
Sana, Jemen O panu Alim słów kilka..., Sana, Jemen
1 15
13. Sklepy, hotele, gastronomia (przykładowe ceny) Sana, Jemen
piątek, 30 mar 2007
Sana, Jemen Sklepy, hotele, gastronomia (przykładowe ceny), Sana, Jemen
5
14. Al Ḩudaydah, Jemen czwartek, 12 kwi 2007 Al Ḩudaydah, Jemen Al Ḩudaydah, Jemen
3
15. Zabīd, Jemen czwartek, 12 kwi 2007 Zabīd, Jemen Zabīd, Jemen
1 32
16. Samochodem po górach i Tihama po raz drugi Mocha, Jemen
czwartek, 12 kwi 2007
Mocha, Jemen Samochodem po górach i Tihama po raz drugi, Mocha, Jemen
1
17. Samochodem po górach i Tihama po raz drugi Sana, Jemen
piątek, 13 kwi 2007
Sana, Jemen Samochodem po górach i Tihama po raz drugi, Sana, Jemen
1 11
18. Czego nie lubimy w Jemenie... Sana, Jemen
piątek, 20 kwi 2007
Sana, Jemen Czego nie lubimy w Jemenie..., Sana, Jemen
1 1
19. Dzieci Sany Sana, Jemen
środa, 25 kwi 2007
Sana, Jemen Dzieci Sany, Sana, Jemen
1 5
20. Wycieczka na Sokotrę Tamrida, Jemen
piątek, 4 maj 2007
Tamrida, Jemen Wycieczka na Sokotrę, Tamrida, Jemen
1 9
21. Półwysep Irsil Półwysep Irsil, Jemen
sobota, 5 maj 2007
Półwysep Irsil, Jemen Półwysep Irsil, Półwysep Irsil, Jemen
1 7
22. Powrót do Hadibu Tamrida, Jemen
niedziela, 6 maj 2007
Tamrida, Jemen Powrót do Hadibu, Tamrida, Jemen
1 6
23. Południowe wybrzeże Mahfirihin, Jemen
poniedziałek, 7 maj 2007
Mahfirihin, Jemen Południowe wybrzeże, Mahfirihin, Jemen
1 9
24. Zachodnie wybrzeże Qulansiyah, Jemen
wtorek, 8 maj 2007
Qulansiyah, Jemen Zachodnie wybrzeże, Qulansiyah, Jemen
1 5
25. Ostatnie dwa dni na Sokotrze Tamrida, Jemen
czwartek, 10 maj 2007
Tamrida, Jemen Ostatnie dwa dni na Sokotrze, Tamrida, Jemen
1
26. Wyprawa do Etiopii Adis Abeba, Etiopia
niedziela, 13 maj 2007
Adis Abeba, Etiopia Wyprawa do Etiopii, Adis Abeba, Etiopia
1 16
27. Wadi Hadramawt Seiyun, Jemen
wtorek, 5 cze 2007
Seiyun, Jemen Wadi Hadramawt, Seiyun, Jemen
14
28. Tarīm, Jemen środa, 6 cze 2007 Tarīm, Jemen Tarīm, Jemen
19
29. Shibām, Jemen czwartek, 7 cze 2007 Shibām, Jemen Shibām, Jemen
1 14
30. Wracamy Sana, Jemen
sobota, 23 cze 2007
Sana, Jemen Wracamy, Sana, Jemen

Na skróty

Podsumowanie

ostatni wpis:23 cze 2007  (17 lat temu)
pierwszy wpis:21 lut 2007  (17 lat temu)
  
liczba tekstów:26
liczba zdjęć:238
liczba komentarzy:2
odwiedzone kraje:2
odwiedzone miejscowości:16

Uczestnicy

strona jest częścią portalu transazja.pl
© 2004-2024 transazja.pl

Newsletter Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu



transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.

© 2004 - 2024 transAzja.pl, wszelkie prawa zastrzeżone