środa, 21 lut 2007 Sana, Jemen
Architektura starego miasta
...to pełna fascynacja. Wszystko jest inne: ludzie, kultura, język, pogoda, warunki mieszkaniowe, żywność, transport. Każda godzina spędzona poza domem to kolejne zaskakujące doświadczenia. Największy pozytyw: stosunek ludzi do obcokrajowców (ale to niestety dotyczy tylko mężczyzn, o czym więcej napiszemy przy innej okazji). Zamiast spodziewanego zaczepiania, nachalnych prób sprzedaży różnych towarów, naciągaczy itp., dominuje... obojętność. 80-90% Jemeńczyków nie zwraca na mnie prawie żadnej uwagi. Pozostali przyjaźnie pozdrawiają, najczęściej angielskim "hello" i dodatkowo pyta się, skąd pochodzę. Niechętne spojrzenia są bardzo rzadkie, dużo częściej wrogo nastawione do mnie (i do całego świata) osoby napotykałem na ulicach w Polsce. Po dwóch tygodniach spędzonych w Jemenie przyznam szczerze: jako mężczyzna czuję się tutaj znacznie bezpieczniej niż w Polsce. Nie spotkałem się z ani jednym przypadkiem agresji czy nawet wrogości, wręcz przeciwnie.
Rzecz, która mnie tutaj szczególnie zaskoczyła, to praktyczny brak kradzieży. Po kilku dniach wahania zorientowałem się, że mogę spokojnie i bez najmniejszych obaw wyjąć aparat cyfrowy a nawet laptopa. Jedyną reakcją bywa czasami przyjazne zaciekawienie, szczególnie dzieci, które często pokrzykują za przechodzącymi obcokrajowcami "sura, sura!" ("zdjęcie").
Drewniane maszrabijje
Jemeńczycy nie są zawistni o dobra materialne. Żyją skromnie, najczęściej nie narzekając na brak pieniędzy czy zły los. Chyba wszystko przyjmują jako dane od Boga - a więc nieuniknione - i godzą się z tym pokornie... Każdy z nas zna to specyficzne, pożądliwe spojrzenie wielu naszych rodaków, gdy wyciągniemy na widok publiczny coś wartościowego. Błyskawiczna ocena wartości przedmiotu (czy czasem nie mam gorszego?), długie uporczywe wpatrywanie się, czasami (zależnie od tego,gdzie się znajdujemy) kończące się napadem rabunkowym. Tutaj jest inaczej - spojrzenia są pełne ciekawości, ale przyjazne - ani śladu zawiści. Oczywiście mimo wszystko cały czas zachowuję podstawowe zasady ostrożności, ale odnoszę wrażenie, że tak naprawdę nie jest to konieczne...
Wszystko, o czym napisałem powyżej, nie dotyczy kobiet. Jemenki są całkowicie zakryte najczęściej czarnym strojem, widać tylko ich oczy. Jeśli spotykam Arabkę z odsłoniętą twarzą, najczęściej pochodzi ona z innego kraju arabskiego. Bez zakrycia głowy, lub innych części ciała chodzą tylko turystki z Europy lub Ameryki Północnej. I jak łatwo sobie wyobrazić, wzbudzają ogromną sensację i niezdrowe zainteresowanie tubylców. Wszystko jest jednak w porządku, jeśli są one w towarzystwie mężczyzn - Jemeńczycy ograniczają się wówczas do intensywnego wpatrywania się w tak obcą dla nich, odsłoniętą, białą twarz.
Okolice placu At-Tahrir
Jednak kobieta spacerująca samotnie może spotkać się z nieprzyjemnymi sytuacjami. O sytuacji kobiet w Jemenie napiszemy więcej przy innej okazji, gdyż temat ten wymaga bardziej wnikliwego przeanalizowania.
Pogoda w Sanie jest bardzo przyjemna. W ciągu dnia jest aktualnie około 25-30 stopni, w nocy, ze względu na górskie położenie miasta (około 2300 metrów n.p.m.), spada dość znacznie do 10-15 stopni. Praktycznie nie ma wiatru, słońce świeci bez przerwy, chociaż od czasu do czasu na niebie pojawiają się większe zgrupowania chmur. Jeden raz padało (jestem już w Sanie od 2 tygodni), było to pewnego popołudnia, kiedy kompletnie zaskoczył mnie odgłos intensywnej ulewy, która trwała około godziny. Może był to pierwszy zwiastun nadchodzącej pory deszczowej w górach (teoretycznie od kwietnia). Jedna rzecz jest męcząca w tutejszym klimacie - duża suchość powietrza, która powoduje częste zmęczenie oczu oraz napady kichania. Niestety znaczny wpływ na kondycję ma wysokogórskie położenie miasta - już po pokonaniu dwóch pięter w naszej kamienicy mogę dostać zadyszki, co w Polsce nigdy by mi się nie przytrafiło. Ale mam nadzieję że z czasem organizm przyzwyczai się do znacznie wyższego ciśnienia atmosferycznego.
Bardzo przykrym doświadczeniem dla zainteresowanego ekologią Europejczyka jest obserwacja zachowań Jemeńczyków pod tym względem.
Nasi sąsiedzi
Po pierwsze: niemal nigdzie na ulicach nie ma koszy na śmieci. Jemeńczycy wszystko wyrzucają na ulicę, stąd śmieci są praktycznie wszędzie. Najlepsza sytuacja panuje jeszcze w Sanie, a szczególnie na Starym Mieście, gdzie są one od czasu do czasu sprzątane, jednak każdy wyjazd poza stolicę jest już szokiem. Autor przewodnika Lonely Planet po Jemenie, który spędził tutaj wiele lat, stara się usprawiedliwić jego mieszkańców. Jeszcze w latach 60-tych XX wieku w kraju tym nie było w ogóle śmieci. Wszystko, co było wyrzucane na ulice, samoczynnie rozkładało się, gdyż było pochodzenia organicznego. Więc Jemeńczycy w owym okresie nie musieli przejmować się utylizacją odpadów i byli wierni praktyce wyrzucania wszystkiego na łono natury. Praktyka ta pozostała do dziś, jednak na skutek otwarcia kraju na idee świata uprzemysłowionego, bardzo szybko wprowadzono w tym kraju jednorazowe opakowania, woreczki foliowe itp., które wyparły stosowane wcześniej opakowania pochodzenia naturalnego i zniechęciły do radzenia sobie bez różnego rodzaju pakunków, toreb i siatek. Efekt jest widoczny wszędzie, natomiast zmiany te nastąpiły tak szybko, że nie wypracowano jeszcze praktycznie żadnych skutecznych sposobów radzenia sobie z odpadami. No cóż, może kiedy ostatecznie Jemeńczycy nie będą już mogli przejść ulicami z powodu stosów śmieci, wezmą ten problem poważnie pod uwagę...
Inne zaskoczenie to funkcjonowanie transportu publicznego w Sanie.
Stare Miasto nocą
W tym ponad milionowym mieście nie jeżdżą autobusy miejskie, lecz tysiące małych, ciasnych busików, kursujących pomiędzy głównymi "dworcami", zlokalizowanymi w poszczególnych częściach miasta. My odjeżdżamy zawsze ze zlokalizowanego przy Bab al-Yaman, który jest jednym z najważniejszych i najlepiej obsługiwanych. Busiki są łatwe do rozpoznania, wszystkie są białe, z napisaną na przodzie i z tyłu trasą przejazdu (która jednak nie zawsze jest zgodną z prawdą; tak naprawdę często trzeba się zapytać i upewnić co do trasy). Nie istnieje rozkład jazdy - odjeżdżają najczęściej kiedy się zapełnią do ostatniego miejsca. Jest ich tak wiele, że przynajmniej na najważniejszych trasach nie czeka się na nie dłużej niż 5 minut. Moje osobiste spostrzeżenie: generują one znaczną część ruchu ulicznego, szczególnie na najważniejszych arteriach miasta. Według mnie jest to ich zdecydowana wada, ponieważ Sana jest miastem poważnie zakorkowanym w godzinach szczytu. Chyba rozsądniej byłoby wykorzystać większe, bardziej pojemne autobusy miejskie,które mogłyby kursować nieco rzadziej... Kolejna niespodzianka - nie ma przystanków autobusowych. Pasażer, który chce wysiąść, krzyczy "'ala dżanb" i kierowca zatrzymuje pojazd w najbliższym dogodnym miejscu. Podobnie jest z wsiadaniem do busa na trasie - wystarczy dać znak i busik zjeżdża na pobocze...
Stare Miasto w Sanie jest naprawdę piękne. Niezwykle oryginalna architektura, wkomponowana w krajobraz wysokogórskie jest urzekająca. Można spokojnie i bezpiecznie spacerować wąskimi, niezatłoczonymi uliczkami (za wyjątkiem centralnej części starówki, gdzie mieści się wielki suk, czyli targowisko, i gdzie przewija się duży tłum ludzi) i nie spotkać ani jednego turysty! To jest naprawdę niezwykłe biorąc pod uwagę turystyczną atrakcyjność tego miasta. Strukturalnie, Stare Miasto w Sanie bardzo przypomina mi krakowską starówkę: przepiękną architektonicznie enklawę otoczoną przez modernistyczną zabudowę dużego miasta. Tylko że tutaj jest zdecydowanie mniej turystów niż w Krakowie...
Więcej o pobycie w Jemenie znajduje się na oryginalnej stronie wyprawy pod adresem:
http://www.jemen.ovh.org