piÄ…tek, 6 cze 2014 Bangkok, Tajlandia
Longboaty z przekÄ…skami
Wyznaję zasadę jeżeli sama nie przygotuję dania, które lubię, w restauracji go nie dostanę. Zasada ta obowiązuje na terytorium RP.
To co uwielbiam w Azji to mnogość miejsc, w których można dobrze zjeść. Jedzenie samo cię znajduję, szukać go specjalnie nie musisz. Tuż za rogiem znajdziesz zarówno wykwintne restauracje jak i głośne garkuchnie. Na samym dole restauracyjnej piramidy stoją uliczni sprzedawcy serwujący tzw. street food, dania z wyżyn sztuki kulinarnej. Dobrze zjesz wszędzie.
W podróży smakuję różnych rzeczy (ale o tym już wiecie :) ). Przed wyjazdem tworzę listę dań, które chciałabym posmakować i ewentualnie odtworzyć w domu. Tym razem w moim menu znalazły się:
nasi lemak- ryż gotowany na mleczku kokosowym z dodatkami w formie orzeszków ziemnych, suszonych anchovies, ostrego sosu oraz plasterków surowego ogórka i jajka na twardo, danie kuchni malezyjskiej, bardzo smaczne.
pat thai- smażony makaron ryżowy z dodatkami. Wygląda nieciekawie, smakuje OK, ale jak dla mnie bez żadnej rewelacji. I tym stwierdzeniem narażam się zwolennikom tego słynnego tajskiego dania. Jadłam w wielu miejscach (m.in. w słynnym Mom's kitchen), niestety nie do końca mi ono podeszło.
Tom yang kum- pikantna zupa z krewetkami, trawÄ… cytrynowÄ… i galangÄ… (przyprawÄ… o imbirowo-pieprzowym smaku), jedna z narodowych potraw Tajlandii, jak dla mnie za ostra.
Na Ko Phi Phi
surówka z zielonej papai- pyszna, ale znowu za ostra!!!
green carry-smak dziwny, niestety zamówiłam pierwszy i ostatni raz, ale kto nie ryzykuje ten...
przekąski na targu wodnym Damnoen Saduak- próbowałam tych, które smakował Pascal Brodnicki w programie Smakuj świat z Pascalem. Wszystkie wyborne.
sticky rice with mango- ryż klejący z mango, deser bardzo sycący, można zjeść, ale małą porcję.
satay- mięso grillowane na patykach, podawane z ogórkiem, cebulą i sosem z orzeszków ziemnych. Moja specjalność :) Zainteresowanych odsyłam na stronę Ugotowanych, gdzie znajdziecie mój autorski przepis na tą pyszną potrawę.
krewetki w tempurze- zamawiałam jako starter, ale równie dobrze mogłabym jeść kilogramami! Najlepsze jadłam w Last Barze na Półwyspie Railay.
roti z mango, bananem, kokosem- naleśniki, te z kokosem zaskoczyły mnie najbardziej! Spodziewałam się wiórków kokosowych... Polskie myślenie... W zamian dostałam płaty świeżego kokosa.
nasi goreng- smażony ryż, który uwielbiam i często przygotowuję!!! Najlepszy jadłam w restauracji Madam Kwan's w Petronas Tower w Kuala Lumpur.
tandori chicken- narodowa hinduska potrawa (jadłam ją w Bangkoku), chyba nie do końca przypadła mi do gustu mieszanka przypraw...poza tym twardawy jakiś taki...
kawa z mlekiem i czerwoną fasolą- to nie żart! Pyszna kawa a w niej pływająca fasola! Fasolki wciąga się przez grubą, plastikową rurkę. Napój bardzo sycący. Można się do tego smaku przyzwyczaić, wręcz polubić. Miałam dietetyczne skojarzenie ze slim fastem. Po takim drinku nie chce się w ogóle jeść!
Piwa Chang (po 2ch człowiek dostaje biegunki i niestety nie jest to sprawa osobnicza ;) Te same spostrzeżenia mieli turyści z Australii i Nowej Zelandii), Tiger (lepszy od Changa), Leo, Angkor (MADE IN CAMBODIA). W polskich marketach pojawiły się chińskie i tajskie piwa (Tsingtao, Chang). Niestety, smakują one za niczym. Podróbki!
Shake'i - ananasowy i z mango to smaki tegorocznych wakacji.
Chilli crab- krab gotowany w sosie na ostro, zamówiłam go w restauracji hinduskiej w dzielnicy Little India w Singapurze. Był hot, na granicy wytrzymałości.
Roti Prata- smażony placek z wody i mąki w wersji XXL, podawany z sosem curry. Smaczny, ale dosyć zapychający. W wersji dla oszczędnych można zamówić sam placek i jeść do oporu. Sosy u hindusa wypalały buzię.
Samosy- trójkątne smażone pierożki z nadzieniem z warzyw- danie kuchni indyjskiej, bardzo smaczne. Jadłam je również w wersji na słodko, z bananem.
Jeżeli chodzi o wodę do picia, to poza Singapurem nawet zęby myłam wodą butelkowaną. Nie nadawała się ona do picia, o czym błyskawicznie poinformował mnie zmysł smaku.
W czasie podróży, niczym Bazyliszek wypiłam hektolitry napojów gazowanych, które jako jedyne przynosiły ulgę w upalne dni. Nie bałam się natomiast napojów z lodem (zamawianie ich, np. w Egipcie zawsze kończy się tak samo... wiadomo jak :) ), piłam je w ilościach nieograniczonych.
Aha, podam jeszcze mój patent na dobre i tanie jedzenie w drogich miejscach, np. w Singapurze. Wystarczy udać się do najbliższego centrum handlowego (najczęściej na stacjach metra) i zjechać do najniższego poziomu, w podziemia. Znajdziecie tam zagłębie boksów, w których może nie spotkacie Europejczyków, ale na pewno pyszne jedzenie za grosze.
P.S. Warto zapamiętać- "maj pet" oznacza po tajsku nieostre. Ostre będzie, ale mniej :)