piÄ…tek, 6 cze 2014 Bangkok, Tajlandia
Wejście z promu na wyspę
Maria (potocznie zwana marychą), to znana postać (atrakcja) na Ko Lancie- wyspie, na którą właśnie płyniemy (prom z Ko Phi Phi 1 h, 200 bahtów). Decyzja o spędzeniu kolejnych kilku dni na tej właśnie wyspie zapadła spontanicznie. Leżąc na plaży na Long Beach, zapragnęliśmy przedłużyć sobie rajskie wakacje, pływając po okolicznych wyspach (kosztem podróży do Kambodży).
Za dużo o Ko Lancie nie wiedzieliśmy. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, co zastaniemy na miejscu, gdzie będziemy spać itd.
Na promie zaczepia nas sympatyczny Taj oferując nocleg w jednym z domków przy plaży. Przeglądamy broszurę reklamową, negocjujemy cenę i ostatecznie decydujemy się na Riviera Resort.
http://www.lantarivieraresort.com
(nocleg w domku z łazienką, ciepłą wodą, klimatyzacją 900 bahtów, w cenie dojazd jeepem z portu)
Na miejscu okazuje się, że bardzo dobrze trafiliśmy. Hotel jest zadbany, w dobrej lokalizacji, z wypożyczalnią skuterów i świetną restauracją tuż przy samej plaży. No i te bary...
~`W królestwie Marii zawsze zielonej i Boba Marley~`
O tym, że Bob dobrze dogaduje się z marią wiedzą wszyscy (szczególnie na Jamajce). Na Ko Lancie również stanowią zgrany duet. Duch Boba, wszechobecny, w każdym barze na wyspie, w postaci obrazów i figurek znanego muzyka czy też fluorescencyjnych liści konopii namalowanych na ścianach, wprowadza mieszkańców w błogi stan relaksacji.
W porcie
Można pokusić się o stwierdzenie, że nikomu tu do szczęścia nic więcej nie potrzeba. Z głośników dobiega muzyka reggae, barman trzymając w ustach blanta wielkości kija bejsbolowego, pyta gości czy nie potrzeba im czegoś więcej niż zamówiona Pina Colada...
Dla osób szukających nowych znajomości, Bob z marią mogą stanowić na Ko Lancie doborowe towarzystwo. W barach na plaży na pewno ich znajdziecie.
Ko Lanta przyciąga również miłośników przyrody. Na końcu wyspy znajduje się park narodowy (wejście 200 bahtów, dojazd skuterem- wypożyczenie na 24 godz. kosztuje 250 bahtów plus gasolina :) ) i wspaniały punkt obserwacyjny- latarnia morska. Miejsce magiczne, które trzeba zobaczyć. Niczym włoscy kochankowie objeżdżamy skuterem całą wyspę. Po drodze mijamy farmy motyli, słonie, wioskę rybacką, plantacje bananowców, bezludne plaże. Jedno z piękniejszych przeżyć ever!
Każda z odwiedzanych tajskich wysp była inna, każda miała swój charakter. Najdziksza i najbardziej pierwotna była Ko Lanta. Wyglądała dokładnie tak, jak powinna wyglądać w mych wyobrażeniach rajska wyspa gdzieś na końcu świata. Gdzie człowiek całymi dniami, z bananem na twarzy leży w hamaku rozpiętym pomiędzy palmami. W słomkowym kapeluszu na głowie sączy mleko kokosowe. W tle słychać One Love! One Heart! Let's get together and feel all right...
...