poniedziałek, 3 sty 2005 Pruszków,
Hotel Taj Mahal
Największe slamsy Azji, stolica indyjskiego filmu, najdroższe, najszybsze, największe miasto subkontynentu - Mumbaj, zwany do niedawna Bombajem. Pośród turystów panuje opinia, że nie da się lubić dużych indyjskich miast, wszechobecny na ulicach chaos przekracza wszelkie granice. Z tego względu Mumbai jest często pomijany przez plecakowców lub też stanowi pierwszy lub ostatni punkt na trasie (międzynarodowe lotnisko). My potraktowaliśmy Mumbai jako kolejny etap naszej podróży i doskonały punkt, z którego łatwo się dostać na
przeciwległe wybrzeże.
Jak już wspomnieliśmy do Mumbai postanowiliśmy jechać autokarem z miejscami do leżenia. Generalnie idea świetna i już prawie wszystko było tak, jak trzeba. Kupiliśmy bilety na istniejący autobus, który rzeczywiście miał miejsca tylko do leżenia, a dwa z nich były nasze. Mało tego, dostaliśmy kolację i po litrze wody na osobę, co, jak się dowiedzieliśmy, nie jest standardem. Niestety, jako że to są Indie coś musiało być nietak. Przez uszkodzone drzwi wejściowe wpadały masy zimnego powietrza, co sprawiło, że zmarzliśmy wszyscy okrutnie. Tak czy inaczej, 14 godzinna podróż z Goa do Mumbai upłynęła sympatycznie.
Mumbai jest najdroższym miastem Indii, co znajduje swoje odzwierciedlenie w cenach hoteli. Generalnie w Indiach na miano taniego hotelu zasługuje każdy z ceną poniżej 300Rs za dwuosobowy pokój.
Brama Indii
W Mumbai granicą jest 1000Rs. Po stosunkowo długich poszukiwaniach znaleźliśmy czystą "norę" za 400Rs. Jak się później okazało, w cenę były wliczone pchły. Pokój był tak mały, że dosłownie mieściły się dwa łóżka, pół metra przestrzeni między nimi i przestrzeń na otwarcie drzwi. Normalnie nie byłoby to warte więcej niż 50Rs.
Przyjęliśmy zasadę, że wielkie miasta Indii będziemy zwiedzać w trakcie organizwowanych przez departamet turystyki danego stanu tzw. city tours. To sprawdziło się w Chennai i mieliśmy nadzieję, że w ten sposób łatwo i przyjemnie zobaczymy Mumbai z jego najważniejszymi miejscami i obiektami. Jednak rządowe biuro turystyczne w poniedziałek było zamknięte na trzy spusty i skorzystaliśmy z oferty jednego z naganiaczy przy agencji, tuż obok. Jak się okazało zbyt pospiesznie. Wsadzono nas na sam koniec zdezelowanego autobusu z mocno przyciemnianymi szybami i popsutymi siedzeniami. Pasażerami oprócz nas byli tylko Indusi. Zamiast obiecywanego anglojęzycznego przewodnika był tylko przewodnik mówiący w języku Marathi. Jak się okazało, nie tylko my nie wiedzieliśmy, o czym mówi. Organizacja całej imprezy była skandaliczna, przez co zdecydowaliśmy się wysiąść po 2 godzinach (z planowanych 6).
Naszym zdaniem Mumbai jako miasto nie ma dużo do zaoferowania. Mocno podniszczone wiktoriańskie budynki, będące pozostałością po brytyjczykach, stanowią jedynie tło dla paskudnych, betonowych biurowców i blokowisk budowanych bez jakiejś szerszej wizji.
pociąg podmiejski na stacji Mahalaxmi
Mumbai to wyspa, której południowy kraniec stanowi dzielnica Colaba, gdzie oprócz przeogromnych doków znajdują się najbardziej rozpoznawalne budowle, jak Brama Indii (Gateway of India) i Hotel Taj Mahal. Jest to rownież dzielnica turystyczna. Bardziej na północ znajduje się typowo handlowa dzielnica Fort, a dalej na północ niekończące się obszary przemysłowo-handlowe oraz wytwórnie filmowe Bollywood.
Na uwagę zasługuje komunikacja miejska. Czerwone, wzorowane na londyńskich, często dwupiętrowe autobusy kursują po całym mieście. Wystarczyło, że nauczyliśmy się tras kilku numerów autobusów i byliśmy w stanie podróżować po całym Mumbai. Podmiejska kolejka, która urasta w tym mieście do rangi atrakcji turystycznej, pozwala sprawnie przemieszczać się z północy na południe. Niestety w godzinach szczytu przeciętny turysta nie ma najmniejszych szans dostać się do wagonu.
Poza ogromnym przeludnieniem, drożyzną, zatrutym powietrzem, Mumbai ma jedną pozytywną rzecz okienko numer 52 na pierwszym piętrze budynku rezerwacji Victoria Terminus największego dworca kolejowego miasta. Okienko to różni się od dziesiątek jemu podobnych tym, że stać przy nim mogą wyłącznie zagraniczni turyści. Co więcej, okienko to posiada pewną pulę miejsc dla turystów na pociągi odjeżdżające w ciągu najbliższych 24 godzin. A piszemy o tym, dlatego że głównym powodem naszej wizyty w Mumbai była potrzeba wykupienia biletu do stolicy stanu Orissa Bhubeneshwaru. I udało się! Po zaledwie kilkudziesięciu minutach na stacji i uiszczeniu 982Rs mamy bilety. Bardzo się z tego faktu cieszymy, choć chyba nie do końca jesteśmy świadomi tego, co nas czeka. Bhubeneshwar leży niecałe 2000km na wschód od Mumbai i podróż tam zajmie 38 godzin.
38 godzin w ciasnym wagonie, na dwóch ciasnych pryczach pod sufitem i do tego... na własną prośbę.