poniedziałek, 3 sty 2005 Pruszków,
Colombo jest dość dziwnym miastem. Z jednej strony nowoczesne, postępowe, a z drugiej brudne, głośne i chaotyczne. Zanim tu przyjechaliśmy, wyobrażaliśmy je sobie jako pewnego rodzaju przedłużenie Indii. Wszystko co widzimy, porównujemy z obrazami, które zapamiętaliśmy z odwiedzonych dwa lata temu Nepalu i północnych Indii. Okazuje się, że Sri Lanka, przynajmniej stolica, wyraźnie się od nich różni. Najbardziej zwróciliśmy uwagę na mieszkańców. Są oni niezwykle elegantcy. Meżczyźni (bez względu na wykonywany zawód) zwykle noszą wyprasowane koszule i garniturowe spodnie, natomiast kobiety są bardzo zadbane, wyjątkowo atrakcyjne, w swoich kolorowych strojach wygladają bardzo ładnie... Jest na co popatrzec. Dominuje tu moda europejska lub jej połączenie z lokalnymi trendami. Tradycyjne sarii noszą dojrzalsze panie.
Niemal każda ulica upstrzona jest masą bilboardów, często z europejskimi modelkami - co w Indiach się raczej nie zdarzało. Jest tu mnóstwo dobrych samochodów, których nie powstydziłyby się europejskie miasta, niektóre na prawde robią wrażenie...
A jedak Colombo jest męczącym miastem i chyba mało turystycznym. Poza tym nie ma tu dużo do zobaczenia w kwestii zabytków czy architektury. Dzielnice, wydawałoby się turystyczne, nie posiadają infrastruktury przyjaznej turyście. Brak jest oznaczeń, trudno kupić coś do picia, jedzenia o mapach miasta już nie wspominając. Brak jest sklepów z upominkami. Trudno jest wymienić czeki podróżne. Jest to chyba możliwe tylko w bankach, które nie wiedzieć czemu, są zamknięte już o 14, podczas gdy mają pracować do 15:30. Kantory wymieniają tylko gotówkę.
Inną sprawą jest z główna arteria - Galle Rd. Nie ma tam nic do zwiedzania, ale za to mozna kupic wszystko. Od ubrań przez kosmetyki, materiały, sprzet AGD/RTV, biżuterię po samochody. Znaleźć tam też można banki, ambasady, kina, kasyna, restauracje i wszystko inne. Wydaje się, że życie toczy się przy tej jednej ulicy.
Ogólnie Colombo robi wrażenie zakurzonego, hałaśliwego, kulturowego tygla, w którym nowoczesność próbuje wyprzeć tradycję lub wręcz bierze nad nią górę.
Jutro chcemy opuścić stolicę i udać się do leżącego w centrum wyspy Kandy. Najłatwiej dostaś się tam pociągiem. Niestety okazało się, że miejsca są wykupione na dwa dni do przodu. Pozostaje więc autobus...