poniedziałek, 3 sty 2005 Pruszków,
mecz polo
8 maja - Karimabad - stolica dawnego królestwa Hunzy, oddalona o 3 godziny jazdy drogą Karakorum na północ od Gilgit. Siedzimy przy zachodzącym słońcu, a dookoła otaczają nas potężne, ośnieżone górskie szczyty. Pięć z nich przekracza wysokość 7000m n.p.m., a wszystkie są niemal w zasięgu ręki. Trudno w kilku słowach opisać urodę tego miejsca. Szkoda tylko, że coraz bardziej nagli nas czas.
Nadrabiając zaległości dzisiaj chcielibyśmy napisać kilka zdań o stolicy Pakistanu - Islamabadzie.
W gruncie rzeczy składa się ona z dwóch, bardzo od siebie różniących się miast: chaotycznego i kojarzącego się bezpośrednio z Pakistanem Rawalpindi oraz wykreślonego na desce kreślarskiej Islamabadu. Obydwa miasta oddalone są od siebie o około 15 km. Rawalpindi zwane potocznie Pindi to plątanina zakurzonych ulic, bazarów, sklepów i osiedli mieszkaniowych. Jest tłoczne, głośne, z tysiącem różnorakich, barwnych pojazdów przemierzających jego ulice. Po powstaniu państwa Pakistan uznano, że ośrodki władzy położone w Karachi są zbyt oddalone od pozostałych części kraju i na tej podstawie narodził się pomysł założenia nowego miasta - stolicy. Pomysł zaczęto wcielać w życie w 1961 roku.
Islamabad to bardzo charakterystyczne miasto składające się z kwadratowych, przylegających do siebie sektorów o boku 2 km.
mecz polo
Każdy sektor zawiera w sobie część mieszkalną, park i centrum usługowo-handlowe zlokalizowane w samym środku. Każdy z nich otoczony jest dwupasmową ulicą i pasem zieleni. Sektory numerowane są jak szachownica: na przykład F8, F7, F6, G8, G7, G6 itd., a oprócz tego mają swoje lokalne nazwy. To co jest najbardziej uderzające, to ogromna ilość zieleni, nie tylko równo przystrzyżonej trawki lecz także parki i zagajniki, a gdzie nie spojrzeć rośnie chwast, odpowiednik naszej pokrzywy - marihuana. My akurat trafiliśmy na okres, kiedy wiele drzew kwitło na liliowo i czerwono - widok nie z tej ziemi. Jako że to miasto islamu, to co kilka kroków znajduje się meczet, a na północnym krańcu miasta usytuowano największy z nich - Faisal - biały, w kształcie pustynnego namiotu, który stał się wizytówką miasta.
To co nas najbardziej zaskoczyło, to wyposażenie sklepów, o czym już pisaliśmy w Lahore. Jak na "dziki" kraj i siedlisko fot.Krzysztof Stępień - Rawalpindi - autobus miejskiterroryzmu to sklepy są wyjątkowo dobrze zaopatrzone. Można kupić absolutnie wszystko: od sprzętu komputerowego i części samochodowych po wszelakie kosmetyki, upominki, lekarstwa, ubrania, dywany, biżuterię i żywność. Pomijając Pizza Hut, KFC, Dunkin Donuts jedliśmy wspaniałe kebaby i kupiliśmy doskonałe ciasta w piekarni. Do tego samoobsługowe supermarkety, gdzie dosłownie traciliśmy głowę, wybierając pomiędzy lokalnymi specjałami, a znanymi z Polski produktami.
Musimy także wspomnieć, w jaki sposób dostaliśmy się do Islamabadu.
mieszkańcy Gilgit
Z Lahore można dostać się do miasta pociągiem lub jednym z licznych autobusów. My wybraliśmy chyba najbardziej komfortową opcję. Mianowicie skorzystaliśmy z ekspresowego połączenia autobusowego Daewoo. Za jedyne 350Rs (6 USD) jechaliśmy najbardziej komfortowym autobusem, jaki widzieliśmy w życiu: kilimatyzacja, miękkie zawieszenie, doskonałe fotele, poduszki, stewardesa, umundurowany kierowca, posiłek podawany jak w samolotach, zimne napoje, słuchawki do plazmowego telewizora plus wybór kilku kanałów muzycznych. Wszytsko wyglądało jak prosto z fabryki. Nawet odprawa przed wejściem do autokaru przypominała te na lotnisku: terminal, poczekalnia, potwierdzenie zdania bagażu, kontrola przed wejściem do środka...
Nie można nie wspomnieć o wspaniałej, gładkiej jak stół autostradzie. Autobus po niej niemal sunął, utrzymując stałą prędkość 110 km/h. O budowie takich autostrad w Polsce dopiero się mówi.
Islamabad jako miasto nie ma atmosfery, jaka panuje w ośrodkach turystycznych, ale na pewno można w nim odpocząć. Początkowo zatrzymaliśmy się u naszego znajomego z Polski w jednej z najbardziej eleganckich dzielnic. Niestety, 3 dni po naszym przyjeździe znajomy wracał do Polski, więc musieliśmy przenieść się do hotelu. Co gorsza, dopadły nas poważne problemy zdrowotne i przez 3 dni leżeliśmy plackiem na łóżkach, zastanawiając się, czy to właśnie nie czas, by odwiedzić szpital. Na szczęście sympatyczna obsługa hotelu, apteka i sklep spożywczy pomogły nam jakoś dojść do siebie, a mając w pokoju telewizor z kablówką znowu mogliśmy nadrobić zaległości w repertuarze filmowym.
W przeddzień wyjazdu na północ odwiedziliśmy ambasadę Iranu, gdzie złożyliśmy wnioski wizowe. Ich rozpatrzenie zajmie 10 dni, więc ponownie wrócimy do gościnnej stolicy Pakistanu.