niedziela, 13 sie 2006 Pruszków,
GdzieÅ› na trasie...
Wcześniej wspominaliśmy, że sprzedano nam jedne z ostatnich biletów na czwartkowy pociąg do Irkucka. W istocie okazało się, że były to dokładnie dwa ostatnie miejsca, w ostatnim wagonie. Wystarczyłoby pewnie parędziesiąt minut później podejść do kasy i z Moskwy wyjechalibyśmy w piątek. Co gorsza ostatnie dwa miejsca w wagonie oznaczały także spędzenie 77 godzin przy drzwiach do toalety i palarni co jak się później okazało było ogromnym utrudnieniem.
Przed godziną 22 stawiliśmy się na dworcu jarosławskim - miejscu skąd odjeżdżają niemal wszystkie pociągi na daleki wschód. Dworzec jak zwykle, gwarny i tonący w oparach wypitego alkoholu. O godzinie 23 wolno na peron wtoczył się firmiennyj pajezd "Bajkal" - ponoć najbardziej luksusowy pociąg jakim można się dostać nad największe jezioro Syberii. Po krótkim sprawdzeniu biletów znaleźliśmy się w środku wagonu.
Pierwsze wrażenie wnętrza było bardzo dobre - czyste, eleganckie pomieszczenia, na podłodze chodnik, środkowe prycze zasłane pościelą, na stolikach serweta a na niej plan postojów (oczywiście tylko po rosyjsku) oraz drobny poczęstunek. Jako że był to wagon plackarta to nie było mowy o zamykanych pomieszczeniach a minimum prywatności zapewniały pozbawione drzwi ścianki.
Po krótkim czasie wagon zapełnił się pasażerami.
Wagon plackarta
W sumie ponad 80 osób. I w tym momencie dobre wrażenie zaczęło lekko przemijać. Pomimo że był to pociąg luksusowy nie obeszło się bez uiszczenia dodatkowej opłaty za pościel i materac (68 RUB za 1 komplet). Ze stolików pozabierano "poczęstunek" który okazał się niczym więcej jak kolejowym odpowiednikiem hotelowej lodówki (niby jest na wyposażeniu pokoju ale jak coś ruszysz to dopiszą Ci to do rachunku).
Nasze wyobrażenia dotyczące podróży koleją transsyberyjską związane były zwykle z wagonem pełnym wesołych i przyjaznych Rosjan, morzem wypitej wódki, zagryzanej wędzonymi rybami z gazety i przyśpieszonym kursem języka rosyjskiego. Rzeczywistość okazała się nieco bardziej przyziemna.
Jak to w podróży bywa jedyne dziecko jakie było w wagonie wylądowało w naszym "przedziale". Co więcej, posługiwało się nocniczkiem, co oznaczało, że o czasu do czasu siedzieliśmy dosłownie w toalecie. Jego rodzice - mieszkańcy Irkucka - okazali się niezwykle ekspansywni i absolutnie nieskłonni do żadnego kontaktu. Jeszcze gorsze były "zaginione dzieci carów" - dwudziestoparoletnie rodzeństwo, dziewczyna i chłopak, którzy swoim zachowaniem sprawiali wrażenie, jakby zabrakło dla nich miejsc w I klasie samolotu do Irkucka. Sytuację na szczęście uratowali nasi kochani rodacy - piątka młodych Polaków którzy zajęli miejsca niedaleko.
Firmieny Bajkał
Monotonię każdego dnia podróży transsyberyjską przerywają jedynie z rzadka ustalone postoje, niemal niekończące się objadanie i ciągłe wychodzenie na papierosa. Nie musimy dodawać, że zarówno przejście do toalety jak i na papierosa wiązało się z trzaśnięciem drzwiami, tuż przed naszymi nosami. I trwało, z małymi przerwami całą dobę.
Rosjanie potrafią szybko zadomowić się w wagonie i sprawiają wrażenie jakby podróżowali tak przez całe życie. W czasie całej podróży przejadają ogromne ilości rubli. Pochłaniają masę gorących kubków, kiełbasy, domowych obiadów, słodyczy i wszystko to zabrane jeszcze z domu. Resztę zapasów uzupełniają na kolejno mijanych stacjach.
Średnio dwa, trzy razy na dobę pociąg zatrzymuje się na 20-25 minut. Niemal wszyscy z niego wysiadają, rozprostowują nogi i zamieniają ruble na litry piwa, stosy pierożków, wędzonych lub suszonych ryb i warzyw.
Z każdym dniem zapach wnętrza wagonu staje się coraz bardziej intensywny i męczący. Połączenie alkoholu, zapachu ryb i mięsa, duchoty i potu przy temperaturze sięgającej czasem prawie 30 st. C (to wskazywał termometr przy naszych pryczach) czyniły każde wyjście z wagonu miłym przerywnikiem.
Krajobrazy za oknem były wyjątkowo monotonne: płaskie łąki, lasy, pola, gdzieniegdzie jakaś rozwalająca się chata, resztki starych fabryk.
Przywagonowy handel
Dopiero za Nowosybirskiem pojawiło się trochę górek, zrobiło się też chłodniej.
Cały plan przejazdu, zegarki na rękach, jak i na dworcach kolejowych działają według czasu moskiewskiego. Za to im dalej na wschód tym godzina na zegarku coraz mniej się pokrywała z tym co za oknem. W skrajnym przypadku wschód słońca był o 1:50. Co więcej, część pasażerów działała według czasu moskiewskiego a część (nasi sąsiedzi na przykład) zaczynali "poranną" lekturę książki już o 02:00 - nie trzeba dodawać, że to zwiększało ilość trzaśnięć drzwiami do toalety w ciągu doby.
Drogi pociąg firmiennyj w wagonie plackartnym różni się od swojego tańszego odpowiednika chyba wyłącznie odkurzanym trzy razy dziennie dywanikiem i namalowanym logo pociągu na wagonie i na szklankach do herbaty.
Generalnie to co najbardziej nas zaskoczyło to szybko upływający czas. Z drugiej jednak strony przejazd legendarną koleją transsyberyjską okazał się niczym innym jak zwykłym, przejazdem pociągiem, z tą różnicą, że na długiej trasie.
Informacje praktyczne:
- cena przejazdu Moskwa - Irkuck (sierpień, bilet kupowany w kasie biletowej)
wagon plackarta - 2300 RUB (pociąg pasażerski), 2730 RUB (pociąg firmienny)
wagon kupe - 5500 - 6500 RUB (pociąg pasażerski), 9000 - 10000 RUB (pociąg firmienny)
pościel i materac na całą podróż - 68 RUB
pierożki kupowane na stacjach - od 10 RUB / szt
piwo od 25 RUB / butelka
warienniki (pierogi) od 10 - 30 RUB za porcjÄ™