niedziela, 13 sie 2006 Pruszków,
Plac Czerwony
Naszą podróż rozpoczęliśmy od przejazdu z Pruszkowa do Warszawy Wschodniej a już na dworcu centralnym okazało się, że jedno z nas musi wrócić po zapomniany polar! Padło na odprowadzającą nas mamę Krzysia. Więc opóźnienie, kolejne już, bo na pierwotnie planowany pociąg, zwyczajnie nie wyrobiliśmy się. No i nerwy czy zdążymy na kolejne połączenia...
Generalnie przygotowanie tej podróży - w przeciwieństwie do poprzednich - przebiegało wyjątkowo nerwowo. Po pierwsze kilkukrotnie przekładaliśmy termin wyjazdu, mieliśmy problemy z zamknięciem budżetu (jak nasz sejm co roku), Krzysiek jeszcze 30 godzin przed wyjazdem był w pracy i ostatecznie zabrakło czasu na wyrobienie tranzytowej wizy do Rosji. Konsekwencji tego faktu baliśmy się najbardziej.
Po kilkugodzinnej podróży podmiejskimi pociągami, w strugach deszczu dotarliśmy do Terespola. Pociąg do Brześcia już czekał na peronie. Krótka, polska odprawa graniczna i jedziemy na Białoruś. W wagonie pierwszy kontakt z cyrylicą - deklaracja celna, wyłącznie po białorusku. Pogranicznik zabrał nasze paszporty, obejrzał dokładnie galerię wiz, zadał parę pytań, wręczył kartonik do wypełnienia i gdzieś poszedł. Trochę nas zdziwiło, że ów kartonik był deklaracją wjazdową do Federacji Rosyjskiej. Wypełniliśmy ją, pogranicznik przybił pieczątkę i tym sposobem dotarliśmy do Brześcia.
Pociąg z Brześcia
Prawo białoruskie wymaga ubezpieczenia od podróżujących po tym "pięknym kraju" - tzw. "strachowka". Zazwyczaj można ją kupić w wagonie ale nie tym razem. Wyszukaliśmy biuro na dworcu, gdzie teoretycznie można ją nabyć. Okazało się, że tylko teoretycznie. Jakkolwiek nie mogli nam jej sprzedać to twierdzili zgodnie, że jest ona nam absolutnie potrzebna i bez niej będziemy mieć problemy przy wyjeździe (myśleliśmy, że przy wyjeździe z Białorusi do Rosji a nie mając wiz tranzytowych nie chcieliśmy potęgować problemów). Podano nam jakieś adresy na mieście i cóż było robić, trzeba było jechać. Jedyne biuro, które jeszcze było otwarte (po 18-tej) znajdowało się na drogowym przejściu granicznym tzw. Moście Warszawskim. 10 dolarów później (kurs taksówką w obie strony! + 2 dolary za 2 strachowki) mieliśmy wszystkie niezbędne dokumenty. Jeszcze małe co nieco w dworcowym barze i siedzieliśmy w wagonie pociągu do Moskwy.
Bilety (64 000 BYR za 1 miejsce) mieliśmy na plackartę (wagon z miejscami do leżenia, bez wydzielonych przedziałów). Dla nas ekstra. Wagon nowiutki, czysty i nowoczesny. PKP może się schować! W łazience woda, na korytarzu wyświetlacz z temperaturą powietrza. Ogólnie miłe wrażenie. O 19:30 ruszyliśmy. Byliśmy zmęczeni więc chcieliśmy się od razu położyć spać. Trzeba jednak było przygotować strategię na okoliczność przekraczania granicy.
Herbata w pociągu
Przygotowaliśmy sobie wydruki umowy polsko rosyjskiej o bezwizowym ruchu tranzytowym i lipną, internetową rezerwację na kolej transsyberyjską. Pytamy jeszcze tylko prowadnika o której godzinie będzie granica, a on na to: - Granicy nie budiet... I po co były te nerwy?
0 11:20 (spóźniony pół godziny) pociąg wtoczył się na dworzec białoruski w Moskwie. I tu spotkała nas niespodzianka tego dnia nie pojedziemy już dalej. Pani w kasie oznajmiła nam, że wolne miejsca (i to jedne z ostatnich) na pociąg do Irkucka za trzy dni i to na firmiennyj pajezd (znaczy droższy)! Zabrzmiała to prawie jak wyrok bo oznaczało to dwa noclegi w tym ponoć drugim, najdroższym mieście na świecie. Po chwili konsternacji zdecydowaliśmy się kupić te bilety i jakimś cudem próbować znaleźć w Moskwie tani hotel.
Na wypadek takiej ewentualności trochę się przygotowaliśmy czytając relacje z Moskwy naszych poprzedników. Kilka razy przewinął się w nich temat polskiego kościoła. Postanowiliśmy spróbować. Łatwo odnaleźliśmy adres i po kilku minutach mieliśmy nasz tani nocleg w Moskwie...
Informacje praktyczne:
Polski kościół znajduje się przy ulicy Mala Gruzinskaja 27/13. Z dworca białoruskiego należy iść około 500m na południe ulicą Gruziński Wał w kierunku stacji metra "1905 roku", następnie skręcić w lewo i po kolejnych 500 metrach będzie widać wieże kościoła. Na jego terenie znajduje się świeżo wyremontowany budynek w którym można znaleźć nocleg. Dobrze jest wcześniej zadzwonić bo czasem podobno bywa pełno. Dzwonić należy do pani Iriny Romanownej na numer jej komórki 8 916 222 62 46. Serdecznie wszystkich z Polski zaprasza. Ceny są umowne, na zasadzie co łaska ale nam ktoś z obsługi zasugerował 10 Euro os / noc. Ponieważ nie mieliśmy Euro zapłaciliśmy po 10 USD. W cenę noclegu wliczone jest śniadanie, czysta pościel na wygodnych łóżkach, gorąca woda pod prysznicem, klucze do budynku i dostęp do kuchni.
Okolice stacji metra "1905 roku" są świetnym miejscem do taniego życia w Moskwie. W okolicy są dwa sklepy samoobsługowe i mnóstwo tanich jadłodajni. Syte naleśniki z przeróżnymi nadzieniami kosztują od 30 RUB, nadziewane pierożki od 12 RUB, herbata od 10 RUB
Niezła kawiarenka internetowa znajduje się blisko dworca białoruskiego (kilkadziesiąt metrów ulicą Gruziński Wał, po drugiej stronie jedni, czynna całą dobę). Mają dużą liczbę stanowisk i ceny niższe niż w innych znanych nam miejscach. Godzina w sieci kosztuje 70 RUB. Niestety obsługa jakaś taka przestraszona a komputery z rosyjskim windowsem, wiec czasem trudno się połapać o co chodzi...