niedziela, 13 sie 2006 Pruszków,
Dworzec kolejowy
Suche Bator - mała mongolska stacyjka kolejowa na granicy Rosji i Mongolii. Kilka budynków, poczekalnia, toaleta, punkt odprawy celnej oraz dwa okienka kasowe. Dwa razy na dzień stacyjka ożywa kiedy to pojawiają się na niej pociągi z Irkucka i Ułan Bator. W pozostałych godzinach nie dzieje się nic i nawet toaleta ma przerwę - 5 godzin.
Na stacyjce utknęliśmy ponad 9 godzin w oczekiwaniu na nocny pociąg do Ulan Bator. Rozgościliśmy się w poczekalni i czekaliśmy, czasem wychodząc parami do miasta uzupełniając zapasy lub włócząc się po zakurzonych ulicach.
Rozgrzewka przed meczem
Jest godzina 18:30. Za pół godziny mają otworzyć kasy biletowe więc postanawiamy rotacyjnie okupować miejsce przy okienku. Na razie jest dobrze, bo trzymamy 3 i 4 miejsce w kolejce. Atmosfera jest leniwa i wydaje się że będzie tak do końca. Piętnaście minut przez 19 kolejka zaczyna dramatycznie gęstnieć. Co ciekawe gęstnieje po bokach i od czoła. Ludzi jest coraz więcej, ale my trzymamy nasze pozycje. Na pięć minut przed 19 zagęszczenie ludzi przed kasą sięga chyba zenitu. My niby cały czas stoimy w poprzednim miejscu ale mamy wrażenie że jakimś cudem to jest bury koniec kolejki. Postanawiamy się rozdzielić. Krzysiek postanowił zostać tam gdzie stał blokując atak na kasę tych co stali za nami, a Grześ ruszył prosto w tłum otaczający zewsząd okienko kasowe.
Wagon na stacji granicznej
Do tego dołączyła do nas prawie cała reszta naszej wycieczki tworząc jeszcze większy sztuczny tłok i wrażenie że jest nas więcej niż w rzeczywistości.
Parę minut po 19 - otworzono 2 okienka i zaczęło się mocowanie. Nie chodziło już nawet o pchanie się do kasy lecz ważniejsze stało się utrzymanie zajmowanych pozycji. Reprezentacja Mongolii - widać z dużym doświadczeniem - stosowała różne rozwiązania taktyczne. Dziewczynka stojąca tuż za Krzyśkiem stała na tzw. "obślinioną rękę". Metoda polega na tym że mając niewielki wzrost i usta na wysokości blokującej ręki przeciwnika regularnie się ją ślini próbując spowodować zwolnienie blokującej ręki a tym samym stworzyć możliwość do przesunięcia się o jedną osobę. Ciekawą metodą była też metoda "na Polaka". Zanim jeszcze otworzono kasy podszedł do nas Mongoł i odezwał się do nas po Polsku słowami: "Polska? Dzień dobry, skąd jedziecie? Pozdrówcie Pana Wałęsę&" poczym się zmył pozostawiając w miejscu w którym stał swojego człowieka - tajemniczego, wielkiego Mongoła, który niemalże stał się naszym cieniem i naśladując każdy nasz ruch zmniejszał odległość do kasy.
Po kilkunastu minutach jasnym się stało, że stanie w regularnej kolejce nie przyniesie sukcesu. Zdecydowaliśmy się na zmasowany, frontalny atak na kasę poprzez siłowe wepchnięcie się i jednoczesne umieszczenie wszystkich paszportów w okienku kasowym. Głównym rozgrywającym stał się Grześ i przy udziale reszty tworzącej sztuczny tłok zaczęliśmy pchanie się. Po kilkunastu minutach wszyscy mieli po bilecie&
Właściwa rozgrywka.
W ramach oszczędności i z chęci przeżycia przygody wszyscy zakupiliśmy bilety na nocny pociąg do Ulan Bator w klasie obszczy. Oznacza to, że zakupiony bilet upoważniał wyłącznie do wejścia do wagonu i dalszej walki o miejsce w nim.
Pociąg planowo odjeżdża o 21:45. Na peronie ustawiliśmy się o 21 licząc że może uda się wcześniej wejść do wagonu. Niestety nie udało się. Drzwi do wagonu były zamknięte a Mongołowie pokazali nam że otworzą je tuż przed odjazdem i abyśmy sobie spokojnie usiedli i poczekali. No tak, poczekali& później drzwi się otworzą, oni się wgramolą a my będziemy jechać w śmierdzącym kiblu jeśli w ogóle będziemy jechać. Postanowiliśmy od razu blokować miejsca przed drzwiami wagonu pamiętając co się działo przy kasie biletowej. Uzgodniliśmy taktykę i rozpisaliśmy cały plan sytuacyjny. Całą naszą dziewiątkę podzieliliśmy na 3 grupy. Dwie blokowały klinem dostęp do drzwi a jedna - uderzeniowa - miała atakować drzwi jak tylko się otworzą. Plan wydawał się świetny ale wszak za przeciwnika mieliśmy doświadczoną drużynę z Mongolii. Z każdą minutą tłum za naszymi plecami gęstniał. Mongolscy zawodnicy, z kamiennymi twarzami, z gumą do żucia w ustach stali jakby im nie zależało. Jakaś ichnia grupa uderzeniowa z wolna próbowała dobić się bokiem do drzwi ale napotkała zdecydowany opór ze strony Grzesia. Po drugiej stronie próbowała się przebić jakaś pani i z całkiem dużym sukcesem bo ilekroć na nią spoglądaliśmy była coraz bliżej drzwi. Ostatecznie napotkała opór ze strony Renaty. Zatem trzymaliśmy się dzielnie odpierając liczne ataki na drzwi.
W końcu otworzyły się drzwi. Przestraszona prowadnica, nie wiedzieć czemu postanowiła że będzie sprawdzać bilety ale szybko zrezygnowała z tego pomysłu widząc co się dzieje przed drzwiami. Gdy tylko schowała się w swoim kantorku zaczęło się. Grupy blokujące trzymały się dzielnie ale z prawej strony Grześ walcząc najbardziej o utrzymanie pozycji nie dał rady utrzymać flanki i trzech mongolskich atakujących znalazło się na schodach wagonu. Za nimi wbił się Grześ i gdy był już w wagonie odwrócił się i całą swoją agresję wylał krzycząc do tłumu "No co !!!" Więc jeden z nas był już w wagonie. Na lewej flance Renata trzymała tłum pozwalając Danielowi na atak na schody. Chwilę później i on był już w wagonie. Jako trzeci próbował Krzysiek. Tu było trudniej bo jakimś cudem wspomniana wcześniej pani przebiła się do drzwi. W efekcie udowodniliśmy, że przez drzwi mongolskiego wagonu są w stanie równocześnie wejść dwie osoby obładowane bagażem. Za Krzyśkiem do wagonu wbiła się jeszcze Renata. Reszta dziewczyn uznała że plan już jest wykonany i może się wycofać poza tłum.
Faktycznie plan był wykonany. Grupa uderzeniowa wchodząc do wagonu zdołała zająć prawie dwa całe przedziały a przynajmniej wszystkie górne prycze i dwie zamykane skrzynie na bagaż. Tak więc droga do Ulan Bator stała otworem. Straty - 1 zagubiona butelka wody oraz obita czyimś łokciem szczęka Magdy i mały krwiak na palcu wskazującym Agnieszki. Do Ułan Bator pozostało 9 godzin jazdy.