poniedziałek, 3 sty 2005 Pruszków,
uczestnicy wiosennego święta holy
Pare dni temu, indyjska telewizja, jako jeden z ważniejszych newsów z Delhi podała, że w każdej chwili oczekują niespotykanych o tej porze roku obfitych opadów deszczu, przesuwających się na wschód. Nawet nie przypuszczaliśmy wtedy, jak bardzo to nas dotyczy.
Kolkate opuściliśmy w strugach deszczu. Fakt ten był oczywiście podstawowym argumentem dla taksówkarzy przy negocjacji ceny. Dwunastogodzinna podróż, nocnym pociągiem do New Jalpaiguri upłynęła przyjemnie i bezpiecznie. A bezpiecznie dlatego, że wszytskich zagranicznych turystów upakowano w jeden wagon i dołączono uzbrojoną straż - to na wypadek, żeby białasom nie poginęły bagaże i żeby póżniej nie mówili: "India nie jest OK".
New Jalpaiguri przywitało nas ulewą. Ulewa w indyjskich miastach oznacza jedno: ulice zamieniają się w rwące potoki, wszystko jest mokre. Stacja kolejowa oddalona jest o 4 km od Siliguri - głównego węzła komunikacyjnego w tym regionie. Nie jest łatwo negocjować cenę rikszy, stojąc po kostki w wodzie i z ciężkim plecakiem... Pół godziny później byliśmy na Tanzing Norgay Bus Station - bramie do Himalajów. Już nie autobusem, a samochodem terenowym zaczęliśmy trzygodzinną wspinaczkę do Darjeelingu. Siliguri położone jest na wysokości 119m n.p.m. - Darjeeling 2134m n.p.m., więc sami sobie wyobraźcie, jak wyglądała trasa.
wilk tybetański
Darjeeling to praktycznie już nie są Indie. Dominuje tu społeczność nepalska i tybetańska. Hinduskie świątynie zostały zastąpione przez buddyjskie klasztory. Wszytsko znowu jest łatwe, miłe i załatwiane z uśmiechem na twarzy.
Darjeeling to 110 tys. typowo górskie miasteczko, gdzie wszędzie jest daleko i pod górkę. Plątanina uliczek, schodów, przejść, pionowych połączen między kolejnymi poziomami miasta - istny labirynt. Całość jest niezwykle malownicza i urocza. A wszystko to na tle wiecznie ośnieżonej wielkiej fortecy trzeciego najwyższego szczytu świata - Khangchendzonga (8585m n.p.m.). Szczyt sezonu turystycznego przypada na przełom marca i kwietnia - czyli teraz. Niebo powinno być bezchmurne, a temperatura w ciągu dnia powinna dochodzić do 18 - 20?C. Co jednak znaczy indyjskie załamanie pogody...
Jadąc samochodem do Darjeelingu, przebiliśmy się przez kilka warstw chmur, ulewę i gradobicie. Plecaki nam częściowo przemokły, gdyż - co jest standardem w tym regionie - bagaże podróżujż na dachu. Następnego ranka w lokalnej gazecie, na pierwszej stronie zobaczyliśmy wielką, zalaną ulicę z podpisem: "Siliguri pod wodą" - byliśmy tam w tym czasie.
W Darjeelingu przebywamy już 2 i pół dnia w oczekiwaniu na poprawę pogody. Niestety, przez cały czas przez miasto przetaczają się tabuny chmur, często zasłaniając widok na sąsiednią ulicę.
panorama Darjeelingu
Co chwila pada mżawka z przerwą na deszcz, a temperatura jest wyjątkowo niskia. Sprzedawcy ubrań zacierają ręce... W dzień temperatura nie przekracza 8?C, w nocy spada poniżej zera. Osiem stopni to może niemało, ale po 2 miesiącach wygrzewania się w słońcu, trochę nam nieprzyjemnie. Na szczęście czujemy satysfakcję, że stanowiące dużą część naszego bagażu, dzwigane od ponad 2 miesięcy (z przeznaczeniem na Pakistan) ciepłe ubrania w końcu się przydały. Wczoraj Krzysiek miał na sobie: podkoszulek, polar 100, polar 300, goretex i rękawiczki - wcale nie czuł się komfortowo.
O Darjeelingu marzyliśmy od dawna: panorama Himalajów, plantacje herbaty, buddyjskie klasztory i kolebka himalaizmu. Kilka kilometrów na północ od centrum miasta znajduje się jeden z ciekawszych w Indiach ogrodów zoologicznych i Himalayan Mountaineering Institute. Jest to istytucja związana z pochodzącym z Darjeelingu Sherpa Tenzingiem Norgayem - pierwszym obok Hillarego zdobywcą Mt. Everest. Duże na nas wrażenie zrobiła możliwość obejrzenia autentycznych przedmiotów (maska tlenowa, buty, czekany, raki, flagi itp.) używanych podczas pierwszej zakończonej sukcesem wyprawy na najwyższą górę świata. Także i zoo było okazałe i przyjemne. Znajdują się tam typowe dla Himalajów gatunki zwierząt, w tym czerwona panda i snieżny leopard.
Centrum Darjeelingu przypomina nam Thamel w Kathmandu: te same zapachy, twarze, sklepy i atmosfera. Czujemy się tu fantastycznie i z tęsknotą wspominamy spędzone 2 lata temu chwile w Nepalu. Niestety załamanie pogody i spiętrzenie się w jednym czasie kilku problemów spowodowało, że znowu utknęliśmy. Mocno skomplikowały się nam plany, ale o tym wszystkim napiszemy jutro. Na szczęście Darjeeling to nie Bhubaneswar...
Tymczasem życzymy wszystkim wesołych, szczęśliwych, rodzinnych Świat Wielkanocnych i... pomyślcie o nas ciepło przy niedzielnym śniadaniu.