poniedziałek, 3 sty 2005 Pruszków,
Tehran Bazaar
Dobiega końca nasza podroż po Azji. Obecnie przebywamy w Tehranie z którego to za kilka godzin wyruszymy w 48 godzinną podróż, bezpośrednim autobusem do Istambułu.
Gościnny Pakistan opuściliśmy 6 dni temu. Jeszcze w Polsce planowaliśmy zostać tam maksymalnie 20 dni a skończyło się na konieczności przedłużania 30 dniowej wizy o kolejne 5 dni. Procedura przedłużania wizy jest bezpłatna i można ją przeprowadzić w każdym większym mieście. My zrobiliśmy to w Peshawarze a dzięki uprzejmości urzędników udało się nam to zrobić od ręki już po godzinach ich pracy. Swoją drogą na nic się to zdało gdyż na granicy urzędnicy mieli w "dużym poważaniu" nasze wizy. Ot stempel w paszporcie i jazda do Iranu.
Granica Pakistanu i Iranu to wyjątkowo zakurzone miejsce. Środek pustyni, maleńka wioska i długi płot graniczny. Jeszcze przed wyjazdem do Iranu poznaliśmy irańską gościnność. Poznane w autobusie z Quetty irańskie małżeństwo pomogło nam załatwić formalności, wymienić waluty po fot.Krzysztof Stępień - Yazd - Tekiyeh-E-AmirChaqmaqkorzystnym kursie a także, pomimo naszego sprzeciwu zapłacili nam za śniadanie i transport pickupem do posterunku granicznego w Taftan. Godzinę później byliśmy w Islamskiej Republice Iranu.
Wyjeżdżając z Pakistanu byliśmy zachwyceni tym krajem, jego mieszkańcami, krajobrazami i bezstresowym podróżowaniem jakiego brakowało nam w Indiach.
wystawa sklepu kosmetycznego w okolicach Tehran Bazaar
Byłoby jeszcze przyjemniej gdyby nie choroby jakie nas kilka razy nękały. Zastanawialiśmy się więc czego spodziewać się po Iranie. Jurek - Polak jadący droga lodowa do Indii, którego spotkaliśmy w Amritsarze, powiedział że prawdziwa granica pomiędzy Azją a Europą nie przebiega na Bosforze ale na granicy Iranu z Pakistanem.
Nie czujemy się kompetentni aby pisać jaki ten Iran jest czy nie jest gdyż mając siedmiodniową wizę tranzytową odwiedziliśmy zaledwie 3 miasta. Jednak to co zobaczyliśmy całkowicie nas zachwyciło i zafascynowało. Zastaliśmy tu - jak to określamy - europejski poziom życia w orientalnym wydaniu.
Pierwsza, najbardziej zauważalna sprawa to transport i drogi. Płaskie jak stół autostrady łączą wszelkie zakątki kraju. Pędzą po nich eleganckie pojazdy. 100 km podróż taksówką z granicy do pierwszego, większego miasta - Zahedanu zajęła 45 minut i kosztowała nas 5,7 USD. Następnie 890km w 14 godzin i 440km w 5,5 godziny. Pomiędzy miastami podróżujemy autobusami których komfort jest porównywalny z samolotami. Wielkie Volvo lub Scania z półleżącymi siedzeniami, plazmowymi telewizorami, barkiem, stewardem, drobnym posiłkiem i działającą klimatyzacja i to wszystko za kilka dolarów (Esfahen - Tehran - 440km - 3,9 USD).
Odwiedziliśmy zaledwie 3 miasta: Yazd, Esfahan - podobno dwa najpiękniejsze miasta w Iranie oraz Tehran - stolica i wielki węzeł komunikacyjny.
Azadi Monument
To co zobaczyliśmy w Yazd i Esfahan znacznie przerosło nasze oczekiwania i nie tylko w kwestii bajecznie niebieskich meczetów i pałaców ale zwykłego wyglądu ulic. Obydwa miasta są niemal sterylnie czyste z dużą ilością zieleni, fontann, pięknie iluminowane w nocy, z witrynami sklepowymi jakich pozazdrościłaby Warszawa. Jest to już zupełnie inny poziom życia niż ten co oglądaliśmy przez ostatnie 4 miesiące. Nawet w najtańszych hotelach znają pojęcie kaloryfera a w łazience przez calą dobę można wsiąść gorący prysznic. Różnice w wyglądzie miast lepiej umiemy wychwycić po spędzonych 4 miesiącach w lankijskich, indyjskich i pakistańskich miastach.
Wiele osób narzekało na kuchnie irańską. Dużo na ten temat nie wiemy ale podobają się nam... lokalne fastfoody. Niemalże co kilka kroków można znaleźć lokal serwujący to, zaczym Krzysiek tęsknił przez 4 miesiące: białą, długą bułkę (nie podgrzewana - a szkoda...) nadziewaną smażonym mięsem z dodatkiem pomidora, sałaty i... kiszonego ogórka!!! Cena - 1,4PLN Do popicia zam-zam (odpowiednik Fanty lub Coli) w cenie 11 polskich groszy - fastfoodowy raj. Do tego liczne tradycje herbaciarnie, serwujące codziennie hektolitry aromatycznej herbaty popijanej w oparach palonych fajek wodnych.
Siedmio dniowa wiza pozwala jedynie na zasmakowanie irańskiego orientu jednak aby zobaczyć cos więcej potrzebny jest co najmniej miesiąc i będziemy chcieli tu wrócić tak szybko jak to tylko będzie możliwe...