lub
w jakim celu? zapamiętaj mnie
 
Warszawa
Delhi  
Naturalne barwnikiMysore, Indiefoto: Krzysztof Stępieńźródło: transazja.pl
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
 
czytasz blog:

Kazachstan-Kirgizja



 cze
2017

Sary-Ozk-Ałmaty

1 1 0  
  Ałmaty, Kazachstan, prowincja Almaty Qalasy

Budzik w zegarku wyrwał nas ze snu o czwartej trzydzieści. Nawet nie chciałem przeliczać, która to godzina w kraju. Mimo wczesnej pory było już całkiem jasno. Burza i deszcz poprzedniego wieczoru spowodował, że nie zapytaliśmy strażnika czy nas odwiezie do miasteczka. Liczyłem trochę na to, że Timur lub ktoś inny powiadomił go o konieczności przetransportowania nas tak, ażebyśmy zdążyli na pociąg. Nie mając jednak pewności wstaliśmy na tyle wcześnie, żeby dojść na piechotę, jeśli to będzie konieczne. Pomimo, że zrezygnowaliśmy z robienia sobie śniadania, pakowanie zajęło nam godzinę. W koło panowała niczym nie zakłócona cisza. Mieliśmy poważny dylemat. Chcąc zdążyć na szóstą, powinniśmy wyjść jak najszybciej. Jeśli jednak pójdziemy, a gospodarz miał w planie nas odwieźć, to może jeszcze spać i wyjdzie dopiero za godzinę. Jeśli jednak nikt mu nic nie powiedział i śpi snem sprawiedliwego, to czekając przekreślamy jakiekolwiek szanse na dotarcie do Basszczi na czas. Moglibyśmy też pójść i zapytać, ale wyrywanie domowników ze snu o piątej trzydzieści grozi ?...śmiercią lub kalectwem?. Postanowiliśmy iść. Po drodze snuliśmy dalsze spekulacje: Jeśli byliśmy umówieni w miasteczku, to powinniśmy dotrzeć na czas. Jeśli u strażnika, to kierowca jadący po nas ?zgarnie nas po drodze?, oszczędzając czas i paliwo. Jeśli jednak gospodarz miał nas odwieźć, to może zaniepokojony naszą nieobecnością, pojedzie do Sary-Ozek i też natknie się na nas. W każdym z tych wariantów finał był pomyślny. Co jednak, jeśli nikt na nas nie czeka, a kierowca, który obiecał nam transport na dworzec, zapomniał albo coś mu wypadło? ?To wyjdziemy z Basszczi na drogę i będziemy łapać okazje. Pociąg odchodzi tuż przed dziesiątą a do Sary-Ozek jest raptem siedemdziesiąt kilometrów. Damy radę!? - Zamknąłem dyskusję. Kolejny kilometr, dwa szliśmy w milczeniu. Obaj wiedzieliśmy, że tu nie tak łatwo o ?okazję?. Czasami przez godzinę nic nie jedzie. Dochodziła szósta, a miasteczka nawet nie było widać. Albo odległość była większa, a może pomyliliśmy kierunki. Nadal istniało prawdopodobieństwo, że jeśli nasz znajomy przyjechał po nas, to zatelefonuje do strażnika, a ten mu powie, że nas nie ma i wówczas... No tak. W takiej sytuacji albo się wkurzy i odjedzie, albo się wkurzy i poczeka jeszcze trochę, albo się wkurzy i pojedzie nas szukać. W tym wariancie jedyną pewną rzeczą było wkurzenie kierowcy. Dobra, niech się wkurza, byle nas zawiózł. Jakoś się wytłumaczymy. Na snuciu kolejnych scenariuszy wydarzeń przeszliśmy kolejny kilometr. Zauważyliśmy jednak, że z polnej drogi zbliża się do nas jakiś samochód. Podbiegliśmy do niego machając, żeby kierowca nas zauważył. Poskutkowało. Starą, pomarańczową Ładę prowadził starszy pan. Na miejscu pasażera leżały grabie i kosa. Zziajani zapytaliśmy czy może nas zabrać do miasteczka. Widząc wahanie wpakowaliśmy się mu do samochodu tłumacząc nieporadnie sytuację. Nie wiem, ile z tego zrozumiał a na ile nie chciał drażnić ?dwóch szurniętych białasów?. Przed biurowcem byliśmy dobrze po szóstej. Nikt na nas nie czekał. Parking był pusty, ale na ławce siedział strażnik, którego widzieliśmy poprzedniego ranka jak załatwialiśmy pozwolenie. Przyjaciel zapytał go, czy ktoś o nas pytał. Odparł, że nie, ale może zatelefonować do Timura. Szef strażników polecił mu przekazać, iż za chwilę zjawi się po nas samochód. ?Czyli jednak pamiętali? - odetchnęliśmy z ulgą. Kilka minut później wjechało na parking srebrne Audi. Byliśmy pewni, że za kierownicą zobaczymy mężczyznę, z którym się umówiliśmy, ale z samochodu wysiadł młody, zupełnie nam nieznany chłopak. O nic nie pytał, sprawiał wrażenie, jakby wszystko zostało wcześniej ustalone. Włożył nasze plecaki do bagażnika i ruszył w stronę drogi wylotowej. Zanim jednak na nią wjechał zatelefonował, gdzieś po czym zapytał czy może zabrać swoją żonę. Byliśmy zaskoczeni pytaniem. Skoro robi nam grzeczność, to nie do nas należy decydować, kogo jeszcze zabiera do swojego samochodu. Kierowca zawrócił i zatrzymał się przy jednym z domów. Dosiadła się młoda kobieta i pojechaliśmy z powrotem w kierunku głównej drogi. Przez półtorej godziny walczyłem z sennością. Niby wszystko grało, ale czułem ?przez skórę? kłopoty. Płacąc za bilety, na transport celowo zostawiliśmy dwa tysiące tenge, z małym naddatkiem, bo tyle zapłaciliśmy za przewiezienie nas do Basszczi. Uznaliśmy zatem, że tyle samo będzie kosztował nas przejazd w drugą stronę. Wysiadając przed dworcem wyciągnąłem dłoń z pieniędzmi i zapytałem czy dwa tysiące satysfakcjonuje kierowcę. Naiwnie sądziłem, że skoro małżeństwo i tak jechało w tą stronę, to może potraktuje nas ulgowo. Chłopak spojrzał na mnie jakbym obraził jego matkę, żonę i kochankę jednocześnie. ?Kakije dwa tysiaczi? Eto daże nie chwatajet bienzina!? - warknął zawiedziony i rozzłoszczony. Na nic się zdało tłumaczenie, że tyle zapłaciliśmy poprzednio i mamy jeszcze trzysta tenge. ?Czetyrje tysiacza? - brzmiała odpowiedź. Nie było co dyskutować. Nie umawialiśmy się z nim na żadną kwotę, mógł zażądać więcej. Wyjaśniłem mu, że zapłacimy, ale mamy tylko dolary. Jeśli wie, gdzie je wymienić, to niech nas tam zawiezie. Bez słowa wsiadł do samochodu i zaczęliśmy zwiedzać miasto. Jeden bank ? zamknięty. Drugi bank ? to samo. Jakiś kantor ? kłódka. Czas płynął a my nie wiedzieliśmy jak wyjść z impasu. W międzyczasie chłopak zawiózł żonę do pracy i zatelefonował w kilka miejsc, lecz z równie mizernym skutkiem, co poszukiwania banku. ?Dajmy mu dolary. Otworzą bank, to sobie wymieni? - powiedziałem do Witka. ?Dobry pomysł. Zapytaj go czy to mu odpowiada?.- odpowiedział. Propozycja wywołała wahanie. Wiedział, że nie bardzo jest jak to załatwić, a jednocześnie wyraźnie czegoś się bał. ?Może nie zna kursu i boi się, że dostanie za mało? - Powiedziałem do przyjaciela. ?Mamy gdzieś wydruk z wymiany w banku, pokaż mu żeby widział jak to wygląda? - zaproponował Witek. Wygrzebałem kwit i pokazałem chłopakowi. Położyłem na fotelu tysiąc tenge i dziesięć dolarów. Łącznie było to trochę ponad cztery tysiące w lokalnej walucie. Kierowca wyraźnie złagodniał. Odniosłem wrażenie, że poczuł się głupio w tej sytuacji, bo zaczął się tłumaczyć: liczył na zarobek, jechał specjalnie, a na kogoś w drodze powrotnej nie może liczyć, bo jest za wcześnie. Dolarów nigdy nie widział, nie mówiąc o znajomości ich kursu. Rozstaliśmy się w pełnej zgodzie. Do odjazdu została prawie godzina. Kumpel, jak zawsze, uznał że musimy kupić chleb. Nie miałem ochoty po raz któryś z rzędu przemierzać miasteczka. Jak w jakimś deja vu chodziliśmy od sklepu do sklepu, aż dostał upragnioną bułkę. Kiedy jedliśmy ją na peronie podleciał do nas dudek, potem drugi i trzeci. Poprzedniego poranka, kiedy wychodziliśmy szukać transportu, wydawało mi się, że w przelatującym ptaku rozpoznaję dziwaczny dziób i czubek, ale widziałem go krótko. Teraz nie miałem wątpliwości. Śliczny, oryginalny ptak był o dwa kroki od nas. Podobno występuje w całej Europie, ale dopiero tu, na pograniczu Kazachstanu i Chin mogłem go zobaczyć. Pociąg nadjechał punktualnie. W drzwiach wagonu natknęliśmy się na konduktora, z którym żartowaliśmy jadąc w tą stronę. Przywitał nas jak starych znajomych. W wagonie wdrapałem się na swoją leżankę i natychmiast zasnąłem nie zważając na temperaturę godną sauny. Obudziłem się dopiero przed Ałmatami. Podczas wysiadania z pociągu mój przyjaciel przejawiał pewną nerwowość. Zazwyczaj celowo trzyma się za mną, teraz parł do przodu ignorując to , że z niedopiętymi paskami butów i trzymanym na jednym ramieniu plecakiem nie jestem w stanie dotrzymać mu kroku. Przypominało to sytuację z Teheranu, ale wówczas szukał wody. Teraz pełna butelka wystawała mu z plecaka. Nie reagował na wołanie. W hallu zatrzymał się na chwilę, lecz kiedy usiłowałem zapiąć buty ruszył znowu. Przeciskał się przez tłum, jakby chodziło o życie. Mieliśmy wymienić pieniądze i choć obaj znaliśmy usytuowanie kantoru, skręcił w przeciwnym kierunku. Usiłowałem rozładować napięcie, mówiąc coś żartem, ale bez efektu. Dopiero kiedy załatwiliśmy sprawę wymiany waluty i usiedliśmy na ławce zaczął ?dochodzić do siebie?. W milczeniu zjedliśmy kilka ?krówek?, popiliśmy kajmakowe ?lepiszcze? wodą i widząc, że ?powietrze z niego zeszło? zapytałem o powód. Przeprosił zakłopotany, ale jego wyjaśnienie było lakoniczne i niezbyt uzasadnione. Stwierdził, że obawiał się czy zdążymy dokonać wymiany i zdążyć na pociąg. Obaj wiedzieliśmy, że między przyjazdem, a odjazdem jest sporo czasu i nie powinno to problematyczne. Kiedy jednak zapowiedziano nasz pociąg,poszukiwanie właściwego przejścia i przedzieranie się przez tłum zajęło nam sporo czasu i nerwowość w jego zachowaniu powróciła. Wsiedliśmy na kilka minut przed odjazdem. Nasze miejsca wypadły na pięterku. Starsze małżeństwo, które zajmowało dolne siedziska, najwyraźniej przyjechało już tym samym pociągiem, ponieważ zagospodarowali całą przestrzeń, a stół mieli zastawiony jak na bizantyjskim dworze. Oboje wyciągnięci na leżankach oddawali się konsumpcji. Nasze pojawienie się uznali za dopust boży i wcale nie mieli ochoty ułatwić nam skorzystanie z miejsc. O siedzeniu nie było mowy a i dostanie się na nasze leżanki było utrudnione z powodu leżących tam bagaży. Sami musieliśmy sobie z tym poradzić i po przenoszeniu pościeli, koców, pudeł i worów, wreszcie udało się nam położyć. Tak jak w poprzednich wagonach, było bardzo gorąco, więc nie zwracając uwagi na etykietę rozebrałem się do bielizny i przybrawszy półleżącą pozycję zabrałem się do uzupełniania notatek. Przyjaciel w ramach terapii, poszedł wyprać skarpetki, a po powrocie ostentacyjnie rozwiesił je na podporach leżanki. Zaproponował mi zjedzenie czegoś ciepłego, ale nie byłem głodny, więc tylko mu pomogłem w przygotowaniach wydobywając z plecaka potrzebne rzeczy. Wymagało to swoistej ekwilibrystyki, ponieważ z braku miejsca wywindowaliśmy nasze bagaże na najwyższą półkę, a nasze sąsiedztwo z dołu uniemożliwiało zdjęcie ich na czas przepakowywania. Przed dziewiętnastą Witek ponownie zabrał się do ?gotowania?. Tym razem skorzystałem z propozycji i z przyjemnością wypiłem kawę podaną wprost ?do łóżka?. Pociąg stukocząc rytmicznie zmierzał do Karagandy przybliżając nas do kolejnego bolesnego zderzenia z rzeczywistością. Los, opatrzność czy cokolwiek to jest, na koniec podróży postanowił dać nam nauczkę. Wówczas jednak jeszcze tego nie przeczuwaliśmy więc spokojnie zasnęliśmy na swoich kojach.

 


Odległość pokonana od ostatniego punktu (Altynemel, Kazachstan): ok , mierzona w linii prostej.
Całkowity przebyty dystans to ok. .

 

Galeria (1)

 
  Ałmaty, Kazachstan, prowincja Almaty Qalasy
 
  • Opublikuj na:
 

Komentarze

 

Na mapie

 

Spis treści

1 1
1. Bielsko-Warszawa Bielsko-Biała,
Bielsko-Biała, Bielsko-Warszawa, Bielsko-Biała,
1 2
2. Astana-Kazachstan Astana, Kazachstan
Astana, Kazachstan Astana-Kazachstan, Astana, Kazachstan
1 1
3. Pociąg (Astana-Ałmaty) Ałmaty, Kazachstan
Ałmaty, Kazachstan Pociąg (Astana-Ałmaty), Ałmaty, Kazachstan
1 1
4. Ałmaty-Kanion Szaryński Kokpek, Kazachstan
Kokpek, Kazachstan Ałmaty-Kanion Szaryński, Kokpek, Kazachstan
1
5. Kanion Szaryński - Saty Saty, Kazachstan
Saty, Kazachstan Kanion Szaryński - Saty, Saty, Kazachstan
1 1
6. KOLSAI Gora Saty, Kazachstan
Gora Saty, Kazachstan KOLSAI, Gora Saty, Kazachstan
1 1
7. Kolsai Gora Saty, Kazachstan
Gora Saty, Kazachstan Kolsai, Gora Saty, Kazachstan
1 1
8. Kaindy II Gora Saty, Kazachstan
Gora Saty, Kazachstan Kaindy II, Gora Saty, Kazachstan
1 1
9. Saty po raz wtóry Saty, Kazachstan
Saty, Kazachstan Saty po raz wtóry, Saty, Kazachstan
1 1
10. Saty-Kolsai-Kegen Kegen, Kazachstan
Kegen, Kazachstan Saty-Kolsai-Kegen, Kegen, Kazachstan
1
11. Kegen-Karakol (Przewalsk) Karakoł, Kirgistan
Karakoł, Kirgistan Kegen-Karakol (Przewalsk), Karakoł, Kirgistan
1
12. Karakol-Dżety-Ozyk Zhetyoguz, Kirgistan
Zhetyoguz, Kirgistan Karakol-Dżety-Ozyk, Zhetyoguz, Kirgistan
1 1
13. Tienszan (gdzieś powyżej Dżety-Ozyk) Zhetyoguz, Kirgistan
Zhetyoguz, Kirgistan Tienszan (gdzieś powyżej Dżety-Ozyk), Zhetyoguz, Kirgistan
1 1
14. Tienszan-Biszkek Biszkek, Kirgistan
Biszkek, Kirgistan Tienszan-Biszkek, Biszkek, Kirgistan
1 1
15. Biszkek-Osh_Ozgen_Dżalalabad Dżalalabad, Kirgistan
Dżalalabad, Kirgistan Biszkek-Osh_Ozgen_Dżalalabad, Dżalalabad, Kirgistan
1 1
16. Dżalalabad-Szu (Kazachstan) Chu, Kazachstan
Chu, Kazachstan Dżalalabad-Szu (Kazachstan), Chu, Kazachstan
1 1
17. Shu-Ałtyn-Emel Altynemel, Kazachstan
Altynemel, Kazachstan Shu-Ałtyn-Emel, Altynemel, Kazachstan
1 1
18. Sary-Ozk-Ałmaty Ałmaty, Kazachstan
Ałmaty, Kazachstan Sary-Ozk-Ałmaty, Ałmaty, Kazachstan
1 1
19. Ałmaty-Karaganda-Bałchasz Aktau, Kazachstan
Aktau, Kazachstan Ałmaty-Karaganda-Bałchasz, Aktau, Kazachstan
1 1
20. Baktau-Ata-Tract Aktau, Kazachstan
Aktau, Kazachstan Baktau-Ata-Tract, Aktau, Kazachstan
1 1
21. Bektau-Ata - Karaganda Karagandy, Kazachstan
Karagandy, Kazachstan Bektau-Ata - Karaganda, Karagandy, Kazachstan
1 1
22. Karaganda-Astana-Warszawa-Bielsko Astana, Kazachstan
Astana, Kazachstan Karaganda-Astana-Warszawa-Bielsko, Astana, Kazachstan
1 3
23. Posłowie Warszawa,
Warszawa, Posłowie, Warszawa,

Na skróty

Podsumowanie

ostatni wpis:  ()
pierwszy wpis:  ()
  
liczba tekstów:23
liczba zdjęć:23
liczba komentarzy:0
odwiedzone kraje:3
odwiedzone miejscowości:16

Uczestnicy

strona jest częścią portalu transazja.pl
© 2004-2024 transazja.pl

Newsletter Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu



transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.

© 2004 - 2024 transAzja.pl, wszelkie prawa zastrzeżone