środa, 4 lip 2007 Babu, Chiny
w ktorej jedlismy śniadanie
Poniedziałek, 30. Lipca 2007
W nocy ciągle się budzę, bo coś mnie gryzie, a poza tym to ten "hotel" jest przy samej szosie i ciągle przejeżdżają samochody. Syn gospodarza budzi mnie już o 3., ale ja jeszcze chcę pospać i wstaję dopiero koło 6.. Nie muszę szukać transportu bo akurat przed moim hotelem parkują 3 jeepy (toyoty sprowadzone z Dubaju). Dogaduję się z jednym kierowcą i godzi się mnie zabrać za 40 TJS (170 km). Droga jest fatalna, więc się nie da szybko jechać, częściowo jest w budowie, szykują też tunele, a robią to Chińczycy. Dla mnie to lepiej, bo mogę spokojnie robić zdjęcia. Po drodze mieszkańcy wiosek sprzedają słodkie morele - po 5TJS za wiaderko 4kg.?
W jakiejś małej wsi jemy też śniadanie na które składa się: herbata, chleb (nan), dżem morelowy, smażona mortadela i kozina z cebulą. Cebula tu zawsze polana jest octem i podaje się ją też do szaszłyków. Podróż trwa długo bo aż 8.5h, ale jest kilka przystanków po drodze a potem mycie aut w kanale rzeki Duszambiejka przed wjazdem do stolicy.
Kiedy przyjeżdżam do Dushanbe to od razu kieruję się do prywatnej kwatery polecanej przez LP w okolicach restauracji Kellers. Nikt nic nie wie i żadnego napisu, a kiedy w końcu znajduję ten przybytek (to mieszkanie na V piętrze) okazuje się, że wszystko wynajęte na miesiąc przez Tadżyków.?
Mieszkanie mieści się w obskurnym bloku, bez windy. Postanawiam iść do hotelu Vaksh (Rodaki 24, koło opery), bo to chyba tu najtańsza opcja. Łóżko w pokoju 4 os. kosztuje 10$. Łazienka i WC na korytarzu, wszystko się rozwala i jest w opłakanym stanie, lecz nie mam wyboru. Ale i tak jest lepiej niż w Penjikencie. Woda zimna i gorąca na okrągło. Pokój 2 os. w tym hotelu kosztuje 35$. Nie wiem dla kogo te ceny, a hotel jest prawie pusty. Lokalni płacą tylko jednego dolara.?
Spotykam tu Polaków, którzy przyjechali z kraju na motorach, lecz już następnego dnia wyjeżdżają. Nie wiem gdzie pozostali turyści, może nocują w droższych hotelach.