środa, 4 lip 2007 Babu, Chiny
rzekę Huang Ho (Żółtą) przejeżdżamy kilkakrotnie
Czwartek, 19, lipca 2007
Pociąg był strasznie zatłoczony, nie miałam żadnych szans na miejsce sypialne. Najpierw siedziałam na plecaku w przejściu między wagonami, potem zgłosiłam się do konduktora. Jest takie specjalne miejsce w co którym wagonie, gdzie się sprzedaje bilety i wolne miejsca do spania itd. (zresztą odgrodzone, bo ludzie by stratowali sprzedającego konduktora) i tam dostałam karteczkę niby z rezerwacją na łóżko. Po 3h okazało się jednak, że nic wolnego nie ma w całym pociągu i nie będzie, a chętnych na miejsca sypialne było sporo. Siedziałam więc pod tą "kasą" na plecaku chyba z osiem godzin. Ludzie łazili nieustannie raz w jedną raz w drugą stronę, deptali mi po nogach, co chwilkę przejeżdżał wózek z jedzeniem i napojami i tak w kółko. Na początku pasażerowie dziwili się, że "biała turystka" podróżuje w takich warunkach, ale po kilku godzinach przyzwyczaili się już do mojego widoku. Ciągle mnie czymś częstowali i zapraszali do rozmowy. W wagonie sporo było Ujgurów.?
Grubo po północy, kiedy na jakiejś stacji wysiadło trochę pasażerów, udało mi się złapać miejsce siedzące, którego już pilnowałam, bo tak trzeba, do końca podróży. Sama nie wiem jak tą podróż wytrzymałam (25h-1850 km) w takich warunkach. Na początku myślałam, że nie zdzierżę, ale jak się przespałam, napiłam kawy, którą mam ze sobą (wrzątek jest zawsze dostępny, choć trzeba się było po niego przepychać) to już widziałam świat w innych kolorach.
czasami pustynia mieszała się ze stepem
Okazało się też, że młoda para Ujgurów siedząca na przeciwko mnie, mówi po angielsku. Byli to studenci z Szanghaju i dużo mi opowiedzieli o sytuacji rdzennej ludności w Xinjangu. Jest ona podobna do sytuacji Tybetańczyków.?
Od Hami tereny blisko szyn były całkowicie zalane i pociąg jechał bardzo wolno. Musiało tu nieźle lać i jak się potem okazało, były straszne powodzie, bo nawet zawieszono kursy pociągów i autobusów tego dnia do Kaszgaru na południowym - zachodzie Xinjiangu. W sumie pociąg spóźnił się aż 4h do Urumczi. Tu wcześniej też lało, ale kiedy ją przyjechałam to już znowu świeciło słońce i był upał.
Udałam się najpierw do hotelu przy samym dworcu (z LP) ale oczywiście nie było miejsc w dormitorium, więc zdecydowałam się na inny, w poł-wsch. części miasta, też polecany przez LP: Xinjiang Sikver Briches Int. YH (dorm. 35 i 40Y, są też dwójki). Hotel znajduje się blisko centrum handlowego Carrefour. Jest tu też internet, pralka, biuro podróży, mały barek.?Z czystością troszkę na bakier, ale można przeżyć. Obsługa jest bardzo miła i mówi po angielsku. Musiałam tu jechać z przesiadką 2. autobusami (A58 i A105, bilet 1Y) i podróż trwała jeszcze ponad godzinę, zwłaszcza, że o tej porze miasto było już kompletnie zakorkowane.
Muszę jednak dodać, że komunikacja jest tu świetna, autobus za autobusem i nigdy nie czeka się długo.
krajobraz zmienia siÄ™ w pustyniÄ™
Nie ma niestety metra. W okolicy hotelu jest mnóstwo ujgurskich restauracji i wielki plac na którym mieści się coś w rodzaju wesołego miasteczka. Spacerowałam tam wczoraj wieczorem i z żalem obserwowałam, jak panoszą się tu Chińczycy a Ujgurzy jedynie pracują w restauracjach i sprzątają ulice. Wszystkie wysokie stanowiska są obsadzone Chińczykami, żaden Ujgur nie ma szans.?
Stąd też w miarę blisko jest do ambasady Kazachstanu, dlatego postanowiłam tu zanocować. Dziś właśnie złożyłam dokumenty w tejże ambasadzie i stoczyłam "bój", bo okazało się, że nie mogą mi dać dwukrotnej wizy tranzytowej. Dostanę tylko jednokrotną (na pięć dni-306Y), odbiór jutro w południe, a drugą wizę mam sobie już załatwić gdzieś po drodze w innym kraju. Nie pomogły żadne prośby, chyba chodzi o to, aby nabić jak najwięcej kasy. A do tego okazało się, że adres się nie zgadza i wcale się nie martwią o to, czy ludzie trafią do nich czy nie. Nieźle się namęczyłam i straciłam sporo czasu nim znalazłam tą ambasadę. Taksówkarze tutaj w ogóle nie mają pojęcia o znajomości miasta. Pod ambasadą było sporo Chińczyków i jedyny plus to taki, że wpuszczono mnie poza kolejką.?
Po południu udałam się na dworzec autobusowy celem zakupu biletu do Alma Aty. Spod hotelu jest bezpośredni autobus (A 105) na sam dworzec Nan Zi Gou, ale dworzec tzw. Międzynarodowy do Kazachstanu mieści się kawałek dalej, jakby na jego tyłach (za KTV). Tu już bez problemów kupiłam bilet na jutro na autobus sypialny (360Y).Okolice dworca to prawdziwy Xinjang: same ujgurskie restauracje, kramy z owocami, piekarnie z gorącym chlebem i bułkami. Ruch i tłok, dzieciaki bawiące się na ulicach, kobiety obierające warzywa, pilnujące dzieci i mężczyźni grający w karty lub prowadzący dyskusje. Trochę się czułam jak w Turcji, w Anatolii. I co jest zadziwiające, mnóstwo tubylców-Ujgurów mówi po angielsku. Jednak wszędzie rosyjskie napisy i również w dużych centrach handlowych, a szczególnie właśnie w okolicach tego dworca i znowu tutaj zwracano się do mnie po rosyjsku.