środa, 4 lip 2007 Babu, Chiny
parking z ktorego odjeżdżają samochody do Khorog
Wtorek, 7. Sierpnia 2007
Następnego dnia już wczesnym rankiem byłam na "Pamirskim przystanku". Dojechałam tam autobusem i marszrutką. Można też taxi, które stoją pod hotelem ale kosztuje to przynajmniej 8 razy drożej. Na placu (przystanku) stało już sporo pojazdów: prawdziwe jeepy, rosyjskie UAZ-y, mini busy UAZ, wołgi. Kiedy tylko się tam pojawiłam od razu zaczęto mnie nagabywać. Najpierw zdecydowałam się na rosyjskiego mini busa (120 TJS), ale kiedy okazało się, że nie mogę siedzieć z przodu poszłam do innego kierowcy, gdzie od razu zajęłam sobie miejsce z przodu, chciałam w czasie drogi móc fotografować. Była to toyota cruiser (150TJS, 530 km) z kierownicą z prawej strony, to znowu pojazd sprowadzony z Dubaju. Miałam nadzieję, że szybko odjedziemy, ale czekaliśmy jeszcze długo na komplet pasażerów a potem tzw. oformlienie. W międzyczasie zjadłam śniadanie w restauracji znajdującej się na terenie tego parkingu.?
W rezultacie wyjechaliśmy dopiero o 8.30. Droga początkowo była super, z tym że co kawałek stoją policjanci i zatrzymują wszystkie pojazdy celem ściągnięcia "haraczu" - 2TJS. Każdy kierowca daje pieniądze i nikt się nie denerwuje. Zresztą tak jest i w krajach ościennych. Koło południa musimy się zatrzymać, bowiem droga zawalona jest kamieniami. Tu budują ją Chińczycy i akurat w tym momencie spychacz zepchnął z góry mnóstwo wielkich kamieni, więc wszyscy kierowcy i pasażerowie wzięli się za zwalanie ich do rzeki.
parking z którego odjeżdzaja samochody w Pamir
Straciliśmy tu ponad godzinę.
Teraz już jedziemy wzdłuż granicy z Afganistanem. Co chwilkę posterunek policji, ale kiedy wjeżdżamy na teren Pamiru (pierwszy check point w Lasztie Szier, 200 km od Duszanbe) to kierowca spotyka już tylko swoich znajomych i nie musi płacić. Drugi check point po 80 km i tu wpisują mnie do książki. Na pierwszym w ogóle nie sprawdzano moich dokumentów, ponieważ kierowca powiedział, że ja pracuję w Khorogu. Teraz już cały czas góry, pniemy się coraz wyżej na przełęcz (3256 m), a potem już serpentynami w doł.?
Po drodze posilamy się w "restauracji". Jest tylko zupa z baraniny i pierogi. Lepiej więc zabrać ze sobą coś do zjedzenia. Z wodą nie ma problemu, co chwile napotykamy na górskie potoki ze świeżą i zimną wodą. Moi pasażerowie to sami faceci, niezbyt rozmowni. Tylko jeden z nich, młody człowiek bawi mnie rozmową na postojach. Wieczorem, kiedy już jesteśmy niedaleko celu, napotykamy na TIR-a, który tarasuje podjazd. Tracimy tu ok. 3h. Kierowca TIR-a czeka na innego, aby go podciągnął. I tak oto po 18.5 godzinach docieramy do celu.?
Kierowca wysadza mnie w środku Khorogu, ale jest godzina 3.30 i wszystko jest pozamykane. Ten młody człowiek również tu wysiada i ma zamiar udać się do swoich znajomych (przyjechał tu w interesach) i kiedy stwierdza, że wszystko jest pozamykane i że nie znajdę raczej noclegu o tej porze, proponuje mi aby iść razem z nim.?
Dom jest niedaleko i już po chwili leżę na wygodnym posłaniu w prawdziwym pamirskim, drewnianym domu (wielki pokój z 5. kolumnami a miejsca do spania i siedzenia są na podwyższeniu). Niestety brak łazienki, tak jest wszędzie tu w górach. Chyba, że w pobliżu jest potok lub rzeka. Jestem szczęśliwa, że mogę się wyciągnąć po tylu godzinach jazdy.