niedziela, 13 sty 2008 Hanoi, Wietnam
W sobotê o 6.25 wyleciliœmy z Warszawy. Zjawiliœmy siê na lotnisku 2h wczeœniej, co by³o o tyle niepotrzebne, ¿e LOT otworzy³ check-in dopiero o 5. PóŸniej te¿ czekaliœmy. 4 razy wywo³ywana by³a stra¿ graniczna, aby przynios³a klucz do otworzenia bramki - ostatniego etapu przed wejœciem do samolotu.
Nastêpny w naszej podró¿y by³ Frankfurt. Mieliœmy tam do wytracenia 6 godzin. O dziwo Wi-Fi nie dzia³a³o, wiêc spêdziliœmy czas na ogl¹daniu na laptopie W³adcy Pierœcieni. Uznaliœmy, ¿e choÌ Frodo i Sam mog¹ spaÌ na le¿¹co i nie musieli wstaÌ przed 4, to jednak wolimy nasz¹ podró¿ do Hanoi ni¿ ich do Mordoru. Nie dzia³aj¹ce Wi-Fi wydaje siê te¿ mniej k³opotliwe ni¿ palantir, który domyœlnie ³¹czy ciê z W³adc¹ Ciemnoœci. Niemniej jednak patrz¹c na znikom¹ iloœÌ baga¿u, któr¹ cz³onkowie Dru¿yny Pierœcienia nosz¹ ze sob¹ ¿a³owaliœmy, ¿e sami nie potrafimy siê tak spakowaÌ.
Lot z Frankfurtu do Hanoi przekona³ nas, ¿e Vietnam Airlines wcale nie s¹ gorsze ni¿ Austrian Airlines, którymi poprzednio Gra¿yna lecia³a. Mo¿liwoœÌ ogl¹dania widoku z samolotu z 2 kamer rekompensowa³a brak miejsca przy oknie. Dziêki wyborowi kilkunastu filmów do obejrzenia mogliœmy siê zapoznaÌ z ró¿nymi dzie³ami, których wspóln¹ zalet¹ by³o to, ¿e nie trac¹ na atrakcyjnoœci podczas ogl¹dania kawa³kami i wymagaj¹ minimalnej przytomnoœci umys³u. Podobieùstwa by³y nawet wiêksze, kulminacyjne walki miêdzy dobrymi i z³ymi robotami z Transformersów oraz dobrymi i z³ymi czarodziejami z Harry'ego Pottera wizualnie wygl¹da³y prawie tak samo.
Lotnisko w Sajgonie okazaÂło siĂŞ byĂŚ nowoczesne i przyjazne dla uÂżytkownikĂłw. Kilka razy taksĂłwkarze zaczepiali nas pytajÂąc gdzie jedziemy, ale po odpowiedzi "Hanoi" rezygnowali.
Krajowy lot z Saigonu do Hanoi utwierdziÂł nas w pozytywnym odczuciu, Âże dziĂŞki wymianie floty na Boeingi i Airbusy przypadki spadania samolotĂłw Vietnam Airlines ma juÂż chyba za sobÂą.
O 15 dotarliœmy szczêœliwie taksówk¹ z lotniska do domu w centrum Hanoi. Gra¿yna z wpraw¹ stargowa³a cenê z 400.000 dongów (oko³o 60z³) do 200.000. W Wietnamie jest gor¹co, duszno i chaotycznie, zarówno jeœli chodzi o spójnoœÌ architektoniczn¹, jak i zasady ruchu ulicznego. Gospodarze przywitali nas bardzo mi³o, zjedliœmy z nimi kolacjê. Dziwne uczucie, gdy wszyscy, ³¹cznie z ¿on¹, woko³o mówi¹ w jêzyku, którego nie rozumiesz. Jedyny problem to Wi-Fi, które przerywa - ale liczê na to, ¿e uda siê to naprawiÌ.