niedziela, 13 sty 2008 Hanoi, Wietnam
W d³ugi weekend wybraliœmy siê wraz z nasza kole¿ank¹ Asi¹ na 3-dniow¹ wycieczkê do zatoki Ha Long. Wycieczka z Kangaroo Cafe na ulicy Bao Khanh wydawa³a nam siê zbyt droga, wiêc zdecydowaliœmy siê pojechaÌ na prawie 2-krotnie taùsz¹ wycieczkê z Sinh Cafe z ulicy Luong Ngoc Quyen 52 - www.sinhcafevn.com - $54 od osoby. To by³ b³¹d. Wielu rzeczy obawialiœmy siê odnoœnie tej wycieczki, ale nie tego, ¿e oka¿e siê niebezpieczna dla zdrowia...
Sinh Cafe to oryginalnie biuro podró¿y w Sajgonie, która oferowa³o - i chyba nadal oferuje - wysokiej jakoœci wycieczki. Skutkiem tego powsta³o mnóstwo biur podszywaj¹cych siê pod to prawdziwe. W Hanoi widzieliœmy ich kilkadziesi¹t. Jest te¿ kilka stron internetowych podaj¹cych adresy ró¿nych biur. Mimo, i¿ zasiêgaliœmy przed wyborem biura rady na forach typu "Lonely Planet", nie jesteœmy pewni, czy wybraliœmy "prawdziwe" Sinh Cafe. Przewodnik i autokary podczas wycieczki mia³y logo Khanh Sinh - wiêc pewnie nie. Ale te¿ mo¿liwe, ¿e s¹ jakos stowarzyszeni. Niemniej jednak, nie ma to du¿ego znaczenia, bo filia nie musi reprezentowaÌ takiego poziomu us³ug jak g³ówny oddzia³ - i pewnie tutaj by³o podobnie.
DzieĂą 1
Wyjechaliœmy w czwartek o 8 - bus wycieczkowy odebra³ nas prawie spod domu. Nastêpnie zgarnêliœmy z miasta innych uczestników podró¿y, w sumie 14 osób. G³ówny przewodnik o imieniu Nhat t³umaczy³ nam dobrym angielskim, sk¹d siê wziê³a nazwa zatoki i jakieœ legendy co do jej powstania. Podró¿ nad zatokê przebieg³a bez przeszkód. Zatrzymaliœmy siê tylko w jakimœ miejscu, gdzie sprzedawano du¿¹ iloœÌ rzeŸb.
Gdy w koùcu dojechaliœmy do zatoki, przewodnik wzi¹³ od nas paszporty i wsiedliœmy na statek, który po pewnym czasie wyruszy³. Zatrzymaliœmy siê przy targu z owocami morza, gdzie pasa¿erowie mogli sobie zakupiÌ dodatkowe owoce morza, które chc¹ zjeœÌ. Obiad zosta³ podany z trzygodzinnym poœlizgiem i pewnie dlatego odpad³o p³ywanie z ³odzi. Podczas posi³ku kazano nam siê przesi¹œÌ do innego stolika, aby by³ przy nim komplet. Podano nam owoce morza, picie zgodnie z ustaleniami trzeba by³o samemu zamawiaÌ, ale nie by³y to du¿e kwoty (choÌ oczywiœcie wy¿sze, ni¿ ceny sklepowe): 15.000d (2 z³) za puszkê napoju gazowanego albo 7.000d (1 z³) za pó³litrow¹ butelkê wody. Jedzenia by³o w bród i by³o doœÌ dobre.
Podano nam ry¿, jakieœ warzywa, ma³e krewetki i kalmary. Z par¹ Wietnamczyków przy których nas posadzono rozmawia³o siê sympatycznie, ale by³o wyczuwalne to charakterystyczne napiêcie, które pojawia siê przy rozmowach z przedstawicielami tej nacji. Gdy potem mieliœmy okazjê rozmawiaÌ z dwiema spoœród piêciu Koreanek, które te¿ podró¿owa³y z nami - wra¿enie by³o zupe³nie inne. Podobnie jak z Japonkami - kontakt jest prosty i wyczuwalne jest wzajemne zrozumienie. Niemniej jednak nasi s¹siedzi byli sympatyczni i czêstowali nas jedzeniem, które zakupili: krabami oraz owocami podobnymi w smaku do agrestu.
Po obiedzie pokazano nam nasze pokoje, gdzie mieliœmy spaÌ. Proste ³ó¿ka, jakaœ szafka, toaleta i prysznic z ciep³¹ czasami wod¹.
Potem dopÂłynĂŞliÂśmy do kompleksu grot. 3 pieczary, las stalaktytĂłw i stalagmitĂłw, tworzÂących siĂŞ w oczach, gdy z gĂłry spadaÂły krople z wapnem. Do tego kolorowe lampy dodajÂące efektu oraz masa turystĂłw. ÂŁadnie tam byÂło. ZresztÂą zatoka Ha Long jest generalnie Âładna krajobrazowo - ostatnio przoduje w plebiscycie, gdzie wybierane jest nowe siedem cudĂłw Âświata . Przewodnik zachowaÂł siĂŞ wÂłaÂściwie - czekaÂł na naszÂą trĂłjkĂŞ i tÂłumaczyÂł nam, co gdzie jest i jak siĂŞ kojarzy.
Wieczorem, po kolacji, które by³a bardziej zjadliwa, bo podano np. frytki, spróbowaliœmy zrobiÌ ma³¹ imprezê na górnym pok³adzie. Po¿yczyliœmy szklanki, Gra¿yna zrobi³a drinki z butelki rumu, sprite'a oraz pomaraùczy. Zaczê³o padaÌ, wiêc zmyliœmy siê do sypialni i kontynuowaliœmy. Wydawa³o mi siê, ¿e siê doœÌ mocno upiliœmy, ale ogl¹daj¹c nagrania poni¿ej nie jestem taki pewien.
DzieĂą 2
Rano trzeba by³o wstaÌ na œniadanie, które planowo zacz¹Ì mia³o siê o 7:30. Ten posi³ek równie¿ rozpocz¹³ siê z opóŸnieniem - tym razem tylko 15 minutowym. Podano europejskie jedzenie - zimny chleb tostowy oraz mas³o i jajecznicê. Jedzenia by³o za ma³o.
Dop³ynêliœmy do wyspy Cat Ba, gdzie przesiedliœmy siê do busa. W planach by³a wspinaczka po górach. Dostaliœmy innego przewodnika, który mia³ nas poprowadziÌ. Niestety, zgubi³ on po³owê wycieczki czyli nas i piêcioosobow¹ grupê Koreanek. ByÌ mo¿e, gdybyœmy inaczej skrêcili przy rozwidleniu to byœmy dogonili przewodnika, ale nie by³o informacji, gdzie mamy iœÌ. Wróciliœmy na miejsce, gdzie opuœciliœmy naszego g³ównego przewodnika. Zamówiliœmy jakieœ lody i kokosa (nie by³ smaczny). Jak odchodziliœmy, to sprzedawczyni zaczê³a twierdziÌ, ¿e Asia nie zap³aci³a, co nie by³o prawd¹, ale przewodnik z ni¹ pogada³ i da³a spokój.
Hotel
Wyruszyliœmy do busa, choÌ nie nadesz³a jeszcze umówiona pora zbiórki. ByÌ mo¿e dlatego nie wziêliœmy dwójki wietnamskich turystów - tych, którzy jedli z nami posi³ki na ³odzi. Przewodnik gdzieœ dzwoni³ w tej sprawie, w ka¿dym razie gdy dojechaliœmy do naszego hotelu Sun & Sea zjeœÌ obiad - to siê pojawili. Jedzenie by³o gorsze ni¿ na ³odzi, ale dawa³o siê zjeœÌ. Sam dwugwiazdkowy hotel sprawia³ wra¿enie urz¹dzonego z pewnym nak³adem œrodków, ale potem zaniedbanego. Pokój by³ mi³y - rozleg³y, wysoki, z dwoma du¿ymi ³ó¿kami, lodówk¹ z napojami oraz tarasem z widokiem na morze. £azienka za to by³a zaroœniêta, nie byliœmy pewni, czy w zag³êbieniach wanny znajduje siê brud, czy grzyb ³azienkowy, wiêc na wszelki wypadek korzystaliœmy tylko z prysznica. Nasz pokój mieœci³ siê na szóstym piêtrze a windy nie by³o. Wydawa³o nam siê to doœÌ uci¹¿liwe - ale dopiero potem Gra¿yna odczu³a, jak bardzo...
Oko³o godziny po obiedzie pojechaliœmy na kajaki. Wyprawa sk³ada³o siê znowu z jazdy busem, potem statkiem do portu miêdzy ska³ami na którym dano nam stare, œmierdz¹ce kapoki i wsadzono w kajaki. Gra¿yna i ja byliœmy w pierwszym, Asia z jedn¹ z Koreanek w nastêpnym. Wskazano nam mniej wiêcej kierunek, gdzie jest pla¿a, dok¹d dop³yniemy i bêdziemy siê k¹paÌ. Gra¿yna i ja p³ynêliœmy na przedzie. ZnaleŸliœmy pla¿ê, ale zauwa¿yliœmy, ¿e zgubiliœmy resztê grupy.
ZnaleÂźliÂśmy ich, wraz z przewodnikiem (starszy mĂŞÂżczyzna, inny niÂż dotychczasowy) popÂłynĂŞli inaczej, w kierunku zamkniĂŞtej wewnÂątrz skaÂł czĂŞÂści zatoki, gdzie mogliÂśmy usÂłyszeĂŚ jak Âświetnie owo uksztaÂłtowanie skaÂł wpÂływa na akustykĂŞ.
Nastêpnie mia³ miejsce prze³omowy moment ca³ej wycieczki. Zgodnie ze wskazówkami przewodnika op³ynêliœmy na pla¿ê, któr¹ ju¿ wczeœniej wypatrzyliœmy. Weszliœmy do wody. Dno by³o niemi³e, k³uj¹ce. Koreanki trochê pobrodzi³y, ale wysz³y z wody (jak nam potem wyjaœnia³y - dlatego, ¿e by³a brudna) i posz³y pod ska³y, gdzie siedzia³a te¿ reszta grupy wraz z przewodnikiem. Ja, Gra¿yna i Asia weszliœmy do wody. W pewnym momencie prawie siê waln¹³em w podwodn¹ ska³ê wiêc zacz¹³em p³ywaÌ, aby nie chodziÌ nogami po dnie. Gra¿yna pod¹¿y³a moim przyk³adem, ale po chwili stwierdzi³a, ¿e wychodzi, bo podwodne ska³y s¹ tu¿ pod powierzchni¹. Zrobi³a jednak jeszcze dwa ruchy ¿abk¹ i walnê³a nog¹ w koral, rozcinaj¹c sobie stopê w okolicach kostki. Wyskoczyliœmy na brzeg. Z rany: szerokiej na dwa centymetry i g³êbokiej na pó³ centymetra lecia³a krew. Próbowaliœmy to jakoœ zatamowaÌ, ale siê nie da³o.
Poszed³em do przewodnika, powiedzia³em o co chodzi i spyta³em go, czy nie ma jakichœ plastrów. Nie dysponowa³ nimi. Próbowaliœmy jakoœ powstrzymaÌ up³yw krwi robi¹c opaskê uciskow¹ z okularków i przyk³adaj¹c chusteczki, ale dzia³a³o to tylko po³owicznie. Po kilku minutach przyszed³ przewodnik i powiedzia³ mi, ¿ebym p³yn¹³ z ¿on¹ do statku, którym przyp³ynêliœmy, bo tam maj¹ opatrunki. Oni te¿ siê zbierali. Wyp³ynêliœmy w drogê powrotn¹. Dotarliœmy do statku, ale okaza³o siê, ¿e nie mieli tam plastrów. Ca³e szczêœcie, ¿e pewien anglojêzyczny bia³y turysta nimi dysponowa³. Zmieniliœmy prowizoryczny opatrunek, jakaœ bia³a kobieta da³a butelkê wody, aby przemyÌ ranê. Pop³ynêliœmy do przystani, a stamt¹d pop³ynêliœmy do naszego dwugwiazdkowego hotelu. Tam niestety równie¿ nie dysponowali czymœ takim jak plaster, ale wskazali drogê do apteki oddalonej o kilometr. Poszliœmy do naszego pokoju na szóstym piêtrze. Po chwili przysz³y do nas dwie Koreanki - matka i córka, które przynios³y opatrunek wygl¹daj¹cy trochê jak sztuczna skóra. Wygl¹da³o to tak, jakby rana mog³a przez to "oddychaÌ". Starsza Koreanka zdezynfekowa³a ranê i przyklei³a nowy opatrunek zostawiaj¹ nam jeszcze jeden fragment do zmiany za 3 dni. Niestety musieliœmy u¿yÌ go ju¿ wieczorem, bo z rany ci¹gle siê coœ s¹czy³o. Ja poszed³em szybko do apteki kupiÌ œrodek do dezynfekcji i nowe opatrunki. Próbowa³em siê dogadaÌ z recepcj¹, czy mo¿liwe jest pojechanie do szpitala. W koùcu wydaje mi siê, ¿e by³a taka mo¿liwoœÌ, ale nie jestem tego pewien. W ka¿dym razie nie zdecydowaliœmy siê na pojechanie tam i za³o¿enie szwów. Nie mieliœmy zaufania co do higieny œrodków u¿ywanych do takiej operacji.
Na 19:30 zeszliœmy na obiad. Nasz g³ówny przewodnik zapyta³ nas, jak by³o, powiedzieliœmy mu co siê sta³o. Niezra¿ony mówi³ nam, ¿e mamy teraz wolny czas i mo¿emy zwiedziÌ miasto. Nie zada³em mu kilku pytaù, które siê nasuwa³y, takich jak:
- jak czĂŞsto dochodzi do takich wypadkĂłw, jeÂśli GraÂżynie siĂŞ to zdarzyÂło po minucie od wejÂścia do wody?
- dlaczego tamten przewodnik nie mia³ przy sobie jakiegoœ plastra i czemu nie by³o niczego takiego na ³ódce?
- dlaczego w ogóle prowadzi siê turystów aby sobie pop³ywali na miejscu, które jest niebezpieczne? Dlaczego siê ich nie ostrzega? WiêkszoœÌ wycieczek oferuje skakanie ze statku, w miejsca gdzie jest doœÌ g³êboko, aby nie zahaczyÌ o koral, który jest po prostu ostry.
Nie byÂłoby sensu o to pytaĂŚ, on by tego nie zrozumiaÂł. To jest nasze, europejskie myÂślenie, Âże przewodnik jest odpowiedzialny za twoje bezpieczeĂąstwo. To nie ten rodzaj relacji. OdpowiedzialnoœÌ ma miejsce w z gĂłry okreÂślonych relacjach jak rodzic - dziecko, czy jak sÂądzĂŞ, nauczyciel - uczeĂą. JeÂśli np. mÂłoda, samotna kobieta pomieszkuje u rodziny, to ona wchodzi w rolĂŞ dziecka - wiĂŞc ma siĂŞ sÂłuchaĂŚ gospodarzy a oni stajÂą siĂŞ za niÂą odpowiedzialni. Ale tak jak normÂą jest, Âże po wypadku sprawca ucieka, jak tylko zobaczy, Âże ofiara siĂŞ rusza, tak teÂż przewodnik nie musi dbaĂŚ o to, aby nie zgubiĂ%wano ró¿ne ozdobne przedmioty w rodzaju torebek czy szalikĂłw po cenach 7-krotnie wyÂższych niÂż w centrum Hanoi. Musi siĂŞ im to jednak opÂłacaĂŚ. W koĂącu dojechaliÂśmy do Hanoi, wysadzono nas tuÂż koÂło naszego domu. Podró¿ zostaÂła zakoĂączona.
Epilog
Nie by³ to jednak koniec reperkusji zdrowotnych w zwi¹zku ze zranieniem w morzu i spadkiem baga¿u. Nie chcê tu zanudzaÌ was szczegó³owymi opisami, w ka¿dym razie w Szpitalu Francuskim w Hanoi stwierdzili, ¿e uderzenie w g³owie nie spowodowa³o krwiaka ani niczego takiego, a md³oœci s¹ normaln¹ konsekwencj¹ takiego zdarzenia. Natomiast w nodze zosta³y fragment ska³y, i dlatego nie chcia³o siê to goiÌ. We wtorek usunêli Gra¿ynie w narkozie dwa kawa³ki ska³y. Teraz trwa rekonwalescencja i ograniczanie ruchu.
Dodatkowe medyczne koszty wycieczki zamknÂą siĂŞ jak sÂądzĂŞ w kwocie $900, na szczĂŞÂście polisa od nieszczĂŞÂśliwych wypadkĂłw w Interpolska powinno je pokryĂŚ, jeÂśli nie - nie omieszkam siĂŞ o tym wspomnieĂŚ :). Na razie jesteÂśmy z tej firmy zadowoleni.
A na zakoùczenie, opis wycieczki do Ha Long pary podró¿ników. Jak stwierdzaj¹ autorzy: "Pó³ dnia poœwiêciliœmy na wybranie - naszym zdaniem - najkorzystniejszej oferty po czym podpisaliœmy... pakt z diab³em". Nie mo¿na tam dodawaÌ komentarzy wiêc zaznaczê, ¿e organizowanie sobie wszystkiego na w³asn¹ rêkê wcale nie wydaje nam siê lepsze: za du¿o by³o tych rozmaitych œrodków transportu. A jak ktoœ chce mieÌ komfortow¹ ale i dro¿sz¹ podró¿ - mo¿e spróbowaÌ z prowadzon¹ przez Australijczyka
Kangaroo Cafe. Kuzyn (pokrewieĂąstwo obrzĂŞdowe - przez matkĂŞ chrzestnÂą) GraÂżyny z nimi pojechaÂł i byÂł bardzo zadowolony.