niedziela, 13 sty 2008 Hanoi, Wietnam
Szkoła podstawowa
Dojazd
W pi¹tek 1 lutego pojechaliœmy z wietnamskim koleg¹ Gra¿yny do jego rodzinnej wsi. O 11.45 wyszliœmy z domu i udaliœmy siê na przystanek. Niestety, autobus numer 31 maj¹cy nas zawieœÌ na miejsce spotkanie z koleg¹ nie przyje¿d¿a³, wiêc musieliœmy wzi¹Ì taksówkê. Stargowaliœmy cenê z $5 do $4. Kupno biletów do miasta Vinh na dworcu autobusowym by³o znacznie prostsze, dziêki temu, ¿e robi³ to nasz przewodnik. Zap³aci³ przy tym za Gra¿ynê 100.000d i nie da³ sobie potem tych pieniêdzy zwróciÌ. Usadowiliœmy siê na koùcu autobusu, niestety nasz kolega musia³ siedzieÌ na plastikowym krzese³ku miêdzy fotelami, gdy¿ brakowa³o miejsc siedz¹cych. Autobus ruszy³ tylko po to, aby siê po 30 m zatrzymaÌ. Ludzi by³o trochê za du¿o, kontroler zacz¹³ sprawdzaÌ bilety, potem prosi³ podró¿nych o sprawdzenie, czy ktoœ z nich nie ma na bilecie napisanego innego numeru autobusu (Gra¿yna zrozumia³a to polecenie!). Po 40 minutach kazali wysi¹œÌ 3 osobom i autobus ruszy³ w drogê.
Jechaliœmy g³ówn¹ szos¹ ³¹cz¹c¹ Hanoi z Sajgonem. Mia³a ona szerokoœÌ tak¹, ¿e 2 autobusy jad¹ce w przeciwn¹ stronê siê mija³y i zostawa³ jeszcze metr pobocza, który by³ regularnie wykorzystywany.
Najwiêcej by³o motorków, ale oprócz tego by³o trochê samochodów, autobusów i ciê¿arówek, zdarza³y siê te¿ furmanki. Jeœli jakiœ autobus stawa³, aby wzi¹Ì i wysadziÌ pasa¿erów (stawa³ to czasami zbyt daleko id¹ce okreœlenie, bywa³o, ¿e tylko bardzo zwalnia³), to pojazdy jad¹ce za nim musia³y go wymijaÌ. Regularnie zdarza³o siê, ¿e autobus wymija³ szereg innych szerokich pojazdów, czyli samochodów lub autobusów i ledwo zd¹¿a³ przed pojazdem jad¹cym z naprzeciwka. Pocz¹tkowo wygl¹da³o to doœÌ niepokoj¹co, ale kierowca nie wygl¹da³ na m³odego, wiêc uzna³em, ¿e pewnie od dawna jeŸdzi. Czo³owego zderzenia autobusu z ciê¿arówk¹ raczej siê nie prze¿ywa prowadz¹c pojazd, wiêc dlaczego akurat tym razem kierowcy mia³oby siê coœ takiego przytrafiÌ. Poza tym, siedzieliœmy na koùcu, wiêc uzna³em, ¿e powinniœmy byÌ ma³o zagro¿eni. Gra¿yna przypomnia³a sobie przypadek, gdy komuœ szyba boczna uciê³a rêkê podczas wypadku, wiêc na wszelki wypadek po³o¿y³em od tamtej strony kurtkê. A nu¿ coœ to pomo¿e. Dojechaliœmy jednak szczêœliwie, ale jad¹c w obie strony widzieliœmy na drodze zatrzymany autobus po zderzeniu z motocyklem.
Nie byÂło to dziwne, podczas manewrĂłw wykonywanych przez duÂże pojazdy, maÂłe pojazdy (motocykle i rowery) byÂły spychane na pobocze, nawet jeÂśli byÂło ich kilka. NaprawdĂŞ baÂłbym siĂŞ prowadzÂąc jakikolwiek pojazd na tej drodze. Ale teÂż pomijajÂąc obawĂŞ, czy bĂŞdÂą respektowaĂŚ prawo drogowe, chĂŞtnie bym widziaÂł kierowcĂłw wietnamskich w Polsce - widaĂŚ, Âże poradzÂą sobie w kaÂżdych warunkach.
Kontroler biletów (lub ktoœ w tym rodzaju) wielokrotnie otwiera³ w czasie jazdy drzwi i wychyla³ siê w czasie gdy autobus zwalnia³. Jak siê okaza³o, chodzi³o o zapytanie stoj¹cych na skraju drogi podró¿nych, czy s¹ zainteresowani przejazdem. W czasie blisko 6-godzinnej podró¿y zatrzymaliœmy siê raz na posi³ek, gdzie nasz kolega znów nam postawi³ posi³ek kupuj¹c nem chua, czyli surowe miêso z przyprawami zawiniête w liœcie. W pewnym momencie autobus siê zatrzyma³, wiêc szybko wysiedliœmy. Przy drodze czekali ojciec i brat naszego kolegi, na motorach. 5 osób na 2 motorach z baga¿ami - da³o radê. Przejechaliœmy 3 km do wioski naszego kolegi, mijaj¹c dziwn¹ bramê.
Wioska
Nasi rozmówcy nie potrafili nam powiedzieÌ, jaka jest wielkoœÌ wioski, ale w szkole podstawowej uczy siê 600 dzieci.
Wioska jest poÂłoÂżona 3 km od morza.
Ludzie do tej pory ¿yli przede wszystkim z uprawy ry¿u i rybo³ówstwa. Od kilku lat zaczyna siê to zmieniaÌ - mieszkaùcy otwieraj¹ w³asne biznesy - a to sprzeda¿ telefonów komórkowych, a to jakieœ sklepiki. Widzieliœmy nawet jakiœ sklep z telewizorami. Ludziom siê powodzi zdecydowanie lepiej ni¿ kilka lat temu. Ich równie¿ dosiêg³a Doi moi (wietnamska pierestrojka) - czyli otwarcie na prywatny biznes, które nast¹pi³o w 1986 roku. Ludzie zaczêli mieÌ motory (wczeœniej spotyka³o siê tylko rowery), pojawi³y siê nowoczeœniejsze maszyny rolniczne. Niemniej jednak wieœ jest naprawdê biedna, porównuj¹c j¹ z polskimi wsiami. Nie ma asfaltowych dróg, mimo ¿e wszêdzie jest b³oto - jedynie podwórka s¹ wybetonowane. Œciany domów s¹ z materia³u, który wygl¹da jak nieotynkowany beton, z drewnianymi elementami konstrukcji wewn¹trz domów.
ElektrycznoœÌ w wiêkszoœci domów jest (choÌ czêsto szwankuje), a o kanalizacji nikt nie marzy - toalety to dziury w ziemi, otoczone betonowymi œciankami siêgaj¹cymi mi czêsto do ramion. Czêsto umieszcza siê je w tym samym "budynku" (trudno t¹ ma³¹ betonow¹ odkryt¹ szopkê nazwaÌ budynkiem) co chlew. Posi³ki spo¿ywa siê na bambusowej macie roz³o¿onej na betonowej pod³odze.
Nasz kolega ze swoją 90 letnią babcią
Bambusowa mata s³u¿y te¿ jako jedyne w zasadzie pos³anie na drewnianych ³ó¿kach. Woda jest czerpana ze studni, oprócz tego zbiera siê deszczówkê - tak by³o przynajmniej u naszych gospodarzy, a nie mam powodu s¹dziÌ, aby u innych by³o inaczej. Na terenie wsi odró¿nia³y siê od pozosta³ych bogate domy typu Gargamel, nale¿¹ce do ludzi, których krewni lub oni sami pracowali np. w Niemczech.
W takich warunkach (patrz zdjêcia) spêdziliœmy 2 noce. Da³o radê wytrzymaÌ, przed wyjazdem zostaliœmy zreszt¹ uprzedzeni, i spodziewaliœmy siê nawet gorszych warunków. Zastanawialiœmy siê tylko, czy na wsi nie kontynuuje siê modelu tradycyjnego, kiedy to mê¿czyŸni i kobiety sypiaj¹ osobno (na szczêœcie nie). Podczas jakichœ wyjazdów w liceum zdarza³o siê spaÌ w gorszych warunkach. By³o to podobne do wyprawy pod namiot pod koniec paŸdziernika, mo¿na by³o wytrzymaÌ te 2 dni. Najtrudniejsze by³y noce - spanie w 5 warstwach pod jedn¹ ko³dr¹ i œpiworem, który Gra¿yna zapobiegliwie zabra³a. £ó¿ko by³o na mnie za krótkie.
Za to bardzo miÂłym aspektem wyjazdu byli napotkani na wsi ludzie. Niezwykle goÂścinni - i dotyczyÂło to nie tylko naszego kolegi, ktĂłry staraÂł siĂŞ nam nieba przychyliĂŚ w tych warunkach.
Nasz pokój
W sobotê oprowadza³ Gra¿ynê po swoich znajomych - g³ównie nauczycielach, aby mog³a z nimi zrobiÌ wywiady do swojej pracy doktorskiej o przemianach wietnamskiej rodziny. Wszyscy byli otwarci - mówili równie¿ o bardzo osobistych rzeczach. Byli przy tym niezmiernie mili, czêstowali nas tym co mieli - herbat¹ lub gor¹c¹ wod¹ z termosu. Zostaliœmy równie¿ nakarmieni. Na œniadanie jedliœmy Pho - coœ jak rosó³, potem ry¿ z ró¿nego rodzaju miêsem i warzywami. Pierwszego dnia na kolacjê by³y te¿ owoce morza - kalmary, krewetki i kraby (oprócz wo³owiny i wieprzowiny).
Targ
Ciekawym elementem by³ targ, na który poszliœmy w sobotê rano. Na oko³o 50 stoiskach sprzedawano ró¿ne warzywa i owoce oraz miêsa. Widzieliœmy poÌwiartowan¹ œwiniê - sprzedawane by³y jej wszystkie czêœci ³¹cznie z np. jelitami. Na targu krêci³a siê masa psów, chwytaj¹cych co lepsze kawa³ki. Psy by³y z odmiany przeznaczonej na miêso. Nasz kolega chcia³ nam kupiÌ jakiœ owoc, ale byliœmy niezdecydowani - nie znaliœmy wielu z nich. W koùcu kupi³ s³odkie i t³uste ciasteczka ry¿owe - by³y dobre dopóki nie ostyg³y.
Koœció³
Dowiedzieliœmy siê, ¿e w wiosce, oprócz buddystów i osób nie wyznaj¹cej ¿adnej religii (nale¿y to stwierdzenie odpowiednio rozumieÌ, rodzaj modlitwy do przodków praktykuj¹ tu wszyscy, tylko Wietnamczycy nie kwalifikuj¹ tego jako "religii") jest te¿ kilkusetosobowa spo³ecznoœÌ katolicka.
Za krótkie łóżko
W relacji naszego kolegi, tworz¹ oni zamkniêt¹ spo³ecznoœÌ. Nie pozwalaj¹ na ma³¿eùstwa cz³onków swojej grupy z niekatolikami - taka osoba musi przyj¹Ì ich wiarê. Nie posy³aj¹ dzieci na uniwersytety, mimo ¿e jest to najlepsza œcie¿ka do zrobienia kariery. Wielkim wysi³kiem wybudowali koœció³ - na zdjêciach poni¿ej. Wszyscy siê na t¹ budowê sk³adali - jedna rodzina, która z powodu biedy odmówi³a, zosta³a wyrzucona poza spo³ecznoœÌ. Wszyscy mieszkaj¹ woko³o koœcio³a, ale mimo to dzwony i g³oœniki na zewn¹trz o 4 nad ranem budz¹ mieszkaùców du¿ej czêœci wioski (nas te¿ obudzi³y, choÌ nie mieszkaliœmy blisko koœcio³a).
Kilka lat temu jakiœ pijany mieszkaniec wioski zabi³ kamieniem proboszcza. Podobno by³ to przypadek, ¿e akurat ksi¹dz zgin¹³. Katolicy znaleŸli mordercê, poszli do jego domu, wykopali w nim dó³ i w³o¿yli tam trumnê ze zw³okami ksiêdza. Morderca siedzi obecnie w wiêzieniu.
Pani edukatorka
Ostatni wywiad Gra¿yna zrobi³a z pani¹, która bra³a udzia³ w rz¹dowym programie edukacji seksualnej. Mieszkaùcy mogli siê u niej zaopatrzyÌ w darmowe prezerwatywy (mówi³o siê o tym bez wstydu, jakby nie by³ to w ¿aden sposób kontrowersyjny temat). Swoim przyk³adem i czynn¹ edukacj¹ mia³a podnieœÌ poziom wykszta³cenia spo³ecznoœci wiejskiej w tej dziedzinie, który w ca³ym Wietnamie, jak wynika z tego raportu (choÌ mamy zastrze¿enia co do jego rzetelnoœci, warto porównaÌ z raportem o Polsce), jest niewysoki. U tej pani zjedliœmy podwieczorek, wraz z jej synami i ich znajomymi.