środa, 4 lip 2007 Babu, Chiny
ul Lenina i jego pomnik - centrum miasteczka
Czwartek, 9. Sierpnia 2007?
Kiedy się budzę, czeka już na mnie wspaniałe śniadanie: świeży chleb, kawa i herbata, margaryna, konfitura z wiśni, świeże ogórki zielone, jabłka i słodycze. Słodycze czyli herbatniki i cukierki stawia się tu do każdego posiłku, lub tylko nawet do herbaty. Taki jest zwyczaj, a jeśli brak słodyczy to zawsze na stole (obrusie) jest chleb. Je się na podłodze na siedząco.?
Po rozmowie z gospodarzem i jego żoną okazuje się, że mają tu pokój i mogę się zatrzymać. Ceny nie podają, twierdzą, że jestem gościem ale uważam, że coś dać trzeba. Jestem zadowolona, bowiem tutejsze hotele są drogie a nie ma w nich żadnych warunków sanitarnych. Muszę się koniecznie umyć, ale tu poza miską nic nie ma. Gospodyni prowadzi mnie do łaźni (banja), gdzie za 1TJS można się porządnie wykąpać w ciepłej wodzie. Mnóstwo tu kobiet w poczekalni i pod prysznicami i trzeba długo czekać. Ale właścicielka puszcza mnie bez kolejki, ja potrzebuje 5 minut. Nie przyszłam tu siedzieć i gadać. Łaźnia jest skromna i część prysznicy popsuta, daleko jej do irańskiego hammamu, ale dobrze że jest. Można przychodzić co drugi dzień: jeden dzień dla mężczyzn a drugi dla kobiet.?
Potem już ruszam w "miasto". Właściwie to jest tu jedna główna ulica, a przy niej małe sklepy, międzynarodowy uniwersytet, dom kultury, policja, zakłady usługowe, restauracje i bazar. Na bazarze można też zjeść, wypić ayran i wymienić pieniądze. Stąd też odjeżdżają marszrutki do pobliskich miejscowości. Khorog położony jest na 2100m ale mimo tego jest gorąco. Po południu jadę z Rahimem (facet z jeepa, który przyprowadził mnie na tą kwaterę) 30km za miasto na plac, gdzie stoją chińskie TIR-y, które przywożą towary z Chin. Można tu kupić też już mini busa produkcji chińskiej za 3200$ + cło od 200-700$. I właśnie Rahim i jego znajomy z Khorog przyjechali tu w tym celu. W czasie kiedy oni załatwiają interesy, ja pije herbatę i rozmawiam z Chińczykiem, który tu już mieszka 3 lata. Mówi super po rosyjsku.?
Ludzie są tu bardzo gościnni i ciekawi, co chwilkę ktoś mnie chce zaprosić na herbatę do siebie, ale przyjmuję tylko jedno zaproszenie, na więcej nie mam czasu.
A potem, w drodze na internet (w końcu nie docieram do niego) spotykam 2. Polaków, którzy przyjechali tu jeepem. Okazuje się, że są z Warszawy i mieszkają prawie na tej samej ulicy. Musimy to uczcić, a więc idziemy na bazar, gdzie w otoczeniu dzieciaków pijemy piwo. Co za spotkanie, pewnie w Warszawie na Ursynowie nie doszło by do takiego spotkania.