środa, 4 lip 2007 Babu, Chiny
obskurny pokój w hotelu Intouristu za "jedyne" 10$
Niedziela, 29. Lipca 2007
Następny poranek spędzam w taksówce na dworcu autobusowym w oczekiwaniu pasażerów jadących do Duszanbe. Trochę późno tu przyszłam, ale wcześniej jeszcze wymieniałam pieniądze na bazarze i jadłam śniadanie. Tutejsza waluta nazywa się: somani tadżycki (TJS) 1$=3.45TJS, a somy uzbeckie można wymienić po następującym kursie: 1000s=2.73TJS?
Spędzam ponad 2h w oczekiwaniu na pasażerów, upał niesamowity, a ja tracę tylko czas. Po 4h postanawiam wsiąść w pierwszy lepszy transport i pojechać do Ayni, które jest w odległości 100km. od Penjikentu. Nic tam jednak już o tej porze nie jedzie i jadę najpierw rozklekotanym autobusem 45km do wioski Szurcza (2TJS).?
W autobusie niesamowite poruszenie na mój widok. Od razu 2. kobiety zapraszają mnie do siebie do domu. Muszę im jednak odmówić, może w drodze powrotnej, teraz szkoda mi czasu. Cały czas jedziemy przez góry Fan, gdzie jest mnóstwo jezior. Nie mogę się nacieszyć ich widokiem i cykam zdjęcia cały czas. W Szurcza czekam przed małym sklepem ponad godzinę. Znowu nic nie jedzie, tylko miejscowa dzieciarnia zbiera się, by "mnie" zobaczyć, a dorośli oczywiście wypytują o wszystko. Zostaję też poczęstowana słodkim i soczystym arbuzem. W końcu jest jakiś transport, taksówka w której są 3 pasażerki. Zabieram się do Ayni (15TJS, 50 km).?
Kierowca znowu szaleje, a hamulce ledwo co dyszą. Przed Ayni jest rozjazd na północ i południe, gdzie zatrzymywane są wszystkie samochody - tu policja dopiero kasuje. Stąd już znalezienie transportu nie stanowi żadnego problemu. Ja jednak znajduję nocleg za 3TJS (około 1$) w prawdziwej chaihanie (herbaciarnia). Tu je się i śpi na podłodze. Nie ma żadnej łazienki ani WC. To przypomina mi Afganistan. Zjadam zupę (szorba, chorba) z chlebem ale bez mięsa, co bardzo zadziwia właściciela. W okolicy Ayni jest przepiękne jezioro Iskender-Kul, ale chyba pojadę tam w drodze powrotnej. Teraz śpieszno mi do Duszanbe.?