środa, 4 lip 2007 Babu, Chiny
pasażerowie mieli straszne ilości bagażu
Åšroda, 25. Lipca 2007
Zwiedzając Alma Ate spotkałam turystów z Austrii i okazało się, że zgubili lub ktoś im ukradł przewodnik LP po Azji Centralnej. Byli bardzo nieszczęśliwi i chcieli kupić, ale jest to niemożliwe. Oczywiście udostępniłam im swój przewodnik (ja też kserowałam w Urumczi) i tak spędziliśmy miło czas na pogawędkach czekając na wydruki z ksera.?
Okazało się, że jest centrum w Alma Aty, które mieści się niedaleko Zielonego Bazaru na ulicy Zhilbek Zholy. Cała ulica, zamknięta dla samochodów, to pasaż pełen restauracji, barków, straganów z napojami, przekąskami i małych sklepów. Ceny potraw takie jak w Europie. Ciągle mnie dziwi fakt skąd w krajach byłego Związku Radzieckiego takie wysokie ceny np. za noclegi skoro ludzie zarabiają tu grosze. A do tego standard w hotelach jest niski i najczęściej coś jest popsute. Tu można również wymienić pieniądze i skorzystać z internetu za jedyne 138T/1h. No ale szkoda, że wcześniej tu nie trafiłam.?
Wieczorem jeszcze podjeżdżam tramwajem do St Nicholas Cathedral ( Nicholsky Sobor) zbudowanej w 1909r., kościół jednak jest już zamknięty, mogę zobaczyć go tylko od zewnątrz. Spotykam tu starszą kobietę, Polkę z pochodzenia, która bardzo się cieszy, że może jeszcze porozmawiać po polsku. Mówi już bardzo słabo, wtrącając rosyjski.
dworzec autobusowy w Urumczi. Stad właśnie odjeżdżają autobusy do Kazachstanu.
Opowiada mi o swojej wizycie w Polsce, jest bardzo wzruszona. Podprowadza mnie do autobusu jadącego na dworzec autobusowy Sayran. A tam jak w ulu, mnóstwo pasażerów, autobusów i marszrutek. Jest akurat autobus do Shymkientu (700 km, 1400T) i są jeszcze miejsca, więc decyduję się nim jechać. Marszrutka kosztuje 2000T. Lecz kiedy chcę włożyć bagaż do bagażnika, okazuje się, że muszę jeszcze kupić bilet bagażowy na plecak za 280T. Autobus jest wygodny z lotniczymi siedzeniami i klimatyzacją. Po drodze jak zwykle kilka postojów.
Początkowo jedziemy autostradą, a potem już droga jest wąska i pełna dziur. W Szymkiencie ląduję po 11h i wysiadam na starym dworcu autobusowym, ale tu nie ma żadnych autobusów do Turkistanu. Muszę zatem przejechać na nowy dworzec autobusowy Sayran, ale nie stanowi to żadnego problemu, co chwilkę jest autobus lub marszrutka (0.40T). Na nowym dworcu jest mnóstwo jadłodajni i bazar. Można tu też dokonać wymiany pieniędzy. Ludzie co chwilkę mnie zatrzymują i pytają skąd i dokąd. Są bardzo ciekawi a ktoś nawet mnie zapytał, czy w Europie znany jest Kazachstan. Bardzo mnie to pytanie rozbawiło. Podróż do Turkistanu trwa tylko 2.5h (170km, 300T).?
W autobusie spotykam ponownie tych samych turystów z Austrii. Wszyscy cieszymy się ze spotkania, a następne będzie pewnie już w Dushanbe.
centrum handlu dla Rosjan - tu zatrzymaliśmy się przed opuszczeniem miasta i kraju na dłuższy postój (Urumczi)
Oni jadÄ… prawie tÄ… samÄ… trasÄ… co ja.
Turkistan to małe miasteczko położone na skraju pustyni Kyzyl Kum, ale w czasach Szlaku Jedwabnego odgrywało ważną rolę. Jest tu mauzoleum nauczyciela i poety Kozha Akhmed Vasaul z XIIw i kilka małych muzeów, meczet oraz tradycyjna łaźnia z XVw. Nie ma żadnej opłaty za wstęp. Przyjeżdża tu dosyć sporo pielgrzymów. Miasto stało się też centrum studenckim od kiedy (2001) wybudowano tu bardzo drogi kazacko-turecki uniwersytet. Udało mi się go również zwiedzić, szkoda tylko, że nie spotkałam żadnych studentów. Ponoć studiują tu też jacyś Polacy. Upał jest niesamowity, często temperatura dochodzi tu latem nawet do 50C.?
W Turkistanie zatrzymałam się w hotelu Edem i po długich negocjacjach udało mi się dostać pokój 2 os. (nie ma jedynek ani dormów) z łazienką, TV i AC za 1000T, pierwotną sumą była 2000T. Sprawdziłam też hotel Sabina, ale tam drożej i brak łazienki. Wieczorem zostałam zaproszona na piwo i to przez miejscowych policjantów. Z reguły unikam tych ludzi ale tego wieczoru okazało się, że nie muszę się niczego obawiać, po prostu obserwowali mnie, gdy siedziałam przy sąsiednim stoliku, pisałam i byli ciekawi skąd jestem. Zastanawiali się, czy jestem dziennikarką czy pisarzem. Bardzo mnie to ubawiło. Kiedyś w pociągu w Uzbekistanie nawet wzięto mnie za szpiega.
W Turkistanie nie było problemów ze znalezieniem internetu i nawet cena rozsądna 140T/h tyle, że polskie strony nie chciały się otwierać, ale za to był Skype.
turysci zaopatruja sie na straganach w kolorowe czpeczki ujgurskie
Tu naprawdę bardzo mi się spodobało i atmosfera miasteczka i gościnność ludzi. A kiedy wracałam do hotelu późnym wieczorem jeszcze tego samego dnia, musiałam też wziąć udział w "piwnej imprezie". Było tak miło, że siedzieliśmy aż do 4. rano.?
Następnego dnia przed odjazdem do Shymkentu, pochodziłam jeszcze po bazarze (jest koło dworca autobusowego), zjadłam tam samse (rodzaj pieroga z nadzieniem mięsnym lub z kartoflami) i wypiłam dzbanek herbaty z mlekiem. Musiałam się wrócić do Shymkientu, okazało się, że nie ma tu transportu do Taszkientu (Uzbekistan) a to był mój następny cel. A w Shymkiencie ponownie pojechałam na stary dworzec i dopiero tu znalazłam odpowiedni transport - minibusa (nazywają to też Gazelle) do granicy z Uzbekistanem. Podróż była krótka, tylko 1.5h (350T, 110km) kierowca jechał jak szalony, jest cały czas autostrada, a za oknem wspaniałe góry, pustynia, stada koni i małe wioski. Niestety w tych warunkach nie udało mi się zrobić ani jednego zdjęcia. W Czerniejwka (Jibek Joli), w małej wsi jest przejście graniczne między Kazachstanem a Uzbekistanem. Czynne jest ono od 8-22 i strasznie duży tu ruch, szczególnie mnóstwo Kazachów przechodzi na drugą stronę. Dokonuję wymiany pieniędzy (1T-10,25sum, 1$-1260s, 1Euro-1600s) i dostaję taką masę dużych banknotów, że zajmuje to połowę reklamówki. Mogę to nosić tylko w plecaku podręcznym.