środa, 4 lip 2007 Babu, Chiny
w poczekalni dworca kolejowego w
Xilinhot
17. Lipca 2007
Do odjazdu pociągu mam jeszcze 2h, ale stąd jest stosunkowo daleko do "miasta", i nie bardzo jest się czym wydostać, oczywiście poza taxi. Siedzę więc w poczekalni i obserwuję ludzi robiąc ukradkiem zdjęcia. Kiedy jest sygnał, że będą wpuszczać na peron to ludzie dosłownie, jak "bydło" pchają się jeden przed drugim do bramki, choć każdy ma bilet. Czasami wcale się nie dziwię, że tak tu jest to wszystko zorganizowane na dworcach i tyle jest obsługi dbającej o porządek i bezpieczeństwo, bo przecież taką masą ludzi to trzeba kierować i krzyczeć na nich. Inaczej by się stratowali.
W pociągu istny "bazar"; konduktorzy oferują różne rzeczy do kupienia: latarki, skarpetki, wisiorki do komórek, maść tygrysią (balsam), scyzoryki i inne pierdoły, no i oczywiście jedzenie i picie, to podstawa dla każdego podróżnego. Jednak po paru godzinach w wagonie jest już tak brudno i tyle śmieci, że nie ma jak przejść. Jednak obsługa pociągu nieprzerwanie zajmuje się handlem. I tak prawie jest do końca podróży.
Tym razem podróż dłuży mi się niesamowicie, na szczęście poznaję kolejną studentkę jez. ang. (zmieniam miejsce), mogę sobie więc porozmawiać. Dosiada się też małżeństwo Mongołów ( w Mongolii Wewn. jest ich tylko 15%, reszta to Chińczycy), ale wykształconych, z miasta, oboje są nauczycielami. Mówią po mongolsku i tłumaczą mi, że właściwie to nie ma już nomadów, może jeszcze w okolicach Hajlar a większość pracuje właśnie w wioskach turystycznych. Ponieważ późno, bo o 21.30 przybywamy do Hohhot, postanawiam tutaj zanocować. Wcześniej jednak kupuję sobie bilet na następny dzień, na pociąg do Lanzhou (nie ma bezpośredniego do Urumczi).
Teraz już jadę cały czas na zachód. Podróż będzie trwała około 20h, 1400 km, 153Y. Chcę kupić kuszetkę, ale pani w okienku twierdzi, że niestety nie ma. No to trudno, wezmę hard seat, jakoś się przemęczę. Okolice dworca kolejowego i też autobusowego w Hohhot pełne są hoteli i naganiaczy (hotelowych i na wycieczki na stepy). Kieruję się do hotelu polecanego w LP, jednak i pierwszy i drugi są w remoncie. Sprawdzam kolejne, gdzie są naprawdę tanie dormy (20-30Y ale chyba dla Chińczyków), wszędzie nie ma miejsca. Najtańszy pokój to wydatek rzędu -70Y, bez łazienki. To trochę za drogo. Jakaś starsza kobieta zaczepia mnie na ulicy i oferuje pokój w swoim mieszkaniu za 30Y. Decyduję się i nie żałuję. Pokój jest czysty z TV, w łazience obok ciepła woda. Okazuje się, że jest on w dużym bloku i wiele kobiet ma tu swoje "hotele", po kilka pokoi w mieszkaniu. Widocznie z tego się utrzymują. Położenie jest bardzo dogodne, dosłownie 300m od dworca.