poniedziałek, 18 lip 2005 Baku, Azerbejdżan
mały pasażer
Dzisiaj rano, po 26h znalazłam się w Urumczi, stolicy Xinjiangu. Podróż autobusem sypialnym (1500km-185Y) nawet nie była taka uciążliwa. Autobus był nowy, pościel w miarę czysta, kierowca znał nawet rosyjski. Widoki za oknem przecudne, góry i pustynia na przemian, a w nocy zaczęła się straszna ulewa. Chciałam jechać pociągiem, ale zdobycie biletu okazało się wręcz niemożliwe, nawet agencje w hotelu Seman w Kaszgarze, nie były w stanie nic załatwić w tak krótkim terminie.
Chciałam od razu udać się do Lanzou, ale autobusy nie kursują, a bilet na pociąg dostałam dopiero na jutro (hard seat 215Y). Dworzec kolejowy jest imponujący, mnóstwo ludzi, lecz kiedy zobaczyłam tłumy podróżnych to się załamałam. Nikt nie mówi po angielsku. Kolejki do kas kłębiły się aż do wyjścia a policjanci pilnowali porządku i bili oczkujących po plecach. Wtedy podeszłam do jednego z nich i poprosiłam o pomoc. O dziwo zrozumiał mnie i zaprowadził przez tłum do okienka, gdzie w ciągu minuty dostałam bilet na jutrzejszy dzien. Niestety tylko miejsce siedzące a podroż będzie trwała półtorej doby. Niedaleko dworca odnalazłam hotel w którym nocowałam w ubiegłym roku (hotel Xinjiang). Chcieli 60Y za jedynkę, ale na szczęście spotkałam jakiegoś turystę (Amerykanin) i dostaliśmy dwójkę za ta samą cenę, oczywiście bez łazienki. Jeszcze w zeszłym roku były sale zbiorowe, ale zostały polikwidowane.
Internet tutaj kosztuje 2Y czyli 1/4$, można siedzieć wiec do woli. Kawiarenka ma 100 komputerów i prawie wszyscy w cos grają albo siedzą na czacie. Hałas jest nieziemski, zarówno tu jak i na ulicy, ale z tym już będę się musiała pogodzić.