poniedziałek, 18 lip 2005 Baku, Azerbejdżan
chłopcy z doliny Bagrot
A więc nie udało mi się wczoraj dostać wizy z powodu nieobecności naczelnika policji. Wcześnie rano były jakieś potyczki, zginęło kilkoro ludzi i cała policja została postawiona na nogi, również i wojsko, którego jest cała masa w mieście i okolicy. Zastępca poinformował mnie, ze niestety nie może mi podpisać wizy, wiec musiałam zostać w Gilgit do poniedziałku. Byłam wściekła, ale nic nie mogłam na to poradzić. Oczywiście mogłam spróbować zostać bez wizy (tak jak to już uczyniłam 2 razy w Iranie), ale tym razem stwierdziłam, ze to nie ma sensu.
Najpierw z nerwów poszłam się najeść: sabzi czyli warzywa, najczęściej podają okrę lub szpinak z kartoflami na ostro, popiłam to sokiem z mango i poszłam do hotelu spać. Późnym popołudniem namówiłam jakiegoś Włocha na wspólną wycieczkę za miasto, aby zobaczyć wykutego w skale Buddę (VIIw). Mięliśmy spore kłopoty ze znalezieniem transportu, było już po 7ej, a w związku z porannymi zamieszkami nikt z hotelowych guidów nie chciał się ruszyć. Straszono nas nawet Al Kaidą (podobno jest w okolicy) ale w końcu jakiś kierowca jeepa i jego pomocnicy a było ich 2, zgodzili się nas zawieźć za 100Rs od łebka, drogą okrężną przez góry (zamiast 7km było 14km) na miejsce i nawet nas zaprowadzili do celu. Po drodze zaliczyliśmy kilka wsi, obejrzeliśmy sianokosy i dotarliśmy do miejsca w którym jest wykuty Budda, ledwo zresztą widoczny.
chłopcy z doliny Bagrot
Sami pewnie byśmy tam nie trafili. Wracaliśmy już po ciemku, co kawałek checkpoint, ale nikt nie sprawdzał paszportów, zresztą tylko miejscowi są kontrolowani. Kierowca odstawił nas pod sam hotel.
Na dzisiejszy dzień zaplanowałam wycieczkę do doliny Naltar i miał mi towarzyszyć też ten sam Włoch oraz babka z Francji. Rano, po długich poszukiwaniach okazało się, że nie ma transportu (jeżdżą tam tylko jeepy) wróciliśmy wiec do hotelu. Francuzka pojechała dalej w swoją stronę, tak jak to miała w planie pierwotnie, a Włoch do Rawalpindi. Ja poszłam zobaczyć paradę wojskową, bo dzisiaj jest akurat Święto Niepodległości w Pakistanie. Mimo tego wiele sklepów jest otwartych a na wsiach ludzie normalnie pracują w polu jak co dzien. Samochody i rowery przystrojone flagami pakistańskimi.
Nagle ktoś z obsługi hotelu odnalazł mnie i poinformował, że mogę jechać gratis do doliny Naltar z jakimś facetem, który ma tam cos do załatwienia i dziś jeszcze wróci. Tak, że dzień został uratowany. Zaliczyłam kolejną dolinę, podobną zresztą do dolin alpejskich a na koniec przejechałam się jeepem po pakistańskich drogach. Jeep wprawdzie był trochę zdezelowany, kupiony po II wojnie światowej, (jeszcze przez jego dziadka) po remoncie, bez pierwszego biegu, ale na górskich drogach szedł jak rakieta. Kierowca, również właściciel hotelu w Gilgit zaprosił mnie również na dinner wieczorem do swojego hotelu. Ciekawe co to będzie za jedzenie.