poniedziałek, 18 lip 2005 Baku, Azerbejdżan
namioty nomadów (Ashayer)
Już niestety wróciłam z gór. Chciałoby się zostać dłużej, ale niestety rzeczywistość jest okrutna i trzeba gnać dalej.
Tam w górach, wśród nomadów (Ashayer) czuje się jak ryba w wodzie i dużo bym dała, aby móc tam zostać dłużej. Mam jednak nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś zrealizować to marzenie
Byłam ze znajomym z Ardabil już wysoko powyżej 3000m, mięliśmy trudności ze znalezieniem noclegu (nie mięliśmy namiotu ani śpiworów i nikt nie chciał nas przyjąć a byliśmy we czwórkę, bo dołączyło do nas jeszcze 2 studentów z Teheranu, Irańczyków - też kochających góry). Kazano nam iść wyżej, i dobrze się stało, bo spotkaliśmy sympatycznego pasterza i jego rodzinę, którzy zaprosili nas do siebie.
Było już późno, zimno i zaczął padać deszcz. Pasterze spędzają w górach tylko lato a resztę roku w swojej rodzinnej wsi pod granicą azerską. Zimą jest tam ponoć tyle śniegu, że nie ma nikogo. Byli bardzo gościnni i bezinteresowni. Namiot przypomina jurtę, maja w niej wszystko. Od razu zarżnięto kurę, chcieli barana, ale się nie zgodziliśmy. Ugotowali abgusht - rodzaj gulaszu w zupie pomidorowej - oczywiście całe morze herbaty do tego i chleba własnego wypieku. W nocy psy (a było ich aż 7) ujadały niemiłosiernie i okazało się że był niedźwiedź. Gospodarz wstawali aż 3 razy, ja w ogóle nie mogłam spać. Było gorąco. Dali nam najlepsze kołdry z baraniej wełny własnego wyrobu. Oczywiście odwdzięczyłam się jakimiś drobiazgami.
Rano wyruszyliśmy dalej w góry, mając ciągle w kieszeniach kamienie, aby oganiać się od psów i choć bardzo je lubię, niestety nie dało się przejść i można było zostać pogryzionym. Kiedy doszliśmy do 4000m, załamała się pogoda i trzeba było wracać. Zejście w dół było tragiczne, nic nie jechało, szliśmy skrótami, i ciągła walka z psami wykańczała nas. Kiedy doszliśmy do wioski Sardadeh, moim jedynym pragnieniem była fajka i herbata i wtedy już dostałam ponownie skrzydeł. Pełno tu Irańczyków, był to bowiem piątek, dzień pikniku. Wszyscy świętują i pozostawiają masę śmieci - niestety.