poniedziałek, 18 lip 2005 Baku, Azerbejdżan
hotel Nanga Parbat w Tarashing
Znowu jestem w Gilgit. Miałam problemy z internetem, który działa tu bardzo wolno (40RS) albo w ogóle nie działa, bo jest tylko jeden operator. W końcu znalazłam kawiarenkę koło NBP, najszybszą w mieście. 1godzina kosztuje 40RS, a o tej w hotelu Madina Guest House można zapomnieć, choć wielu turystów z niej korzysta. Są też inne, nawet po 15 Rs za 1h (po 22ej), ale to w ogóle nie działa.
Przez dwa dni przebywałam w dolinie Bagrot, oddalonej o około 50 km od Gilgit. Właściwie nikt tam nie jeździ. Byłam drugą turystką w tym sezonie, wszyscy jadą dalej, do Karimabad, pod Nanga Parbat, itd.
Z doliny rozciąga się widok na Rakaposhi (7790m) i Diran Peak (7270m). We wsi Chirah jest tylko jeden hotel, zbudowany w 1998 roku, ale świeci pustkami i niszczeje niestety. Są tu dwa domki campingowe, po 2 lóżka i mnóstwo miejsca na namioty, WC z prysznicami. Zapłaciłam tylko 100RS za nocleg, oficjalnie 300Rs. Zarządza nim młody chłopak, z którym wybrałam się na pastwiska położone pod Nagar Peak. Z ostatniej wsi, Sat szliśmy 2 h, przekraczając liczne potoki i będąc po drodze goszczonym przez miejscową ludność. Pastwiska położone są powyżej lodowca, chyba było więcej jak 3000m, i ludzie spędzają tam 5 miesięcy ze swoim bydłem. Piliśmy herbatę z mlekiem z solą i cukrem, jedliśmy gorące chapatti z masłem (ghee), popijając lassi (rodzaj jogurtu), które lasowało się w wyprawionych skórach z barana. Ludzie mieszkają w chatach z kamienia, z paleniskiem po środku i otworem w dachu na dym. W środku jest bardzo ciemno a rój much obsiadał wszystko i wszystkich. Ludzie używają też kory z drzew jako talerzy i ściereczek do przenoszenia gorących garnków. Oczywiście brud króluje wszędzie, ale tym nie należy się przejmować. Gościnność tych ludzi jest niesamowita i takiej już na pewno nie znajdzie się w Europie.
Zrobiłam tu trochę zdjęć, które umieszczę już po przyjezdne na miejsce do Chin na swojej stronie. Tu nie mam warunków na ich przesyłanie.
Po południu pogoda trochę się popsuła i w deszczu schodziliśmy w dół.
Ogólnie jest ciepło i słonecznie. Niestety nie spotkałam żadnych Polaków, a szkoda. Chętnie porozmawiałabym po polsku. Obsługa hotelu dziwi się, że Polacy nie przyjeżdżają, jest natomiast sporo Koreańców, Niemców, Francuzów i innych nacji.
Teraz idę przedłużyć wizę, ponoć jest darmowa, i można ją dostać w ciągu 1 godziny, moja bowiem kończy mi się już jutro, a z pewnych względów muszę zostać w Pakistanie jeszcze kilka dni.