środa, 6 sie 2008 Wieliczka,
Z rana przy naszym obozowisku pojawia się Mongoł na koniu, który z zaciekawieniem przygląda się naszej porannej rutynie. Zapraszamy go do naszego ogniska, częstujemy kawą, herbatą, piwem, czterdziesto-procentowym Czyngisem i kanapką z nutellą. W ramach rewanżu Mongoł zaprasza nas do swojej jurty oddalonej od obozowiska o ok. 2 km, gdzie częstuje nas ajrakiem, kwaśnym serkiem z kobylego mleka i słodką kaszką, oczywiście z obfitym dodatkiem tłuszczu. Niestety okazało się, że nie był to wcale bezinteresowny gest wobec gości stepu, gdyż przy pożegnaniu nasz gospodarz bardzo natarczywie domagał się byśmy mu coś dali. Z racji, że nie mieliśmy już wódki, której domagał się najbardziej, dosłownie wyrwał nam z rąk jedno piwo zapakowane w pamiątkowe etui zakupione w Ułan Bator. Przykre doświadczenie.
Więcej o wyprawie:
na oficjalnej stronie pod adresem http://www.dzicz.pl