środa, 6 sie 2008 Wieliczka,
16.08 w sobotę z samego rana wyruszyliśmy w kierunku miasta Ufa. Po krótkim czasie jazdy zatrzymuje nas milicja. Jak się okazuje, jest to jakaś komórka kontroli drogowej. W niewinnie wyglądających czterech maluchach i przy jeszcze bardziej niewinnie wyglądających ośmiu podróżnikach funkcjonariusze przystępują do poszukiwania narkotyków! Z początku zapytali: "marihuana? Haszysz? LSD?", odpowiedzieliśmy "nie, nie, nie trzeba, papieros wystarczy." Chwile pożartowaliśmy i zaczęła się prawdziwa kontrola. Milicjanci kazali nam opróżnić kieszenie, porozglądali się po zakamarkach maluszków, wypytali o wszystko szczegółowo, cała akcja przebiegała w sympatycznej atmosferze bez żadnych problemów. Na koniec kontroli policmajster wskazał na Jana i kazał mu iść za sobą do budki. Trochę nas to zmartwiło, od razu pomyśleliśmy że niezwykle przedsiębiorczy funkcjonariusze rosyjskiej służby drogowej znów wymyślą sobie jakiś niebanalny pretekst żeby dostać parę dolarów. Jakież było nasze zdziwienie gdy Jano po krótkiej chwili wrócił uśmiechnięty z otrzymanym od milicjantów, polskim "żurnalem" (Tak milicjanci określają pisemka dla dorosłych) pod pachą. Rozradowani jedziemy dalej.
Mijamy Ufę i lecimy dalej na wschód.
Z sennego pokonywania niezmierzonej liczby kilometrów wybudził nas kolejny patrol milicji, który zatrzymał mnie jadącego 68 km/h przy ograniczeniu do 50. No to ładnie! Policjant zaczął coś do mnie szybko mówić w swoim rodzimym języku, na co ja odparłem "nie poniemajem". On poprzez skrzyżowanie palców u obu rąk pokazał mi więzienną kratę i powiedział "tam wsio budziesz poniemajał". Ale po krótkiej rozmowie na migi, standardowym wierszyku o biednych studentach i co najciekawsze wręczeniu mu otrzymanego wcześniej żurnalu pozwolił mi jechać. Dziwne mają zwyczaje ci milicjanci w Rosji! Wystarczyło przecież poprosić żebyśmy podali żurnal kolegom z za Ufy :P
Dalsza cześć trasy tego dnia przebiegła spokojnie i bez przygód.
Więcej o wyprawie:
na oficjalnej stronie pod adresem http://www.dzicz.pl