Badaling Great Wall
Tym razem coś uśpiło naszą czujność. W ciągu ułamka sekundy znaleźliśmy się w autokarze pełnym chińskich turystów podążającym w kierunku Wielkiego Muru. Wcześniejsze postanowienie, aby nie brać udziału w zorganizowanej wycieczce nie zostało dotrzymane.
Dzień wcześniej udaliśmy się metrem na trzecią obwodnicę Pekinu w poszukiwaniu autobusu nr 919- najtańszego sposobu dotarcia na Wielki Mur.
Następnego dnia, tuż po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku przystanku autobusowego. Mijając po drodze Plac Tiananmen do głowy przyszła nam kolejna możliwość dotarcia do Badaling. Wyczytaliśmy wcześniej, że gdzieś spod Placu odjeżdżają nieco droższe autokary turystyczne. W tym o to momencie zostaliśmy zaczepieni przez pracownika komunikacji miejskiej oferującego nam szybkie dotarcie na Mur.
Tym o to sposobem, pomimo zapewnień, że cena biletu uwzględnia jedynie przejazd do Badaling znaleźliśmy się w autokarze pełnym chińskich turystów.
Nikt z pozostałych uczestników, wliczając kierowcę i pilota nie mówił po angielsku.
Z pomocą przyszła samotnie podróżująca studentka z Hong Kongu- Venus. Dziewczyna towarzyszyła nam przez resztę dnia i informowała o kolejnych punktach wycieczki. A było ich sporo na trasie....
Zanim wyjechaliśmy z Pekinu (najbliższy odcinek Muru oddalony jest od miasta ok. 40 km), każdy z uczestników miał niepowtarzalną okazję podziwiania przez szybę autokaru najwspanialszych budowli Pekinu!
Pod górę!
Wszystko odbywało się w akompaniamencie chińskiego przewodnika. Sytuacja beznadziejna. Za cenę -dodatkowych atrakcji- podążaliśmy na szczęście w kierunku Wielkiego Muru...
Do kolejnych punktów programu należała: wizyta w sklepie z kamieniami, wizyta w muzeum kamieni, show mistrza wschodnich sztuk walki (posiadającego nadprzyrodzoną zdolność wkładania do nosa 15 cm gwoździ) lunch oraz zakupy w supermarkecie?!?
Zachodząc w głowę dla kogo skierowana jest ta wycieczka, obserwowaliśmy reakcje Chińczyków.
Turyści nie zgłaszali pilotowi żadnych uwag. Co więcej, niektórzy z nich wydawali się być bardziej zainteresowani zakupami niż samą wizytą na Murze. Ze spokojem przyjęli również informację o tym, iż kierowca musi zatrzymać pojazd, aby go umyć.
Postój wypadł na sklepowym parkingu, trwał 2 godziny, kierowcę przyłapaliśmy na spaniu w luku bagażowym...
Sklep, do którego nas zaprowadzono przypominał labirynt Minotaura. Budynek skonstruowano tak, aby turysta kierujący się do wyjścia przeszedł obowiązkowo przez wszystkie stoiska. Co więcej, pilot (wg doniesień Venus) przed wejściem do sklepu pouczył Chińczyków o obowiązkowych zakupach. Pytając Venus dlaczego zmusza się nas do czegoś usłyszeliśmy, że (....) to są Chiny i że nie możemy się wyłamać.
Niczego nie kupiliśmy, każdy z pozostałych uczestników wyszedł z reklamówką.
Spacerując wieczorem po uliczkach Pekinu, natknęliśmy się na kolejne ogłoszenie reklamujące wycieczkę na Wielki Mur. To jednak było wyjątkowe:
Only Great Wall!!! No shopping!!!
Roześmialiśmy się do łez.