środa, 22 lut 2012 Besi Shahar, Nepal
Kolejne przekroczenie rzeki, fot. Paweł Kordys
Treking dookoła Annapurny nie odbywa się po dziewiczych górach lecz po odwiecznych szlakach handlowych, którymi zarówno kupcy jak i pielgrzymi przemierzali Himalaje. Na tych szlakach, nie rzadziej niż co 2 godziny znajdują się mniejsze lub większe wioski. W każdej z nich budowane były schronienia dla podróżnych, które w ostatnich dziesięcioleciach ewoluowały do miana hotelików przyjmujących zachodnich trekkerów. Z tego powodu liczba miejsc noclegowych jest ogromna i nawet w szczycie sezonu nie powinno brakować miejsc. Zabieranie ze sobą namiotu w przypadku gdy nie planuje się zbaczania z głównego szlaku jest nieporozumieniem.
W okresie naszego pobytu można było przebierać w wolnych pokojach do woli. Bez problemu można znaleźć pokoje jedno, dwu i trzy osobowe. Cena za osobę kształtuje się wszędzie od 50 do 150 rupii za noc. Cena ta wydaje się nie być stała. Właściciele zarabiając głównie na jedzeniu łatwo zgadzali się na darmowy nocleg, w zamian za zobowiązanie do zjedzenie dwóch posiłków. Podejrzewam jednak, że w szczycie sezonu o takie negocjacje jest znacznie trudniej.
Pokoje są proste lub wręcz spartańskie. Zależnie od gospodarzy w jednych jest czysto w innych nie. Zdarzają się hoteliki z prywatnymi łazienkami. Bez względu na standard pokojów niemal zawsze jest w nich zimno. Nie istnieje coś takiego jak ogrzewanie.
Niekończące się karawany mułów
W tym terenie i na tych wysokościach istnieje wieczny problem ze zdobyciem opału, co czyniłoby centralne ogrzewanie nieekonomicznym, nieekologicznym i zupełnie niewydajnym. W wyższych partiach trekingu należy liczyć się ujemnymi temperaturami wewnątrz pokoi. W okresie naszego pobytu najniższą temperaturę zanotowaliśmy w Humde (3280m. n.p.m.) Było wtedy -5,5 st. C. nad ranem. W miejscowościach powyżej Chame, zawsze w cenie noclegu dostępny był koc lub kołdra. Gospodarze często pytali czy nie potrzeba nam więcej koców, nie oczekując za to dodatkowej opłaty. To dobra wiadomość dla wszystkich tych, którzy oszczędzali przy zakupie śpiwora.
Wszystkie hoteliki od Chame w górę posiadały w jadalni piec ("kozę?) lub jakiś inny sposób ogrzewania pomieszczenia. Najwydajniejszym i najlepiej wspominanym były żeliwne misy wypełnione żarzącym się węglem drzewnym lub jaczymi kupami układane pod stołami, przy nogach siedzących. Taki sposób zapewniał bardzo szybkie rozgrzanie się i miły wieczór. Warto o to pytać przed wyborem hotelu.
Na wyższych terenach istnieje realny problem z korzystaniem z toalet nad ranem. Gdy w nocy panował solidny mróz to należy się spodziewać, że woda magazynowana w wiadrach służąca do spłukiwania toalet zamieni się w jedną wielką bryłę lodu. Na to chyba nie ma sposobu. Należy przeczekać.
Wiele hotelików reklamuje się że ma Hot Shower. To na ogół jest prawda. Bardzo popularne są tam panele słoneczne, które nagrzewają beczki z wodą. Problem w tym, że beczki mają określoną pojemność i najczęściej nie dla wszystkich starcza ciepłej wody. Zawsze można w takiej sytuacji poprosić / dokupić wiadro gorącej wody (bucket of hot water) co w zupełności wystarcza do komfortowego umycia się.