W Kalkucie byłem ostatni raz gdzieś w roku ... ? No właśnie, kiedy? Tak dawno, że nawet nie jestem w stanie ustalić ostatniej daty z pamięci bez zaglądania w stare kalendarze. Dlatego postanowiłem zatrzymać się tu na jeden dzień (a w zasadzie na pół dnia z powodu spóźnienia autobusu). Tylko na dzień, bez noclegu (Dwie noce pod rząd w podróży czy to nie za wiele w moim wieku?). Drugim powodem były na ogół złe opinie o tym mieście, sprzeczne z moimi dawnymi wspomnieniami.
Jeszcze wczoraj, w Siligurii spotkałem dwie nasze rodaczki, które strasznie wyrzekały na Kalkutę, a jednocześnie wybierały się do Varanassi. W mojej opinii Benares jest o wiele okropniejszym miastem niż Kalkuta, ale to moja opinia. Nie mniej uważam, że pokutuje za dużo oprzędzeń do tej dawnej stolicy Indii, spowodowanych powszechnie znanymi lekturami. A uprzedzony człowiek patrzy krzywo.
Podjechałem z dworca autobusowego przy Esplanade, na który wjechał około południa mój spóźniony sleeper ze Siliguri. Autobusem komunikacji miejskiej (bardzo sprawna w Kalkucie, jak kiedyś) podjechałem na dworzec kolejowy Howrah (administracyjnie to Haura nie Kalkuta). Ze smutkiem skonstatowałem, że zlikwidowano tramwaje jeżdżące na dworzec przez Howrah Bridge. Wrzuciłem bagaż na przechowalnię. Przepłynąłem promem przez rzekę Hugli na nabrzeże Fairlie Ghat i dalej poszedłem piechotą w koło BBD Bagh do Esplanade. Następnie przez błonia z powrotem nad rzekę skąd chciałem się przedrzeć na skróty do Victoria Memorial obok Fortu William. Niestety pobłądziłem przez zjazdy rozjazdy z nowego mostu przez Hugli (który budowano kiedy byłem tu ostatnio) i musiałem tam podjechać taksówką aż gdzieś spod ZOO. Był już wieczór i zamykano Victoria Memorial, tak więc nie wpuszczono mnie do środka. Pooglądałem go zza płotu i z zadowoleniem zauważyłem, że nikt nie śmiał ruszyć majestatycznego pomnika królowej Wiktorii przed frontem budowli (Indusi systematycznie niszczą brytyjskie pomniki lub zastępują je swoimi). Potem, już po zmroku przespacerowałem koło Birla Planetarium, katedry (anglikańskiej) św. Pawła ulicami Szekspira, Camac St., Park St. za muzeum na Sudder St. w rejonie Chowringee, gdzie na ogół mieszkają biali turyści, a życie nocne nie dostarcza powodów do narzekań. Tu resztę wolnego czasu do odjazdu pociągu przesiedziałem w kafejce internetowej. Wracając na dworzec kupiłem po ciężkich targach luźne bawełniane spodnie high quality za 150 Rs (ta induska high quality wystarczyła tylko na 2 tyg.). Handlarze na markecie pamiętali jeszcze polskie czasy i potrafili powiedzieć parę słów po polsku.
Mnie po latach Kalkuta ukazała się ponownie jako piękne miasto i wcale nie bardziej dokuczliwe niż np. Delhi, a taki Tadż Mahal wcale się nie umywa do Victoria Memorial, który choć mniejszy i wybudowany później, przez białych (o zgrozo - Chrześcijan) jest czystą perfekcją. Perfekcyjne jest także otaczające założenie parkowe, którego Indusi nie zdołali jeszcze zepsuć. Z uwagi jednak na niepoprawne pochodzenie, żadnym cudem nie może zostać okrzyknięty. I dobrze, przynajmniej wstęp jest tani.
Myślę, że z tym postrzeganiem Kalkuty jest podobnie jak z patrzeniem na kobietę: Jeden widzi strój, inny cycki, a co niektóry dostrzeże duszę. I jednemu się podoba, a inny jest zdegustowany. I obaj mają rację! Najlepiej jednak ustalić całokształt (ciałokształt ;-), jeśli to możliwe, albo przynajmniej jakąś wypadkową.
c.d.n.