WC
Wstajemy rano, niedziela, piękne słońce. Decyzja - płyniemy na wyspy do pobliskiego parku. Ale, że niedziela to jest też niedzielny bazar - idealne miejsce na kupienie jakichś pierdół jak Ray Bany za 15 zł. Po wydaniu jednych z ostatnich pieniędzy w gotówce idziemy do bankomatu - "transaction canceled". No nic, idziemy do innego, tam również jakiś komunikat o błędzie. Stresujemy się więc, bo pieniędzy brak (tylko żelazna rezerwa euro) a my mamy tu jeszcze tydzień zabawić. Dodatkowo niedziela więc banki są nieczynne. Pozostaje nam pogrzebać w necie. Okazuje się, że na ten dzień (w Polsce noc) mBank zaplanował przerwę modernizacyjną. Jupiii, tylko my zostaliśmy bez pieniędzy.
Zmieniamy więc plany i udajemy się na pieszo (słońce pionowo nad nami, odczuwalna temperatura 1 gogolplex stopni) na miejskie bagna (Wetland Center, w skrócie WC), tam żywej duszy nie ma bo komu się chce w taki skwar po bagnach chodzić - nam ;). Na szczęście spacer jest całkiem przyjemny, obserwujemy ptaki, kraby, motyle (ten potwór ze zdjęć miał jakieś 20 cm rozpiętości skrzydeł). Gdy już słońce lekko odpuszcza wracamy (droga wiedzie przez wzgórze widokowe więc jest to niczym wędrówka górska), tym razem bankomat się nad nami lituje i radośnie serwuje nam gotówkę. Dzień kończymy na nocnym targu szamiąc rybkę w super smacznym sosie. Jutro już dzień lenia (któraś z wysp).